Dwie wersje mgiełki z Kerarice ™ nawilżająco-ochronnej do włosów


Ostatnio odchodzę od intensywnej pielęgnacji włosów olejami. Nie zrezygnowałam z oleju arganowego całkowicie, ale olejuję je rzadziej, a końcówki zabezpieczam teraz serum silikonowym wg własnego przepisu: KLIK!
Przypomniałam sobie też o mgiełce nawilżającej, którą zrobiłam rok temu i postanowiłam nieco odświeżyć ten przepis: KLIK!

Szperając w sklepach z półproduktami często wynajduję naprawdę ciekawe surowce, które inspirują mnie do stworzenia nowych przepisów. Właściciele tych sklepów prześcigają się w sprowadzaniu coraz ciekawszych surowców, z czego bardzo się cieszę. Jeszcze parę lat temu wyciąg z aloesu czy mieszanka witaminowa all-in-one były szczytem moich marzeń, a teraz... proszę bardzo: colostrum, kerarice, cuda na kiju.

Dziś przedstawię Wam dwa przepisy z użyciem Kerarice ™: na mgiełkę do włosów, którą można spryskać je po umyciu i już nie spłukiwać (ewentualnie odświeżać nią włosy w ciągu dnia) oraz na skoncentrowaną wcierkę, którą można używać przed umyciem włosów zamiast ziołowych olejów. 

Czym jest Kerarice ™?

Kerarice ™ jest nowoczesnym standaryzowanym surowcem pochodzenia roślinnego uzyskanym  z ryżu (Oryza sativa L.), zaprojektowanym specjalnie w celu ochrony włosów przed uszkodzeniami wywoływanymi promieniowaniem słonecznym.

Mechanizm działania produktu opiera się na synergicznym działaniu substancji aktywnych wykazujących silne działanie ochronne względem włosów, zapobiegając ich uszkodzeniom związanym z promieniowaniem UV.
W mieszance tej mamy: ekstrakt z ryżu, peptydy, kwas fitowy, polisacharyd amylopektyna. Czym są te składniki, przeczytacie dokładniej tutaj: KLIK!

Nigdzie nie jest wyraźnie napisane, jaką ochronę przeciw promieniowaniu UV daje ten preparat, ja zresztą nigdy nie polegałam na tego typu produktach do włosów. Wystarcza mi informacja, że jakoś tam chroni, że działa przeciwutleniająco i odżywczo na włosy, więcej mi nie trzeba w mojej mgiełce.
Wszystkie składniki są podlinkowane do sklepów, z których pochodzą.

Przepis na mgiełkę (ok. 100 g):


Zamiast wody można użyć hydrolatu, np. rozmarynowego, który świetnie działa na włosy. Również wybór olejku eterycznego jest w zasadzie dowolny - ja wybrałam szałwiowy z uwagi na jego działanie przeciwłupieżowe, ale śmiało możecie potraktować olejek eteryczny tylko jako dodatek zapachowy i wybrać taki, który lubicie najbardziej.

Odpalamy wagę, tarujemy wagę zlewki i po kolei odmierzamy składniki. Mieszadełko będzie zbędne, wystarczy bagietka - wszystkie składniki bardzo ładnie się rozpuszczają.
Powstanie bardzo wodnista, lekko żółta ciecz o zapachu charakterystycznym dla użytego olejku eterycznego. Polecam przelać ją do butelki z atomizerem, ta ze spryskiwaczem zbytnio pluje, choć jest to dobra opcja dla wcierki - osobiście bardzo sobie cenię wygodę, jaką daje mi taka plujka podczas wcierania tego specyfiku w skórę głowy :)



Dużym plusem butelki ze ZSK jest to, że ma wbudowane zabezpieczenie, którym można zablokować spryskiwacz i bezpiecznie transportować butelkę w kosmetyczce.

Przepis na wcierkę (ok. 100 g):




Z tego przepisu powstanie nieco treściwszy płyn, mętny i żółtawy, który ma tendencję do usztywniania i sklejania włosów, dlatego nie nadaje się do stosowania jako mgiełka nawilżająca, a raczej jako wcierka w skórę głowy przed jej umyciem. Jest to więc opcja na zaawansowaną pielęgnację włosów bez użycia olejów. 

Jestem w trakcie testów tej wcierki. Po pierwszych kilku użyciach stwierdzam jednak, że bardzo się polubiliśmy, choć zdecydowanie trzeba wykonać próbę uczuleniową przed jej zastosowaniem. Aloes i ogólnie duża ilość składników aktywnych w przepisie powodują, że skóra może różnie zareagować. 



Niemniej, polecam tego typu wcierki jako odmianę lub uzupełnienie pielęgnacji olejowej. Dobre efekty może dać też połączenie jej z olejem i stosowanie na całej długości włosów, ja jednak chcę ją stosować stricte na skórę głowy. 

Polecam po zimie i wiośnie, które pewnie dały w kość Waszym włosom i skórze głowy - taka wcierka powinna porządnie je wzmocnić i pobudzić do wzrostu, nie mówiąc już o dobrym nawilżeniu. Ciekawa też jestem jak się sprawdzi kerarice latem w mgiełce chroniącej przed promieniowaniem UV- chociaż być może bardziej miarodajne efekty uzyskałaby osoba farbująca włosy?

Pozdrawiam
Arsenic

3 komentarze:

  1. W samą porę publikujesz przepis - słoneczko wylazło, a ja nie mam nic do włosów z filtrem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Naturalne przepisy to jest to :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Słonko wyszło i nawilżenie się przyda. Zwłaszcza że ambitnie włosy zapuszczam i ani myślę je podcinać :-)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger