TAG: Moich siedmiu wspaniałych


TAG powstał spontanicznie podczas wieczornych rozmów fejsbukowych z Kuną Domową i SmykuSmykiem
Pati zrobiła już taki ranking na swoim facebooku, a my z wywieszonymi jęzorami się dołączyłyśmy komentując zawzięcie co się da. Wymsknęło mi się nawet, że skill oralny Maynarda Keenana sprawia, iż wybaczyłabym mu noszenie kiecek, bycie łysym i wzrost karakana - adoptowałabym go i tak.  
No więc - TAG, luźniej.  W niedzielę mi wolno :)


ZASADY:
1. Wymień 7 Twoim zdaniem seksownych/przystojnych mężczyzn: aktorów, piosenkarzy, postacie fikcyjne, animowane... - sky is the limit! Przykład: podoba Ci się aktor, ale grający akurat tę postać - wymień go!
2. Chociaż w jednym zdaniu wybór uzasadnij. Jeśli możesz dołącz zdjęcie lub filmik i opis osoby jeśli wiesz, że ta osoba może nie być bardzo znana.
3. Na wstępie zaznacz w jakiej wymieniasz kolejności: losowej, od najmniej do najbardziej przystojnego itp. 
2. Otaguj chociaż jedną osobę. Nie taguj jednak kogoś, kto już wypełnił taką listę - po co robić dwa razy to samo? ;)




Moja lista jest ułożona losowo, ciężko mi stopniować czy w ogóle definiować sposób czy intensywność "lubienia" tych ludzi.

No jasne, że pierwszy zostanie wymieniony Maynard Keenan. Bynajmniej nie z powodu jego wyglądu, bo fizycznie nie pociąga mnie w nim nic. Ale absolutnie fascynuje mnie jego wokal, którym potrafi wyrazić każdą emocję; potrafi pięknie, delikatnie zaśpiewać i wydrzeć się jak na mężczyznę przystało.  



Nie bez znaczenia jest też stylistyka, w jakiej się porusza - Tool, A Perfect Circle i ostatnio Puscifer. Wszystkie zespoły są kompletnie inne, ale każdy, cholera, udany i z charakterem.  Ruch sceniczny i przebieranki zdradzają wariata, a przecież taki z niego spokojny człowiek na pierwszy rzut oka ;) A ja do wariatów mam słabość straszliwą.



No i jest to mężczyzną, który robi wino - argument ostateczny.

Takich wokalistów, którzy robią na mnie ogromne wrażenie głównie poprzez właśnie swój "skill oralny" jest jeszcze kilku - Mike Patton, Layne Staley, Trent Reznor... Ale wówczas moja lista musiałaby mieć tak z piętnaście pozycji więcej. W sensie punktów.

Pojadę komerchą teraz, ale trudno. Muszę to powiedzieć - Brad Pitt starzeje się bardzo ładnie. 
W początkach jego kariery (to były, bodajże, czasy Thelmy i Louise)  był takim cukiereczkiem. Ot, kolejne ciastuszko jakich wiele - przyjemnie jest popatrzeć, ale głodu to to nie zaspokaja. No i się pomyliłam, swoimi rolami Pitt zaskarbił sobie moją wielką sympatię i szacunek. Widzieliście go w "Fight Club"? A w "12 małpach"? Nie mówiąc już o "Wywiadzie z wampirem", "Kalifornii" czy "Benjaminie Buttonie". 




W każdej roli wystaje mu wariat zza kołnierza, co przy uroczej, słodkiej buźce daje ciary. Jest świetnym aktorem, przyznaję mu to po latach. Pięknie się starzeje. Najbardziej podobał mi się - oczywiście - w długich, blond włosach. Było to w czasach "Wywiadu z wampirem". 


Wygląda więc na to, że nie znajdzie się na mojej liście żadne "ciało" po prostu. Tyle jest pięknych ciał, ostatnio nawet trafiłam na takie rzeźby surfując sobie po blogach blogspota - dopóki się nie zorientowałam, że jest to blog poświęcony panom o odmiennej orientacji, było nawet ciekawie. Trochę zbyt gładko i, jakby to ująć, serwilistycznie ;) ale na mięśnie można było popatrzeć przez chwilę.
Ale cóż mi po pięknej fizys, jeśli to ciało nie umie zainteresować swoim charakterem? Sztuką jest oczarować mnie swoim wokalem właśnie, albo swoją charyzmą. 

