Tłuścioch rokitnikowy z Sylveco - zimowa pierzynka dla cery suchej i dojrzałej



O tym kremie chciałam napisać zimą, wtedy też zresztą zrobiłam te zdjęcia, które widzicie i w sumie wtedy pisanie o nim miałoby większy sens. Wydaje mi się, że zimą nawet posiadaczki mieszanej cery są bardziej skłonne - zwłaszcza na noc - zapodać sobie tłuściocha niż wiosną czy latem. Zimowa aura sprzyja wtulaniu się w kocyki, cięższym zapachom, tłustym potrawom i pielęgnacji bardziej ochronnej.
Ale wiecie jak to ze mną jest. Jeśli mam coś zrobić zimą, prawdopodobnie zrobię to u schyłku wiosny, dlatego o tym kremie opowiem Wam dzisiaj.

Zwlekałam z recenzją również dlatego, że to jest znowu Sylveco. I znowu będzie pozytywnie, ciepło, do znudzenia będę Wam ględzić, że to taka fajna firma, takie rewelacyjne kosmetyki. Nie poradzę, kupiłam kolejną porcję ich kosmetyków, więc tych recenzji będzie jeszcze więcej. To dobra firma produkująca wyjątkowo udane kosmetyki. Proste, naturalne, od serca i z głową. Chcę o nich mówić wszystkim, żeby marka rosła w siłę - bo dzięki nim już nie robię sobie niektórych kosmetyków sama.



Tłuścioch rokitnikowy zwany oficjalnie kremem brzozowo-rokitnikowym z betuliną to w istocie mieszanina naturalnych maseł i olejów z bardzo niewielkim dodatkiem wody i wosku pszczelego w roli zagęstnika i emulgatora. Tyle. Cała siła tego kosmetyku tkwi właśnie w tej prostocie, jak i w wysokiej jakości składników.

Skład INCI kremu brzozowo-rokitnikowego z betuliną:


  • Aqua - woda
  • Glycine Soja Oil - Olej sojowy to cenne źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, ponadto zawiera dużą ilość flawonoidów, lecytyny, fitosteroli i witaminy E
  • Simmondsia Chinensis Seed Oil - olej jojoba składa się głównie z nasyconych i nienasyconych alkoholi i kwasów tłuszczowych. Zawiera również witaminy A, E i F, a także skwalen i fitosterole
  • Vitis Vinifera Seed Oil - Olej z pestek winogron posiada bardzo wysoki poziom nienasyconych kwasów tłuszczowych (powyżej 90%), jest bogatym źródłem witaminy E, zwanej witaminą młodości (do 120 mg/100 g). Ponadto zawiera również flawonoidy, witaminy A i B6, resweratrol, minerały i lecytynę
  • Cera Flava - wosk pszczeli doskonale natłuszcza, stanowi barierę ochronną i zapobiega wysuszaniu skóry. Wykazuje także działanie bakteriobójcze
  • Hippophae Rhamnoides Oil - olej rokitnikowy to ciemnopomarańczowy olej o charakterystycznym zapachu i smaku – prawdziwe bogactwo witamin i mikroelementów. Wśród aktywnych biologicznie składników znajdują się flawonoidy (kwercetyna i rutyna), karotenoidy (beta-karoten) w ilości 189 mg/100 g, kwas foliowy, witaminy A, C, E, K, prowitamina D, garbniki, sole żelaza, boru, manganu, kwasy owocowe i tłuszczowe. Zawartość witaminy C jest aż 15-krotnie wyższa niż w owocach pomarańczy
  • Betulin - betulina, więcej info bezpośrednio na stronie producenta: KLIK!
  • Sodium Stearate - emulgator
  • Citric Acid - kwas cytrynowy, regulator pH


W klasycznym słoiczku znajdziemy soczyście żółty, bardzo tłusty krem. Takiego tłuściocha zdecydowanie odradzam cerom już z natury obdarzonym dużą ilością własnego tłuszczu, a także cerom skłonnym do szybkiego zanieczyszczania. Może się okazać, że kosmetyk ten przyniesie w takich przypadkach więcej szkody niż pożytku. 

Jest on polecany przede wszystkim cerom suchym, które potrzebują właśnie tak tłustych preparatów, żeby "nie skrzypieć" oraz cerom dojrzałym, których gruczoły łojowe już nie funkcjonują jak niegdyś. 

Niemniej, również moja mieszana cera - po wstępnych oporach - całkiem się z nim polubiła, ale prawdopodobnie wrócę do niego dopiero w kolejnym sezonie zimowym. Sprawdza się rewelacyjnie jako kosmetyk ochronny na dłuższe wyjścia na kiepską pogodę. Jest cudownym remedium również na noc, gdy cera po zabiegach różnych potrzebuje ukojenia, regeneracji i ochrony a wszystko to dzięki olejowi z rokitnika, który uwielbiam, oraz betulinie - flagowemu składnikowi marki Sylveco. 



Krem ten świetnie sprawdzi się po mezoterapii, po kuracjach kwasami czy retinoidami gdy przesuszona cera woła o nawilżenie i natłuszczenie.
Odkryłam też, że krem ten, choć ma konsystencję bardzo tłustą, jest lekki na tyle, że nie obciąża delikatnej skóry pod oczami i naprawdę polecam wypróbować go jako swoiste serum ochronne pod oczy, szczególnie dla cery dojrzałej.

Ciężko rozrabia się go z żelem borowinowym lub siarczkowym, ale całkiem dobrze współpracuje z kremami z colostrum marki Gold Water Blue. To ten tłuścioch rokitnikowy uratował tubkę kremu No. 04 przed wyrzuceniem do kosza po tym jak odkryłam, że pięknie się ze sobą mieszają pozwalając wreszcie kremowi GWB przyzwoicie się rozprowadzić na skórze. A potem wchłonąć.

Ponadto tłuścioch rokitnikowy znajduje zastosowanie także wszędzie tam, gdzie skóra potrzebuje silnej regeneracji i natłuszczenia - a więc na łokciach czy kolanach, wokół paznokci czy na nogach po goleniu maszynką, zwłaszcza jeśli notorycznie zdarzają Wam się podrażnienia. Polecam zmieszać go sobie z oliwką lub balsamem do ciała po prysznicu - zobaczycie, jak skóra potrafi się pięknie odwdzięczyć za taką pielęgnację!



Weźcie poprawkę na to, że jest to krem tłusty. Moja skóra go polubiła, bo w tym konkretnie okresie potrzebowała ochrony, regeneracji i natłuszczenia, ale nie znaczy to, że kładłam się spać z kompletnie matową twarzą ;) Budziłam się też raczej lśniąca niczym Jutrzenka po pajdzie ze smalcem, ale widziałam, że moja cera po retinoidach i kwasach naprawdę wygląda dobrze i nie jest przesuszona. 
Teraz jednak przerzuciłam się na lekką wersję tego kremu - kupiłam ponowie lekki krem rokitnikowy.
Krem ten prawdopodobnie tylko u bardzo suchych cer będzie w stanie wchłonąć się niemal całkowicie. Spróbujcie podsunąć go swojej mamie walczącej ze zmarszczkami i przesuszeniem skóry. 

Mam też dwie pozostałe wersje "tłuściochów" - krem brzozowy oraz brzozowo-nagietkowy, ale zużywam je bardzo powoli z uwagi na ich konsystencję. Traktuję je jako kolejne oleje w pielęgnacji - oszczędnie, mieszając z żelami, zużywając również na ciało. 

Przyszło mi do głowy, że mało jest firm rozumiejących potrzeby suchej skóry. Rozejrzyjcie się i wskażcie mi inne marki mające w swojej ofercie dobre, tłuste kremy oparte na wysokiej jakości składnikach i z prostym składem. I kosztujące tak niewiele. 

A, właśnie - Sylveco można kupić online bezpośrednio u producenta. Ten konkretnie krem koszuje ok. 31 zł za 50 ml i do kliknięcia jest tutaj: KLIK!
Stacjonarnie Sylveco można dostać w Krakowie w perfumerii Yasmeen na ul. Karmelickiej 3 na pierwszym piętrze.

Póki co, tłuścioch rokitnikowy ląduje na mojej prywatnej liście Pereł Made in Poland - za cudowny skład, świetne działanie i pozytywny kolor :)



Miłego dnia
Arsenic

10 komentarzy:

  1. nie mam przesuszonej skóry, ale czasem zdarza mi się to gdy zapominam używać kremu. O tym jeszcze nie słyszałam i myślę ze spróbuję, świetna recenzja! :)

    www.dayafterdaysuzy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Może sprawie sobie na kolejny sezon zimowo-grzewczy ten krem :) Kusił mnie już tej zimy, ale jakoś zanim się zdecydowałam to zima sie skończyła, a na lato taki tłuscioch mi się raczej nie przyda.

    OdpowiedzUsuń
  3. idealny na sezon zimowy i będę o nim pamiętać :) choć kolor ma dziwny, ale bardzo przypomina mi mango :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię tę firmę, ale ich lekki krem brzozowy spowodował u mnie wysyp niespodzianek i od tej pory patrzę na nich nieco mniej przychylnie. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zużyłam w zimie trzy słoiczki tego cudeńka. Do tego wszystkiego, co napisałaś, dodałabym jeszcze: fakt, warstewkę tłustości na twarzy zostawia, ale to nie jest to, co większości z nas przychodzi na myśl na hasło "tłusty krem" (zawsze mi się przypomina Ava Mustela, której dawno temu używałam, brrrr paskudztwo). Prawda, nie ma w składzie parafiny, wazeliny i innych tego typu, więc to dość oczywiste. Ale ja i tak byłam zaskoczona, że tłuste Sylveco jest takie przyjemne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda - jest tłuściochem, ale takim miłym :)

      Usuń
  6. Miałam próbkę lekkiego kremu rokitnikowego i niestety dość mocno odrzucił mnie od niego zapach. Od czasu do czasu używam jednak brzozowego z betuliną (naprawdę nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się go zużyć) - tłuścioch aż miło! Myślę że w sezonie zimowym sprawdzi się świetnie.

    W Krakowie Sylveco jest dostępne jeszcze z drogerii Jasmin oraz kilku aptekach (które prowadzą również sprzedaż przez Allegro, warto tam się rozejrzeć).

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam kiedyś coś z kolorówki z rokitnikiem, też było żółciutkie :) Dzięki Ci za ten wpis, Ty to zawsze napiszesz o czymś, co chcę mieć, ale się waham, i w 99% przekonujesz mnie ostatecznie do kupna :D Na kuracje retinoidowo-kwasowe planuję wypróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, przypomniałaś mi, że pani Patrycja z Kolorówki śmiała się w którymś mailu, że musiała zmniejszyć ilość oleju z rokitnika w tym kremie, bo ludzi farbowało na żółto :D Ich wersja jest nieco bogatsza, bo jest tez olej arganowy i masło shea, kokosowy, i kolagen z elastyną, a i też tłuścioszek :)
      No na kuracje wszelakie jest genialny, ja jeszcze bardzo lubię nim sobie posmarować usta gdy nie mam pod ręką pomadki.

      Usuń
  8. Posiadam lekki krem z rokitnikiem i jest świetny. Szybko się wchłania, co dla mnie jest ważna bo nie lubię mieć tłustej maski na twarzy zwłaszcza w ciepłe dni. A teraz już wiem co zakupię na zimę ;-)
    Dzięki

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger