Podsumowanie mojej ochrony przeciwsłonecznej 2014
Uch, miało być w październiku... no ale jest w grudniu i dobrze, że w ogóle jeszcze w tym roku ;) Podsumowanie będzie długie, bo mam do pokazania aż dziewięć różnych filtrów, które w tym roku mnie chroniły. Większość z nich pojechała ze mną nad morze w tym roku, jeden tam kupiłam na miejscu, do niektórych wróciłam po raz kolejny, jest też jedno małe odkrycie.
Zanim zacznę, zapraszam do postu o alternatywnych metodach chronienia się przed słońcem - Filtry mineralne dostępne w Kolorowka.com - zestwienie i jaką dają ochronę?
A także do postu sprzed roku, w którym podsumowuję swoją ochronę przeciwsłoneczną:
Ochrona przeciwsłoneczna 2013
Ziaja, przeciwzmarszczkowy krem do twarzy SPF 50+
Cóż, w tym roku chroni mnie najczęściej Ziaja. Od zeszłego roku używam z przyjemnością i dobrymi efektami ich filtrów z serii Ziaja Med, a najbardziej polubiłam się z opcją przeciwzmarszczkową, o której więcej pisałam tutaj: KLIK!
Nie policzę, które opakowanie właśnie wyrzuciłam do kosza. Jest to też jedyny kosmetyk, jaki kupiłam na targach LNE&Spa ostatnio - bo gdy Ola idzie na targi to przywozi tonę makulatury branżowej a nie kosmetyki... ech.
Powtarzam po raz n-ty: filtr ten ma konsystencję zwykłego kremu nawilżającego, a więc wchłania się pięknie niemal do matu, nie bieli, nie warzy się na skórze, w ogóle go na niej nie czuć. I chroni przed słońcem bardzo skutecznie.
Z trzech rodzajów filtrów z serii Ziaja Med ten przypadł mi do gustu najbardziej, raczej nie ze względu na działanie przeciwzmarszczkowe, co z uwagi na konsystencję. Matujący nie matuje i wydaje mi się cięższy od przeciwzmarszczkowego. Tonujący z kolei został pokonany przez kolor mojej skóry, na którym w zasadzie wszystkie "naturalne" i "neutralne" odcienie "cieliste" wyglądają jak żółte, pomarańczowe i ciemne.
We wszystkich trzech produktach ochrona jest podobno na jednakowym poziomie:
SPF: 64,7
PPD in vivo:
UVA:27,2
PPD in-vitro:
UVA-PF: 23,3
UVA-PF/SPF:0,42
Jakoś tak moja sympatia do tej marki kazała mi sprawdzić pozostałą "ofertę filtrową" i w ten sposób trafiłam na cacuszko:
Ziaja Sopot Sun, antyoksydacyjny krem z witaminą C, SPF 50+ UVA+UVB
To ten koleś po lewej stronie, w białym opakowaniu. Ten po prawej też zły zresztą nie jest! Zużyłam go w całości i patrzycie na puste opakowanie. Ale skoro oba mają taką samą, leciutką konsystencję, pięknie się wchłaniają... to ja wolę ten z wyższym faktorem ochronnym i witaminą C.
Trochę za "kolesia" przepłaciłam, ale kupowałam go nad morzem, nawet nie w aptece ale jakimś czarodziejskim sklepie zielarskim, w którym sprzedawała - przysięgam! - stara czarownica. Ewidentnie czarownica nie sprowadza towaru hurtowo, dlatego ten filtr był u niej nieco droższy, ale jego cena waha się w okolicach 10-12 zł. Nawet więc jeśli dałam piątaka więcej, to tragedii nie przeżyłam z tego powodu. Mówimy o groszowych sprawach, porównując to do cen LRP, dajmy na to.
Wzięłam, nawet się nie zastanawiałam, a od tego czasu zużyłam jeszcze opakowanie i jestem w trakcie drugiego.
Krem jest jasnożółty, leciutki, z powodzeniem może zastąpić krem nawilżający na co dzień. Nie ma absolutnie żadnego problemu z zapodaniem sobie sporej jego ilości, jak sugeruje producent - skóra wszystko przyjmuje. Pod tym względem - jak i pod względem składu zresztą - więc jest bardzo podobny do filtrów z serii Ziaja Med. Co go odróżnia to ta witamina C w składzie, działająca wraz z witaminą E silnie antyoksydacyjnie - a to wspomaga działanie samych filtrów.
SPF: 64,7
PPD in vivo:
UVA:27,2
PPD in-vitro:
UVA-PF: 23,3
UVA-PF/SPF:0,42
Jedyna rzecz, która mnie zawsze drażniła w przypadku tego filtru to jego słaba wydajność. Owszem, filtr jest tani, jasne, że go lubię, więc i stosuję częściej niż inne - ale kurde, jednak kończył się zdecydowanie zbyt szybko. Odkryłam przypadkiem dlaczego tak się dzieje, gdy robiłam zdjęcia:
Ale i tak go polecam - tani, świetny, dobrze chroni. Jeśli polubiliście się z filtrami z serii Ziaja Med, z tym też powinniście się zapoznać.
A skoro jesteśmy przy serii Sopot Sun, przypadkiem w drogerii Pigment na ul. Długiej w Krakowie wyhaczyłam takiego cudaka:
Ziaja Sopot Sun, preparat na usta i znamiona, SPF 30 UVA+UVB
Kosztował kilka złociszy, więc wzięłam na wypróbowanie z myślą o ustach. Tubeczka jest malutka w porównaniu z pudełkiem, mamy tutaj 15 ml preparatu.
I mam mieszane uczucia, bo o ile krem ten świetnie sprawdził się nad morzem, gdzie na plaży po prostu trzeba było go sobie na te usta zapodać aby nie zamieniły się w skwarki, tak w mieście niekoniecznie będzie użyteczny - ponieważ jest tłusty, bardzo bieli i zapomnijcie o nałożeniu na niego pomadki czy błyszczyka.
Nie wiem, czy tak ciężka formuła kosmetyku ma sens - ja bym z chęcią używała tego typu preparatu na co dzień, gdyby tylko jego konsystencja na to pozwoliła. Ziaja udowodniła, że potrafi stworzyć filtry z wysoką ochroną i jednocześnie lekką konsystencją, no więc o co chodzi? :)
Zwróćcie uwagę, że ten delikwent również ma w składzie witaminy C i E, a dodatkowo lanolinę i masło shea, no wprost idealnie na usta. Szkoda, wielka szkoda, że bieli. Halo, Ziaja! Może czas pomyśleć o serii błyszczyków z filtrami? Brałabym :)
Podobnym preparatem jest filtr marki Pollena Ewa, który wrzuciłam do koszyka wraz z innymi kosmetykami, które kiedyś hurtem kupiłam u nich na stronie. Pisałam Wam już o ich świetnych kremach za grosze: KLIK!
Eva Sun, krem ochronny na super wrażliwe miejsca SPF 50 UVA/UVB
I polubiłam się z nim nieco bardziej niż z preparatem Ziaji głównie dlatego, że nie bielił on aż tak bardzo, no i daje wyższą ochronę. Nie byłabym sobą, gdybym nie spróbowała go zastosować na całą twarz - mmmmożna, aczkolwiek jednak polecam go stosować zgodnie z przeznaczeniem, czyli: na usta, na znamiona czy tatuaże. Nałożony na całą twarz może być po prostu zbyt ciężki.
Co ciekawe, to maleństwo również nie kosztuje fortuny, bo jest to ok. 8 zł ale dostajemy w tubeczce aż 25 ml, podczas gdy bliźniaczy preparat Ziaji to tylko 15 ml. W obu przypadkach ilość ta wystarcza w zupełności na chronienie ust przez cały sezon, jednak... no jeśli dostaję więcej za tyle samo kasy, a dodatkowo z wyższą ochroną, to jasne, że wolę Evę.
Tubeczka jest też odrobinę wygodniejsza, z uwagi na dzióbek :) Co ciekawe, w składzie tego niepozornego produktu znajdziemy ekstrakt z Artemii, żyjątka morskiego, często wykorzystywany w kosmetyce, zwłaszcza wśród drogich marek.
Artemia pełni rolę ochronna przed uszkodzeniami DNA i wytwarzaniem cytokin wywołanych przez UVB, jest wiec świetnym dodatkiem do filtrow. Działa on także nawilżająco m.in. dzięki zawartości hialuronianu sodu, gliceryny, guanozyny oraz związku o charakterze cukrowym, zawiera także witaminę E. Jest go w składzie malutko, ale... jest!
Artemia pełni rolę ochronna przed uszkodzeniami DNA i wytwarzaniem cytokin wywołanych przez UVB, jest wiec świetnym dodatkiem do filtrow. Działa on także nawilżająco m.in. dzięki zawartości hialuronianu sodu, gliceryny, guanozyny oraz związku o charakterze cukrowym, zawiera także witaminę E. Jest go w składzie malutko, ale... jest!
Czekam na to, który producent tego typu preparatów jako pierwszy doda do swojego produktu przeznaczonego do ochrony ust olejek eteryczny z drzewa herbacianego. Byłoby to fajne, kompleksowe działanie przeciwbakteryjne i przeciwwirusowe, co dla wojujących z opryszczką mogłoby się okazać zbawienne.
Z Polleny Ewy wybrałam dla siebie również wielką tubę kremu z filtrem do ciała. Co roku kupuję na lato jakieś kremy do ciała, ale stawiam na najtańsze propozycje - a to Avon, a to rossmannowskie marki, a to nieśmiertelna Kolastyna... Po latach używania filtrów dojrzałam do konkluzji, że w istocie w każdym tego typu kremie są dokładnie te same filtry a i składy często są bliźniacze. Cały myk polega na tym... aby tych kremów używać! :)
Pollena Ewa, balsam do opalania do skóry wrażliwej, SPF 30 UVA/UVB
Wraz z kremem z Polleny Ewy, jakoś w międzyczasie wpadł mi w ręce również stary, dobry z Kolastyny. Nie da się o nich dużo powiedzieć, poza tym, że są i działają dobrze. Na całe ciało stosuję je tylko na plaży, do biegania po mieście wystarcza mi ochrona odsłoniętych części ciała.
Przy czym zwracam szczególną uwagę na stopy, przedramiona i szczyty ramion, no, barki - wiecie o co chodzi. Tam palę się najszybciej i kiepsko to wygląda - blade nogi i brązowe stopy.
Często też w tych miejscach zużywam te filtry do twarzy, które się na tej twarzy kompletnie nie sprawdziły, ale wolę mieć w razie czego pod ręką butlę z filtrem do ciała.
Zwróćcie uwagę, że w tym kremie Polleny również znajdziemy wyciąg z Artemii. Jestem zaskoczona, bardzo pozytywnie, znalezieniem takiego składnika w tak tanich, polskich filtrach.
Filtr z Polleny przyszedł zabezpieczony w paczce w sposób bardzo pomysłowy - ot, tubka zaklejona taśmą. Nie mam nic przeciwko, ale niestety taśmy nie udało się zeskrobać z opakowania, a podczas każdego użytkowania filtru, farbowała mi dłonie na granatowo. Oryginalnie była bowiem granatowa, co widać jeszcze przy zgrzewie tuby. A gdy się zagapiłam, to farbowałam sobie na granatowo i stopy, i przedramiona ;)
Konsystencja obu mi odpowiada - takie gęstawe mleczko zostawiające powłokę na skórze. Nie, nie stosuję ich zamiennie ze zwykłymi mleczkami czy balsamami do ciała, bo, jak wspomniałam, smaruję nimi tylko odsłonięte części i robię to przed wyjściem. A balsamy - po prysznicu rano :)
Pozostając w temacie plaży, skusiłam się w tym roku na pojawiający się na blogach wszelakich krem z filtrem z Dermedic. Jak większość nowych (dla mnie nowych) filtrów, kupiłam go przypadkiem. Wygląda to zawsze tak samo: Ola jest w drogerii/aptece/sklepie ziołowym i kupuje coś z zupełnie innej beczki. Patrzy: filtr, którego jeszcze nie miała, więc bierze. Prosty schemat.
Ale tym razem... tym razem! moi drodzy, skusiła mnie dodatkowo piłka plażowa w prezencie :D
Dermedic, Sunbrella 50+
Niestety, piłka plażowa zapodziała się gdzieś, zanim w ogóle miała szansę dojechać nad morze. Możliwe też, że była z nami nad tym morzem, ale my jej po prostu nie widzieliśmy. Tak czy owak, piłki plażowej nie ma :)
Krem natomiast zużyłam całkowicie... po części na twarz, po części właśnie na ramiona, dekolt i stopy.
Nie jestem też do końca pewna tej informacji na opakowaniu - czy to 50+ odnosi się do jego ochrony SPF, czy też do wieku, w jakim powinno się go stosować? Zgrywam się, ale niejasne to jest.
Krem natomiast zużyłam całkowicie... po części na twarz, po części właśnie na ramiona, dekolt i stopy.
Nie jestem też do końca pewna tej informacji na opakowaniu - czy to 50+ odnosi się do jego ochrony SPF, czy też do wieku, w jakim powinno się go stosować? Zgrywam się, ale niejasne to jest.
Niemniej, krem drogi nie był a miał w składzie, jako pierwszy z tutaj wymienionych, jakieś ekstrakty roślinne! I to nie byle jakie, bo mamy tutaj wyciąg z kasztanowca (Uwaga, naczynkowcy - coś dla Was!), wyciąg ze skrzypu polnego, który wspomaga kasztanowiec we wzmacnianiu naszej skóry, rumianek łagodzący i kojący, szałwię działającą ściągająco i antyoksydacyjnie, wyciąg z podbiału działający antybakteryjnie, a także melisę, pokrzywę, rozmaryn...
Prawdziwe bogactwo, obok którego łatwo przejść obojętnie, bowiem na opakowaniu krzyczy do nas nieszczęsna piłka plażowa gratis, a nie te zioła!
Konsystencję ma dość ciężką we współpracy i trzeba po prostu aplikować dwie, trzy cieniutkie warstewki po kolei, zamiast próbować wklepać od razu całą ilość w skórę - bo to się nie uda. Niemniej, nie bieli, a to już powód do przychylności :) I ma alantoinę w składzie!
Ostatnim filtrem, po jaki pojechałam specjalnie do Superpharm, jest osławiony, polecany mi często Iwostin. Nie jestem pewna, czy miałam kupić ten konkretne model, odnoszę wrażenie, że marka może pochwalić się lepszymi konsystencjami, ale cóż, ten był w promocji, więc go złapałam.
Iwostin Solecrin, hypoalergiczny krem ochronny SPF 50+
I na tym przykładzie widać, co odpowiednia renoma marki robi z nami, maluczkimi, chcącymi wybrać dla siebie dobrze. Iwostin kojarzę bardzo pozytywnie i po ten produkt sięgnęłabym jako po jeden z pierwszych, gdyby ktoś zlecił mi zadanie znalezienia filtra przeciwsłonecznego napakowanego dobrociami, wyciągami roślinnymi i niedrogiego.
Że niedrogi, to widzimy, ale... porównajcie składy Iwostinu i wyżej omawianego Dermedic Sunbrella:
Tutaj mamy jeden ekstrakt - z algi, konkretnie Laminaria Ochroleuca, która hamuje stany zapalne a dodatkowo zapobiega uszkodzeniom DNA komórek skóry oraz pojawieniu się zjawiska sunburn cells (patologiczne rezultaty naświetlania skóry UV). Neutralizuje konsekwencje stresu powodowanego promieniami UVB, chroni skórę przed szkodliwym wpływem środowiska (zjawisko anty-pollution) oraz zanieczyszczeniami. Wzmacnia barierę lipidową naskórka oraz regeneruje uszkodzony naskórek. Sytmulując syntezę kolagenu i glikozaminoglikanów (GAG) wzmacnia struktury białkowo - lipidowe skóry oraz hamuje starzenie fizjologiczne.
W kremie Iwostin znajdziemy ponadto witaminę E oraz A w postaci kwasu askorbinowego.
Czy jeden ekstrakt to źle? Bynajmniej! Skład tego kremu jest spójny, ukierunkowany na silną ochronę komórek skóry - alga w składzie dodatkowo wspomaga "pracę" filtrów. Krem Dermedic z kolei też jest świetny - ale dla cery naczynkowej! Jego skład jest ściśle ukierunkowany bowiem na pielęgnację skóry ze słabymi naczynkami. Są inne, ale żaden z nich nie jest lepszy czy gorszy od drugiego.
Problem w tym, że nigdy wcześniej nie słyszałam o filtrach Dermedic, więc gdyby któraś z Was poprosiła mnie w mailu o dobór filtrów dla cery naczyniowej, nawet bym nie wiedziała, że mogę polecić coś tak fajnego.
PPD 25
PPD 25
Wracając do Iwostinu - on też ma ciężką konsystencję, z którą trudno się współpracuje. Tak jak w przypadku poprzedniego filtru, jak i każdego innego o upierdliwej konsystencji, zalecam nakładanie go stopniowo - cieniutka warstwa po cieniutkiej warstwie aż do wklepania w skórę zalecanej ilości. Wystarczy go przypudrować pudrem jedwabnym z Kolorówki, czy nawet ryżowym w wersji "ekonomicznej", aby wyglądał znośnie na twarzy przez kilka godzin.
Chciałabym spróbować jeszcze ich lekkiego kremu ochronnego z SPF 50, może będzie miał przyjaźniejszą konsystencję?
Naszła mnie refleksja, że gdybym nie czytała składów, nawet bym nie wiedziała, jakie dobroci nakładam na twarz z myślą, aby ją jedynie ochronić przed promieniowaniem UV... :)
Pozdrawiam ciepło
Arsenic
Mam dokładnie ten sam krem z filtrem ziaji med ;). Na razie nie używam bo mam atopizmy albo coś takiego, ale jak ich nie mam to stosuję regularnie. Mam nawet jeszcze jedno opakowanie w zapasie.
OdpowiedzUsuńJa zastanawiam sie jaki filtr kupić i tak myślę o wypróbowaniu tego z Ziaji :)
OdpowiedzUsuńLatem korzystałam z dobrodziestw kilku kremów z filtrem, m.in. Ziaja z vit. C - bardzo go polubiłam i na pewno skuszę się o niego ponownie :) DERMEDIC znam od ok. 3-4 lat, zawsze mogę na tych kosmetykach polegać: nie robią mi krzywdy, mają fajne składy - jak sama zauważyłaś wzbogacone o roślinne ekstrakty, których darmo i długo szukać w takiej ilości w podobnych tego typu kosmetykach innych firm. Korzystam nie tylko z Sunbrella, ale również z pozostałych wielu dostępnych. Cenowo może nie wypadają najkorzystniej, ale spośród całej gamy dermokosmetyków są stosunkowo tanie :) ja polecam tą markę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, super zestawienie - jest w czym wybierać :)
Ja w te wakacje, gdy chciałam zosta filtromaniaczka, natknęłam sie na Dermedic i po spojrzeniu na skład wziełam go, bo jeszcze dodatkowo był w promocji i dałam za niego 20 dychy. U mnie się nie sprawdził, o ile nie zauważyłam zeby byl jakos uciazliwy w stosowaniu to jednak powodował u mnie wysyp... Ale to samo miałam z filtrem matujacym od Ziaji. W koncu uznałam ze filtry nie sa dla mnie a poza tym lubiee slonce :P
OdpowiedzUsuńJak dla mnie - najlepszy. No, przynajmniej na ten moment :) Czekam kiedy Sylveco wypuści swoje filtry ;)
OdpowiedzUsuńPolecam, zarówno ten antyoksydacyjny jak i Ziaja Med są naprawdę spoko.
OdpowiedzUsuńWłaśnie tej odrobiny ziół wzmacniających działanie filtrów mi w Ziajach brakuje... Dermedic używało mi się całkiem przyjemnie, niewykluczone, że do niego wrócę :)
OdpowiedzUsuńNie zdawałam sobie sprawy z tego, że funkcjonuje już takie określenie jak "filtromaniaczka"... ;) A są już "heliofilki"? ;)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńZadaje to pytanie jako laik w sprawach skladu: nie martwi cie dmdm hydantoin? Bo slyszalam ze jest szkodliwy tak samo jak zreszta 2-Bromo-2-Nitropropane-1,3-Diol orazMethylisothiazolinone. Gdyby nie te skladniki moglabym uzywac tylko ziaji. Tak jak mowie-sklady to nie moja mocna strona wiec byc moze palnelam teraz glupote. Znam tylko strone cosdna i googlalam te skladniki i jest mowa o ich rakotworczosci. Nie wiem na ile powinnam sie ich bac...
Pytać jest rzeczą ludzką.
OdpowiedzUsuńO uwalniaczach formaldehydu pisałam tutaj:
http://arsenicmakeup.blogspot.com/2014/02/podstawowa-wiedza-o-konserwantach.html
Zarówno DMDM Hydantoin, jak i Bronopol (2-Bromo... lalala) są tzw. donorami formaldehydu a nie formaldehydem. Znaczy to, że stopniowo uwalniają niewielką ilość formaldehydu i mają to robić, jeśli kosmetyk ma być wolny od bakterii, grzybów, wirusów czy pleśni. Taka ilość tego związku, jaka jest wydzielana w danym kosmetyku, jest dla nas bezpieczna.
Metyloizotiazolinon został uznany za bezpieczny:
http://ec.europa.eu/health/ph_risk/committees/sccp/documents/out270_en.pdf
Jest to raport z 2004 roku, ostatnio podobno rekomenduje się stopniowe wycofywanie tego związku, ale tylko z produktów niespłukiwanych - jak filtry właśnie :)
Niemniej, nie wpadałabym w panikę. Ilość absorbowanych metali ciężkich podczas zwykłego oddychania w mieście stanowczo jest porcją bardziej szkodliwą niż konserwanty w kremach.
Muszę przetestować lżejszą wersję przeciwzmarszczkową, bo "matująca" była u mnie niewypałem. Czułam się jak z masłem na twarzy, nawet po dokładnym zapudrowaniu po godzinie tłuszcz wyłaził na twarz i to w okresach, kiedy podsuszałam się kwasami i moja skóra chłonęła wszystko, nawet brzozowy sylveco. Zużywałam go na wakacjach, bo wtedy było mi wszystko jedno jak wyglądam a spełniał swoją główną rolę. Może nie umiem go dobrze wetrzeć? :( Uwielbiam Ziaję i zawsze gdy mogę wspieram polskie firmy, ale akurat z rodzimymi filtrami do twarzy nie mogę się dogadać i póki mogłam - kupowałam matujący Vichy <3
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczęłam kurację kwasami i dosłownie wczoraj kupiłam filtr przeciwzmarszczkowy Ziaja, więc jeszcze nie wiem jak sprawdzi się u mnie na dłuższą metę :) Jednak porównując cenowo do innych 'pięćdziesiątek' to róznica jest spora, za większość musimy zapłacić ok.50zł, a ja za Ziajkę dałam 15 :)
OdpowiedzUsuńCenowo Ziaja deklasuje wszystkie zagraniczne filtry, ale mnie urzekła najbardziej konsystencją i tym, jak się na skórze zachowuje. Ciekawa jestem Twojej opinii o niej.
OdpowiedzUsuńCzytałam że ten krem z Polleny ma niestabilne filtry przez co nie nadaje się on pod makijaż mineralny... Nie wiem co ma jedno do drugiego - nie znam się. Ale zaczęłam używać tego kremu będąc w ciąży i od tamtej pory się z nim nie rozstaje (moja naczynkowa cera go pokochała). Ostatnio jednak pokusiłam się o zakup podkładu mineralnego z kolorówka.com (zresztą dzięki Tobie - uwielbiam Twój blog ) i chciałabym wiedzieć czy w związku z powyższym muszę wymienić filtr?
OdpowiedzUsuńziaję matującą uwielbiam, szczególnie teraz gdy pogoda za oknem bardziej sprzyja pingwinom niż ludziom. Kosmetyk wielofunkcyjny: filtr, krem zimowy + superglue pod minerały :) Ale zaciekawiłas mnie tą wersją z wit C, chyba zapoluję :)
OdpowiedzUsuńA ja byłam pewna, ze to u Ciebie usłyszałam to określenie! :P A o heliofilkach nie słyszałam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńDziekuje Ci serdecznie za odpowiedz. Cale szczescie nie bede musiala pozbyc sie 90% kosmetykow. Juz od dluzszego czasu postanowilam sie przestawic na produkty lepsze jakosciowo, ale nie cierpie marnotrawstwa.
OdpowiedzUsuńMusze jednak bardziej przylozyc sie do researchu nt skladow :)
Pozdrawiam
Haha, mnie też dermedic skusil piłka i promocja :-P przeszkadzała mi trochę jego konsystencja, ale dobrze chronił i był wydajny - taka tubke używałam od lipca, jakoś do listopada.
OdpowiedzUsuńCo ciekawe, mnie chyba nigdy żaden krem nie zapchal. Parafina co najwyżej powoduje u mnie uczucie suchej, tepej skóry.
Czy to prawda, że najlepszą ochronę przed UVA dają Antheliosy? Bo tak czytałam i nawet używam. Szkoda, że to zdanie "wystarczy przypudrować" mnie nie dotyczy, bo moja skóra po zrobieniu makijażu szybko zaczyna się świecić...
OdpowiedzUsuńNie jest uznany za szkodliwy ale może uczulać. Poza tym trzeba uważać na warstwy - bo jeśli zafundujemy sobie takiego donora formaldehydu w codziennie używanym samoopalaczu, toniku, kremie i filtrze to dawka już nie będzie tak mała. Lata temu "zestawie" odkryłam, że mam alergię na te środki.
OdpowiedzUsuńHej, czy polecasz jakiś filtr konkretnie do stosowania pod oczy? Czy kładziesz tam każdy filtr jakiego akurat używasz? Mnie oczy strasznie pieką po zastosowaniu tam filtra, a właśnie przeterminował mi się Avene 50+ do skóry super wrażliwej i myślę o jakimś zamienniku. Z góry dzięki i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMagdaleno, na skórę pod oczami dobrze sprawdzają się wszelkiego rodzaju bielące tłuściochy, które źle wyglądają na całej twarzy - a więc filtry oparte na dwutlenku tytanu a nie na filtrach chemicznych. Sprawdzaj składy - a jeśli znajdziesz coś fajnego, co się u Ciebie sprawdzi w tej roli, daj znać w ramach akcji CZYTAM SKŁAD :)
OdpowiedzUsuń