I w sprzeczności z tym, co przed chwilą napisałam, na kolejnej pozycji z listy znajdzie się nie jeden mężczyzna, ale cała grupka. Jest to echo mojej dziecięcej fascynacji kulturą Indian Północnoamerykańskich. Przeczytałam wtedy wszystkie westerny, jakie tylko były dostępne w szkolnej, a potem osiedlowej bibliotece, w których występował chociaż jeden Indianin, choćby zły i brzydki.


Zostało mi to do dziś, a o co chodzi? Chyba o tę niesamowitą dumę i siłę, bijącą z ich postawy. Podobnie jak u niektórych mężczyzn północy, którzy nigdy się nie garbili, nie okazywali słabości, byli wolni i mieli długie włosy :)  

I mieli, cholera, NOS! Nie ma, w mojej opinii, nic bardziej paskudnego, niż mężczyzna z małym nosem. 
Dobrze o tym wie Jason Statham, którego cięęęężko jest złapać z profilu. 


Cholernie mnie drażni ten jego niewydarzony nos - do tego stopnia, że nie mogę oglądać filmów, w których on występuje.  Choćby miał bicepsy jak kapusty, jest dla mnie nie w pełni mężczyzną, przez ten brak nosa właśnie. Ot, co. 

Wspomniałam już o wariatach? Kolejnym moim ulubieńcem jest Joker - tak, ta postać z Batmana. Zawsze byłam fanką czarnych charakterów i nawet pamiętam, że kiedyś z ciotką oglądałyśmy Wilka i Zająca (pamiętacie to?) - i na jej pytanie, kto wg mnie powinien wygrać, 5 letnia Ola z pełną zawziętością odpowiedziała, że Wilk ;) Już wtedy szlag mnie trafiał na myśl, jak sztampowa jest to bajka. 
Jokera lubię w każdym wydaniu. Postać kreskówkowa ujmuje mnie swoją kolorystyką, gładko zaczesanymi, zielonymi włosami, wspaniale skrojonym fioletowym garniturem i bezbłędnym uśmiechem. Chodząca złośliwość.




Nicholson zagrał go fantastycznie, z wirtuozerią i zadziornie. Jego Joker nie był po żadnej stronie - był swoją osobistą, samolubną stroną. Trochę świrnięty, ale z klasą.  



Heath Ledger już jednak zrobił z niego świra na całego, zerwał z tą gładkością i pokazał, że Joker jest w istocie chory psychicznie i z tą chorobą sobie średnio radzi.




 Uwielbiam wszystkie te kreacje i doceniam ile kunsztu wymagało ich stworzenie. Chyba jest to jedyna postać komiksowa, która tak do mnie przemawia i jest jakaś
Gdybym miała sobie zrobić kolejny tatuaż, pewnie uwzględniłabym w nim jakiś motyw z Jokerem. 

Kolejne połączenie ciałka, charyzmy, talentu... czyli sztampa nr. 2: Johnny. 
I znów, jak w przypadku Pitta, nie byłoby go tutaj, gdyby nie role, które sobie wybiera do zagrania i sposób, w jakie je później odgrywa. 


Kompletnie mnie zaskakuje za każdym razem, gdy wychodzi jego nowy film.  
Wydaje się, że - jak kot - chodzi własnymi ścieżkami i nie można go tak naprawdę nigdy w żaden sposób uwiązać

Ok, a teraz moje największe zauroczenie. Facet, który od stu lat wygląda tak samo dobrze. 


Jego syn też wygląda nieźle, ale... to nie jest Clint Eastwood ;) Poza tym, wiecie, tu chodzi o tę niepowtarzalną stylówę, "wchodzisz w tryb Clint Eastwood i kołysząc biodrami rozwalasz całą komisję"...


Nie ma żadnego znaczenia, ile ma lat. Zawsze wygląda świetnie. Ciekawe, czy jest równie fascynującym człowiekiem. Oglądaliście Gran Torino? Ostatecznie mnie do niego przekonał.

Naprawdę miałam problem z wyborem tego siódmego. Bynajmniej nie dlatego, że nikt mi nie przychodził do głowy, wręcz przeciwnie - opcji jest tyle, że mogłabym ułożyć listę i 49 wspaniałych. 

Niechaj więc będzie na koniec... i na dobranoc - nasz kochany Piotruś, którego głos wywołuje ciarrrry.  
I choć w sieci znaleźć można dużo ciekawsze jego zdjęcia, tym razem grzecznie ;)






Wszystkie zdjęcia wkleiłam używając ich oryginalnego adresu, żadnego nie ściągnęłam na dysk.  

Taguję niezłomnie Angel, która kocha TAGi, ale może się skusi wyjątkowo ;)

Miłego wieczoru!
Arsenic

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger