Magiczne, hipnotyczne perfumy w olejku - Arabian Oud Ghroob


Przed napisaniem postu o perfumach zawsze sobie aplikuję ich trochę na nadgarstki, dzięki czemu w trakcie pisania mam stały kontakt z danym zapachem. Nie inaczej jest teraz - posmarowawszy sobie nadgarstki Ghroob napisałam tytuł posta i... zawiesiłam się na dobre pół godziny, wąchając go co chwilę i błądząc bezmyślnie, i bez celu po sieci.
Jest to jeden z tych zapachów, które mnie wyciszają i uspokajają. Częściej się uśmiecham nosząc go i spokojnie prę do celu, nie spalając się po drodze. Nic dziwnego, magiczne drewno oud zawiera sporą ilość substancji uspokajających i umożliwia dogłębne wyciszenie, a w większych stężeniach wręcz otumanienie. 

"Ghroob" podobno znaczy "zachód słońca" - jeśli tak, to jest to zachód słońca nad oazą pełną kwiatów i owoców, z rozgrzanym, złotym piaskiem dookoła. Zapach jest mocny, bo gdy po całym dniu robi się ciszej a temperatura pozwala wreszcie odetchnąć, czuć wyraźniej wszystkie zapachy. Ale nie jest przytłaczający, ma nieco tej nocnej świeżości w sobie. 



Nazwałabym go klasycznym zapachem orientalnym, gdyby nie lekkie, kwiatowo flirtujące nuty... Zapach ten jest najbardziej zmiennym, z jakim miałam do tej pory do czynienia. Potrafi być bardzo mocny, zdecydowany i ciężki, z nutami drewna, piżma, by po chwili ujawnić swoją chłodniejszą, bardzo elegancką naturę. Momentami jest jawnie słodki i przeuroczy, by za chwilę wszystko schować za zasłoną dymną i przeistoczyć się w upojne kadzidło. 

Co my tu mamy właściwie?
Nuty głowy: oud, biały szafran, cynamon, kwiat pomarańczy
Nuty serca: jaśmin, gardenia, róża bułgarska, nuty balsamiczne
Nuty bazy: drzewo sandałowe, biała ambra, piżmo, oud



Większość składników potrafimy sobie zapachowo wyobrazić. Wielkim wabikiem dla mnie zawsze jest zapach kwiatów pomarańczy - po niezapomnianej wiośnie i lecie spędzonych na Sycylii, gdzie widziałam setki kwitnących drzew pomarańczowych... ich gorzkawo-miodowy zapach czuć było wszędzie. Ale czym właściwie jest tajemniczy oud? Zapraszam na ciekawy post u Sabbath of Senses, która przybliża nam nieco historię tego składnika: KLIK!

Od razu uprzedzam - zapach nie rozwija się liniowo, ale poszczególne nuty przenikają się wzajemnie, przy czym żadna z wymienionych poszczególnych nut nie dominuje. Te perfumy grają jak Molvaer...





Po początkowym zachwycie lekkimi, bardzo zaskakującymi perfumami w olejku Al Haramain Bloom, o których pisałam tutaj: KLIK! to właśnie Ghroob jest tym zapachem, który noszę przez całą zimę i rozstać się z nimi nie mogę. 

Dostałam je od perfumerii Yasmeen po tym, jak przyznałam się, iż poszukuję jaśminu i imbiru w zapachach. Pani Justyna wybrała dla mnie kilka zapachów spośród olejków arabskich, które mogłyby spełniać moje oczekiwania - i spełniają je, a nawet zadowoliły oczekiwania nieuświadomione :) Ale zaskoczeń nadal jest wiele gdy wącham te zapachy. Te arabskie perfumy to zupełnie inny świat od znanego nam, z europejskiego rynku. Inaczej rozwijają się poszczególne nuty, inna jest trwałość, wydźwięk zapachów, wszystko jest... czy da się to inaczej nazwać niż: bardziejsze? ;)

Czuję się, jakbym ponownie odkrywała jazz.




Maleńka buteleczka Ghroob to mój obecnie najulubieńszy skarb, w sposób natychmiastowy poprawiający mi humor. W magiczny sposób od razu ustawia mnie na właściwe tory, a temu kto nie wierzy, że jazz w słuchawkach i dobry zapach przy nadgarstkach potrafią zbudować fantastyczny dzień - polecam spróbować. 



Oryginalne opakowanie Ghroob kosztuje tyle, co flakon dobrych, europejskich perfum alkoholowych. Z tą różnicą, że flakon 18 ml Ghroob wystarczy na... dwa lata używania? Trzy? A gdy wreszcie zbrzydnie - czy nie będzie stał i stał, dopóki się do niego nie wróci i wszystkie wspomnienia nie wrócą do nas, jakby działy się wczoraj? 

Można go kupić również w takim maleńkim roll-onie, jaki ja mam, o pojemności 1 ml za 25 zł. Mój jest zużyty w 1/3 po całej zimie używania. Wydajność poza europejską skalą.


Spośród trzech buteleczek, jakie widzicie na zdjęciu wyżej każdy zapach jest jak inny książę. Ghroob wziął mnie zanim go pocałowałam. Rasha cierpliwie czeka na buziaka, natomiast La Yuqawam udaje, że nic go to nie obchodzi... ale jest tam i przyciąga. 

Na koniec ostrzeżenie: mężczyzna wypachniony Ghroob jest uzależniający. Zostaliście ostrzeżeni.

Miłego dnia!
Arsenic

11 komentarzy:

  1. Pięknie opisałaś zapachy. Poczułam je prawie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie kusisz :) Przez sposób, w jaki opisujesz perfumy, mam ochotę rzucić wszystko i wykupić przynajmniej połowę asortymentu Yasmeen. Aż żałuję, że do Krakowa jest mi nie po drodze i nie mogę organoleptycznie zapoznać się ze wspomnianymi pachnidłami.

    Mam pytanie z innej beczki - miesiąc temu napisałam do Ciebie w sprawie analizy kolorystycznej i nie wiem czy mail się gdzieś zagubił, czy po prostu jestem beznadziejnym przypadkiem, któremu nie można pomóc ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodzę tamtedy bardzo często, muszę wreszcie tam wejśc ,bo już długo mam chcice na takie perfumy w olejku ;) A tymbardziej po Twoich postach, tak pięknie je opisujesz mmmm ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. chciałabym mieć orientalne perfumy, pachnące olejki, widziałam podobne w pachnącej krainie ale jednak powstrzymałam się od zakupów, poczekam aż wykończę część swoich zapachów

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj
    Ciągle chodzę wypachniona perfumami w kremie Al Rehab Al Sharquiah i z zachwytu wyjść nie mogę. Muszę strasznie dziwnie wyglądać jak co chwilkę niucham nadgarstki, ale jest to już chyba nałóg.
    A teraz znowu kusisz ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam gdzieś jeszcze kropelkę Ghroob, po tej recenzji muszę do niego wrócić i przypomnieć sobie zapach, chociaż z tego co pamiętam nie uwiódł mnie jakoś szczególnie (chociaż źle też nie było). Z Arabian Oud najbardziej spodobał mi się Hayati - niestety to "zwykłe" perfumy, nie olejek.

    Dam znać jakie wrażenia zostawi Ghroob po kolejnych testach.

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam perfumy w olejku <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Mniam! muszę kupić <3
    http://lilasmauve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. kusisz pięknie. Ja dopiero co kupiłam na helfach trzy olejki. Ale dwa są bardzo proste, po prostu neroli i paczula. Neroli już kocham, paczulę muszę oswoić ;) A trzeci to aprodesia i jest taki jaki powinien być sądząc po nazwie ;) ogólnie neroli bardzo wyrazista, pozostałe dwa lekkie i przyjemne. Chłopowi sie podobają więc na początek chyba jest dobrze. Ale ja zaczynam popadać i mam ochotę na więcej. Wiem że przy pierwszej wolnej chwili wpadnę do yasmeen i zaopatrzę się w olejek czekoladowy i malinowy, oraz może właśnie jakiś oud?

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam perfumy w olejku, pachną zupełnie inaczej, bardziej żywo. Poza tym, mam uczulenie na perfumy na bazie alkoholu i olejki to świetna alternatywa dla osób o podobnych skłonnościach :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak lubisz zapach jasminu to moze polubisz ten olejek do wlosow :)
    http://www.naturalne-piekno.pl/index.php?page=shop.product_details&flypage=flypage-ask.tpl&product_id=1614&category_id=99&option=com_virtuemart&Itemid=100089

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger