Pierwsze indygo koty za płoty! Farbowanie henną



Henna spędziła w mojej lodówce kawał czasu. Dziś spojrzałam do archiwum bloga, aby sprawdzić, kiedy właściwie ją kupiłam... no, to jestem cała ja: post jest dokładnie sprzed roku: KLIK!
To dobrze obrazuje moje przywiązanie do mojego naturalnego koloru włosów. Pomimo kilku siwych na głowie, które są wyjątkowo dobrze widoczne na czarnym tle, przemęczyłam się jeszcze rok zanim nagle, w jednej chwili nie zapadła decyzja, że farbujemy!

Gwoli wyjaśnienia - początkowo kupiłam Khadi ciemny brąz, bo miałam w umyśle schemat dotyczący czarnych farb, które dają efekt sztuczny i nieciekawy. Nie chciałam aby moje włosy stały się smoliście czarne. Wiedziałam, że to nierealne, ale chciałam zachować swój naturalny odcień, który, z braku lepszego określenia, wpada w fiolet. 




Zdjęcie to zostało wykonane telefonem na życzenie Mężczyzny, który musiał uwiecznić fioletowy odcień moich włosów. Na żywo czasami ten kolor bardzo dobrze widać.

Oczywiście, moje naturalne włosy są bardzo ciemne/czarne, ale nie tak smoliście jak po użyciu czarnej farby. Stąd pomysł aby użyć Khadi ciemny brąz - naczytawszy się o jego chłodnym odcieniu miałam nadzieję, że przykryje moje siwulce i nie za mocno wpłynie na kolor reszty moich włosów. Takie babskie dylematy. Jestem chyba jedyną kobietą na świecie, która przez całe życie nie miała ochoty zmieniać naturalnego koloru swoich włosów.




Nawiasem mówiąc - mam czarne włosy od dziecka. W mojej rodzinie większość ma ciemne włosy i całkiem sporo u nas typów kolorystycznych zimowych - nie jest to więc ani nic niezwykłego, ani godnego podziwu. 




A potem zorientowałam się, że to, co inni uważają za odcień chłodny u mnie prawie zawsze ujawnia się jako zbyt rude. Kupiłam więc Indygo - już nie Khadi, lecz w sklepie mazidla.com gdzie można sobie kupić każdą hennę na wagę, nieco taniej niż Khadi.

Plan  był taki, aby brąz z Khadi wymieszać 1:1 z Indygo. Plan ten był aktualny właśnie przez ten rok, aż do wtorku gdy zdecydowałam, że drażni mnie już to pudło z henną w lodówce i albo wywalam, albo farbuję. Wywalać nie lubię, więc farbuję. I w tym momencie - macie też takie momenty? - jak anioł zstępujący z nieba naszło mnie olśnienie: brąz? ja? Walić to! I rozrobiłam z wodą tylko Indygo, brąz dalej leży w lodówce.




Podejrzewam, że podświadomie taka a nie inna decyzja dojrzewała we mnie przez ten rok. Dodam tylko, że wszelkie informacje na temat henny czerpałam z bloga Idalii, którego mi podpowiedziałyście w komentarzach pod tamtym postem zakupowym. Napisała ona wszystko na temat henny, co napisać można. Wszelkie pytania pączkujące w mojej głowie, znalazły swoje odpowiedzi właśnie u niej: KLIK! 

Z kolei TEN POST U IDALII dał mi do myślenia w kwestii Indygo i stał się ostatecznym bodźcem do pofarbowania się czystym Indygo. Skoro u niej nie wyszła krucza czerń z niebieskim połyskiem, to jest nadzieja i dla mnie. Będzie na nią. Sru, jedziemy z tym. Tak było, true story.




O, przy okazji możecie podziwiać różnicę w kolorze mojej twarzy, na której nie ma nic (po prawej) oraz tej posmarowanej kremem tonującym Ziaja SPF 50 (po lewej). Wygląda to znośnie, gdy mam dokładnie posmarowaną twarz, szyję wraz z uszami i dekolt - ale staram się wówczas nie podnosić dłoni do twarzy, aby nie było widać kontrastu ;)

Idalia napisała dosłownie wszystko na temat henny, jej rodzajów, samego procesu farbowania i efektów - nie będę powielała tych informacji, odsyłam Was do niej, jeśli jeszcze tam nie byliście. Pewnie byłam ostatnią osobą, która te posty przeczytała :) 
Tutaj opiszę Wam moje doświadczenia z farbowaniem i postaram się pokazać efekty.

W skrócie, czego oczekiwałam po tym farbowaniu?

  1. całkowite pokrycie siwych włosów - nie jest ich wiele, ale są już rozsiane po całej fryzurze, a na skroniach jest ich najwięcej. Nie chciałam, aby siwe pofarbowały się na brąz czy rudo, czy na niebiesko podczas gdy reszta włosów będzie czarna. Słowem - oczekiwałam w miarę jednolitego koloru
  2. wyrównanie koloru włosów na całej długości - jak zobaczycie na zdjęciu, moje włosy od głowy do połowy długości zachowują swój naturalny, czarny kolor, zaś końcówki są zniszczone i brązowe. Od razu uprzedzam pytania - nie, podcinanie nic nie daje, końcówki pielęgnuję regularnie, niszczą się niezależnie od moich starań
  3. i trzeci, nierealny punkt, dotyczył mojego marzenia aby w istocie odcień moich włosów nie zmienił się wcale lub w niewielkim stopniu



Tak to wyglądało w dniu farbowania zanim rozrobiłam hennę. Jak widać na załączonym obrazku, branie sobie końcówek moich włosów i przykładanie potem do swoich, a następnie euforyczny komentarz: "eeeej, wcale nie masz czarnych włosów!" mógł i powodował u mnie torsje ze śmiechu.

To naturalne ombre występowało u mnie od zawsze, niezależnie od długości włosów czy rodzaju pielęgnacji. Nie jest to też żadna pozostałość po farbowaniu - nigdy ich nie farbowałam. Tak już mam i mi zbrzydło, więc wyrównanie koloru było dla mnie istotne.

Jeśli chodzi o sam proces rozrabiania henny, postanowiłam tym razem postawić na minimalizm, trzymać się podstawowej receptury i nie kombinować. W ten sposób sprawdziłam "z czym to się je", jakich efektów mogę się spodziewać i wprowadzić ewentualne poprawki w kolejnych farbowaniach.




Hennę rozrobiłam więc z letnią, przefiltrowaną i przegotowaną wodą. Jedynym odstępstwem był dodatek maski z Biofficina Toscana, którą mam ze sklepu Organeo. Napiszę o niej więcej za jakiś czas. Dodałam ją do henny po to, aby włosy uratować przed tragicznym przesuszem, którego się spodziewałam. Wybór padł na nią, ponieważ ma w składzie niewiele olejów, których podobno nie powinno się stosować podczas farbowania henną.
Nie czekałam z rozrobioną henną aby się utleniła i przegryzła, nałożyłam ją na głowę od razu.

Taaaak... nakładanie henny. Nie poszło źle, łazienkę szybko udało się posprzątać, przy czym nie zabrakło takich obserwacji, iż pasta zostawiła niebieskie plamy na umywalce i pralce :)
Spodziewam się, że z czasem i wraz z ilością farbowań mój skill w nakładaniu henny wzrośnie. Póki co nie mam nic mądrego na ten temat do powiedzenia, czego by już nie napisała Idalia, więc - ponownie odsyłam do niej.
Hmm, może poza tym, że na włosy o długości do pasa, jeśli zależy nam na dobrym pokryciu kolorem całej długości, 100 gramów henny może być nieco zbyt mało. Możliwe, że to tylko kwestia lepszego zorganizowania i zarządzania ilością, kolejne farbowania będę robiła z tą samą ilością starając się wszystko lepiej "poukładać". W każdym razie po tym farbowaniu kolor mam, owszem, wyrównany - końcówki nie odbiegają bardzo mocno kolorem od włosów bliżej głowy, ale jednak trochę się różnią i wiem, gdzie popełniłam błąd.




Powyżej rezultaty farbowania z soboty, a więc czwartego dnia od farbowania. Jak widać, końcówki nieco odbiegają kolorem od tego, co się dzieje bliżej głowy, ale nie ma w ogóle porównania do brązowych końcówek sprzed farbowania. Jestem bardzo zadowolona z tego wyrównania koloru. 

Nakładając hennę skupiłam się na tym, aby jej odpowiednia ilość znalazła się tam, gdzie przewijały się moje białe nitki - a więc na środku głowy, na skroniach, generalnie blisko głowy. Rozprowadziwszy hennę na całej długości włosów, zawinąwszy je w koczek, końcówki były pokryte henną, ale niedokładnie. Biorąc włosy w dłonie i przyglądając się im z bliska wyraźnie widzę, że porobiły się ciemniejsze pasemka, spod których wyziera mój wyjściowy kolor.
Wybaczcie brak zdjęcia z zieloną papką na głowie, to byłby nadmiar gimnastyki dla mnie. Hennę na głowie trzymałam równiutko przez 4 godziny i jest to czas dla mnie optymalny. Oczywiście, będę eksperymentować ze skracaniem czasu - bo po co siedzieć z papką przez 4 godziny, jeśli ten sam efekt otrzymam po dwóch. Sprawdzę też, jak działa henna, która nabierała mocy namoczona wodą na całą noc. 

Prawdą jest, że kolor włosów po farbowaniu henną nieco się zmienia w ciągu pierwszych 2-4 dni. Jeśli zostawimy je w spokoju, przecierpimy lekki przesusz i nie będziemy ich myć ani okładać olejami kolor "dojrzeje" i nieco się zmieni. Odnoszę wrażenie, że w moim przypadku kolor w magiczny, niepojęty dla mnie sposób, dostosował się do wysyłanych telepatycznie przeze mnie próśb aby nie wyszedł zbyt "czorny" - i nie wyszedł. Nie jest to mój naturalny kolor włosów, ale spokojnie mogę udawać dalej, że się nie farbuję - różnica pomiędzy moim naturalnym kolorem a tym po farbowaniu jest praktycznie żadna.




Wydają się ciemniejsze, ale ten efekt dają po prostu włosy o wyrównanym kolorycie, które na całej długości mają mniej - więcej ten sam odcień, a nie na każdym centymetrze inny.

Dostałam nawet oficjalne "zezwoleństwo" od Mężczyzny na, jak to ujął, takie farbowanie. Jest zadowolony z efektu i dla mnie, tak szczerze mówiąc, jego opory przed kompletną zmianą koloru moich włosów również mnie powstrzymywały przed farbowaniem. Ja też nie miałam ochoty zmieniać koloru swoich włosów, ale z tego farbowania jestem wybitnie zadowolona.
Moje włosy nadal mają bardzo ciemny, brązowawy kolor, i - co najważniejsze - w chłodnym odcieniu.

Spełnieniem mojego - trzeciego już - marzenia było kompletne pokrycie siwych włosów. Ale w taki sposób, że nie widać żadnych jaśniejszych pasemek, lecz są tego samego koloru co reszta. Uchował się może jeden lub dwa siwulce - ale to wynik mojego przeoczenia. Jeden w pobliżu końcówek ma niebieskawy odcień, co wskazuje, że mógł leżeć gdzieś wciśnięty wewnątrz pasma obłożonego dookoła henną. Ale to są pierdoły w porównaniu ze stanem wyjściowym, więc i tutaj henna dała radę.

Ogólne wrażenia? Bardzo pozytywne! Miałam nadzieję tylko na pokrycie siwych włosów, z resztą bym się pogodziła. A tutaj nie tylko siwe zniknęły, kolor jest wyrównany, to jeszcze wyszedł tak naturalny dla mnie, jak to tylko możliwe. Wybór Indygo  był strzałem w dziesiątkę dla mnie.

Pierwszego dnia po farbowaniu moje włosy były w stanie tragicznego przesuszu - ale przyjęłam to ze spokojem. Spodziewałam się takiego stanu rzeczy, więc po prostu to przeczekałam. Już drugiego dnia moje włosy wyglądały lepiej, choć nic z nimi nie robiłam. Podczas spłukiwania henny z głowy uderzyła mnie ilość włosów, które potem musiałam wyjmować z sitka - zwykle jest to spora kępka, tym razem były to dwa, może cztery włoski. Po pierwszym myciu wczoraj również wypadło mi ich znacznie mniej niż zazwyczaj. Nie chce mi się wierzyć, że magiczna moc henny zadziałała tak błyskawicznie - na wzmocnienie cebulek trzeba jednak poczekać pewną ilość czasu. Ale jednak.




Po lewej ciemny brąz z Khadi, po prawej Indygo z mazidla.com. Opakowanie Khadi jest o niebo wygodniejsze - woreczek po prostu rozcinamy i nic się nie wysypuje ani nie pyli. Pudełko z mazideł podczas otwierania uwalnia chmurę zielonkawego pyłu, który wygląda nieciekawie na klawiaturze czy narzucie ;)
I przy okazji uwaga - wlewajcie wodę do henny bardzo ostrożnie. Jeśli luniecie strumieniem, połowa henny uniesie się zieloną chmurą w powietrze i osiądzie wszędzie dookoła.

W piątek, a więc 3 dni po farbowaniu, wypłukałam już reszteczki henny z włosów i zaaplikowałam sobie na całą długość włosów maskę marki Eco Cosmetics - również ze sklepu Organeo, również o niej będę pisała za jakiś czas w poście o pielęgnacji włosów po hennie. Tradycyjnie już maskę rozrobiłam z kapką gliceryny, ekstraktu wzmacniającego włosy, spiruliną i taką zieloną - znów! - maź pozostawiłam na głowie przez godzinę, po czym zmyłam szamponem. 
Po wyschnięciu moje włosy wyglądały, jakby nigdy nic się nie stało - pomijając brak siwych i wyrównany kolor. Super!

Przez pierwsze dni po farbowaniu - jeśli włosy są długie - liczcie się z niebieskim karkiem, koszulkami, poduszkami itp. Na szczęście bardzo łatwo jest to sprać czy zmyć z siebie.

Jeszcze małe wyjaśnienie - czuję, że muszę - na zdjęciach mam włosy nieco napuszone i pofalowane. W istocie mam włosy proste jak spaghetti przed ugotowaniem, ale na noc zwykle wiążę je w warkocz - i taki jest efekt. 

Pytania? Sugestie? Walcie śmiało, kiedyś odpowiem ;)
Cmoki
Arsenic

25 komentarzy:

  1. Jeśli kolejne farbowanie planujesz wykonać również czystym indygo, nie trzymaj mieszanki przez całą noc. Indygo należy użyć właśnie tak, jak to zrobiłaś: tuż przed użyciem. Inaczej barwnik nie będzie intensywny.
    Potwierdzam, że 100 g proszku to za mało na włosy Twojej długości, wystarcza na równomierne pokrycie takich do ramion ;) Farbuję czystą henną razem już dwa lata (nie licząc kilkumiesięcznej przerwy) i jest to błogosławieństwo nie tylko dla moich włosów, ale też skóry głowy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I już z czystego czepialstwa: w tekście stosujesz zamiennie słowa "henna" i "indygo", choć oczywiście indygo, jak i cassia, henną nie jest. Dla uproszczenia słowem "henna" określa się czasami wszystkie te zioła, jak również ich mieszanki, a czasami nawet farby ziołowe, które henny na oczy nie widziały. Niemniej prawdziwa henna pochodzi wyłącznie z lawsonii i jedyny kolor, jaki za jej pomocą możemy osiągnąć to rudy. :D

      Usuń
    2. A właśnie, zapomniałam o tym napisać - wszelkie podrażnienia czy krostki w obrębie skóry głowy zniknęły jak za dotknięciem magicznej różdżki. Spodziewałam się dobrych efektów po hennie, ale nie aż tylu naraz.
      Mówisz, żeby jednak nie namaczać na całą noc? Idalia coś tam przebąkiwała, że pozwoli się czystemu Indygo utlenić, ale może ja coś faktycznie pochrzaniłam.

      Wiem o tym, że technicznie rzecz biorąc indygo henną nie jest, ale w mentalności naszej polskiej bardziej jest to henną niż jakiekolwiek inne znane nam metody farbowania ;) Uogólniam więc dla wygody.

      Usuń
    3. W salonach fryzjerskich, gdzie wykonuje się farbowanie henną i indygo stoi wielka micha z rozrobioną henną - bo im dłuzej lawson stoi, tym lepiej (oczywiście nie mówię tu o tygodniu). Natomiast indygo stoi w proszku, rozrabia się je na bieżąco i na bieżąco tworzy mieszankę z henną (lub nakłada na hennę) tuż przed położeniem na włosy klientki.
      Utlenione indygo traci na intensywności.

      Usuń
    4. Ja farbuję tym ciemnym brązem i jestem zadowolona bardzo :D Jedno opakowanie starczyło mi na 2 razy :) Gdyby tylko nie śmierdziało tak mocno mokrym sianem... Vivi zaczęła jeść moje włosy O.O A tak przy okazji, wiesz może gdzie w Krakowie można kupić khadi?

      Usuń
    5. Ok, nie będę tego weryfikować na własnych włosach zatem - uwierzę na słowo.
      Pluję sobie w brodę, że wcześniej nie sięgnęłam po indygo. No, ale uparte istoty tak mają. Jestem zachwycona efektem, a dodatkowo włosy są naprawdę w lepszym stanie.

      Usuń
    6. Aniu, w perfumerii Yasmeen mają wszystkie kolory Khadi - Karmelicka 3, pierwsze piętro :)

      Usuń
    7. Ok, to wbiję tam przy okazji i zrobię zapasy :)

      Usuń
  2. Ja miałam tylko bezbarwną hennę. Kusi mnie czarna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co widzę u Ciebie na zdjęciach, to wielkiej różnicy by indygo nie zrobiło - tak jak u mnie :)

      Usuń
  3. Potwierdzam - przygotowanego indygo nie przetrzymuj - zrobiłam to przez przeoczenie z ciemnym brązem (który wszak czystym indygo nie jest) i efekt był gorszy niż zwykle. Za to nie było różnicy między trzymaniem błocka na głowie 1,5h a 3,5h ;) A dobroczynne efekty tych ziół to istny cud świata. Mogłabym godzinami mówić o ukojonej skórze głowy, natychmiastowej likwidacji łuszczących się skórek i wzmocnieniu włosów.

    Tak sobie myślę, że indygo może Ci się początkowo szybko wypłukiwać. Ale po kilku farbowaniach się utrwali :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak przypuszczałam, że to pierwsze farbowanie będzie tylko swoistym ugryzieniem smoka w tyłek - żeby zobaczyć co i jak :) Spodziewałam się absolutnie wszystkiego i jestem na to przygotowana, nie będę narzekać jeśli kolor mi się wypłucze czy włosy wysuszą - zbieram doświadczenie. Pewnie też kolejne farbowania lepiej przykryją kolor końcówek, dlatego nie będę zwiększała ilości indygo.
      Ale jakie są mięciutkie i milusie! No szok!

      Usuń
  4. Rany, nie wiedziałam ze masz tak długie włosy! Zdradzisz mi ile masz wzrostu?
    Moje ostatnio zostały obcięte do okolic zapięcia od stanika i sporo osób twierdzi że to długość idealna dla mnie. A mi tak jakoś z tym smutno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje włosy też już się proszą o podcięcie, ale... no właśnie jakoś tak lepiej się czuję w bardzo długich niż średnich. Mimo, że pielęgnacja tego ustrojstwa doprowadza mnie nieraz do szału.
      Wzrostu mam 1,84 m.

      Usuń
  5. Pięknie wyszło, chyba też sobie zrobię jakiś brąz...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No weźże sobie zrób ten jasny brąz, o którym Ci mówiłam. Będzie super.

      Usuń
  6. Kurcze efekt bardzo mi się podoba - co ja bym dała za tak bujną czuprynę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka ilość włosów to często przekleństwo :) To tylko tak ładnie wygląda - w rzeczywistości są ciężkie, jest w nich gorąco, są upierdliwe w pielęgnacji i w sumie wyglądają ładnie bardzo rzadko, częściej jednak nie ;)

      Usuń
  7. śliczny kolor włosów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, użyłam czystego indygo.
    A co do płukanki - siedząc z zieloną papką na głowie obmyślałam recepturę mgiełki do włosów z indygo. Jeszcze nie wiem jak to wszystko zebrać do kupy, żeby mogło stać dłużej niż parę godzin nim indygo się utleni, ale się dowiem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pięknie wyszło... jak tak czytam o pozytywnym wpływie na włosy to mam ochotę nałożyć bezbarwną - dla wzmocnienia włosów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tuż po farbowaniu przesusz był straszny - ale mam wrażenie, że włosy tak wyglądały bo nie da się dokładnie wypłukać proszku samą wodą za pierwszym razem. Po pierwszym myciu moje włosy do dziś (jeszcze ich nie myłam ponownie) są tak cudowne, lśniące, miękkie, sypkie, och i ach, że naprawdę mogę Ci cassię polecić, jeśli daje te same efekty. Zajrzyj do Italiany, ona tam zdaje się pisze o bezbarwnej hennie: http://www.italianablog.com/search?q=henna

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger