MÁDARA Fluid tonujący do twarzy Moon Flower


Mam go :) Skusiłam się jednak, przeglądnąwszy setki zdjęć w internecie i przeczytawszy sporo opinii o tym fluidzie. Przekonało mnie to, że jest dość transparentny i pięknie rozświetla twarz. Nie ukrywam też, że nazwa "Moon Flower" bardzo podziałała na moja wyobraźnię, która stworzyła sobie sama obraz bardzo jasnego, transparentnego i rozświetlającego podkładu. W rzeczywistości tak różowo już nie jest... a raczej właśnie różowo JEST.

Zanim pokażę Wam, jak wygląda on na twarzy, zobaczcie porównanie z kremem CC z Gosh.
Na zdjęciu po lewej stronie jest odrobina Gosha (kolor 02 Ivory), a po prawej właśnie Madara.



Aż jęknęłam z zawodu, gdy po raz pierwszy zobaczyłam kolor Moon Flower. Jest o dobrych kilka tonów dla mnie zbyt ciemny, a dodatkowo wpada w tony różowe. CC z Gosh jest zdecydowanie od niego jaśniejszy i może się na tym zdjęciu wydawać dla mnie idealny... ale weźcie poprawkę na to, że jest to swatch na dłoni. Twarz mam nieco jaśniejszą.

Okazuje się jednak, że Moon Flower bardzo ładnie adaptuje się do kolorytu skóry. Nie przyciemnia jaśniejszej skóry a za to przepięknie ją rozświetla. Rozumiem doskonale teraz te zachwyty nad nim.
Nie jest to typowy krem tonujący, ani tym bardziej krem BB czy CC. Powiedziałabym, że jest to raczej coś w rodzaju pielęgnacji uzupełniającej - a zatem świetnej jakości krem nawilżająco-pielęgnujący z ekoskładem i z dodatkową opcją wyrównania kolorytu skóry.

Skład Moon Flower:




  • Aqua - woda
  • Alcohol - alkohol
  • Glycerin - gliceryna
  • Rosa Damascena Flower Water - hydrolat z róży damasceńskiej
  • Simmondsia Chinensis Seed Oil - olej jojoba
  • Helianthus Annuus Seed Oil - olej słonecznikowy
  • Cetearyl Alcohol - alokohol cetearylowy, emolient, emulgator
  • Cetearyl Glucoside - Poliglukozyd alkoholu cetylostearylowego, emulgator O/W
  • Rosa Canina Fruit Extract - ekstrakt z dzikiej róży
  • Calendula Officinalis Flower Extract - ekstrakt z kwiatów nagietka
  • Chamomilla Recutita Flower Extract - ekstrakt z kwiatów rumianku
  • Plantago Major Leaf Extract - ekstrakt z liści babki zwyczajnej
  • Algae Extract - wyciąg z alg
  • Stearic Acid - kwas stearynowy, emolient, emulgator W/O
  • Palmitic Acid - Kwas palmitynowy, emolient, emulgator W/O
  • Tocopherol - witamina E
  • Ascorbyl Palmitate - Palmitynian askorbylu, pochodna witaminy C
  • Xanthan Gum - guma ksantanowa, zagęstnik
  • Sodium Phytate - Sól sodowa kwasu fitowego, związek chelatujący
  • Aroma - związki zapachowe
  • (may contain): - w zależności od koloru, może zawierać następujące barwniki:
  • CI 77019 - mika
  • CI 77891 - dwutlenek tytanu
  • CI 77491 - tlenek żelaza, czerwień
  • CI 77492 - tlenek żelaza, żółcień
  • CI 77499 - tlenek żelaza, czerń

Podobnie, jak to było w przypadku kremu pod oczy tej samej firmy (recenzja: KLIK!), również i w tym składzie mamy do czynienia z totalnym brakiem konserwantów. Cały układ jest zabezpieczony alkoholem, co mi akurat odpowiada wyjątkowo. Lubię takie proste, naturalne rozwiązania, alkohol bowiem podrażnia zdecydowanie mniej niż konserwanty. 

Skład zachwyca: mamy tutaj same naturalne składniki, garść świetnych ekstraktów działających łagodząco, antyoksydacyjnie i odżywczo, a wszystko okraszone odrobiną lekkich olejów jojoba i słonecznikowego. Krem ten z powodzeniem można stosować jako zwykły, codzienny nawilżacz, który oferuje dodatkową opcję lekkiego wyrównywania kolorytu skóry i rozświetlenia. 

A jeśli ktoś potrzebuje większego krycia - nie ma problemu, na ten krem można nałożyć swój zwykły podkład lub minerały. Jest on naprawdę tak lekki jak krem nawilżający, krycie daje wręcz minimalne - "test tatuażu" pokazuje, że w istocie nie można traktować go jak coś "podkładopodobnego".

Nawilża za to bardzo porządnie, a co mnie urzekło kompletnie, to rozświetlenie jakie daje... wiecie, że jestem zakochana w produktach rozświetlających i dlatego kocham Primery Glow oraz Satin z Kolorówki. Z tego też powodu polubiłam się z kremem CC z Gosh - on też pięknie rozświetla, daje jednak zdecydowanie mocniejsze krycie i spokojnie można nim uzyskać efekt tapety, jeśli się postaramy. Tutaj nie ma takiej opcji, a co więcej - to rozświetlenie nie jest "drobinkowe", lecz daje taflę błysku w miejscu, w którym pada światło. Jeśli ktoś lubi swoją cerę, może używać tego kremu na co dzień i kompletnie zrezygnować z używania jakichkolwiek innych kosmetyków, wliczając w to rozświetlacz. Uwielbiam!


Wybaczcie włosy i brwi w nieładzie, to był dzień porządków domowych, makijaż sprowadzony do totalnego minimum. Macie przy okazji pogląd na to, jak fluid ten wygląda u mnie po paru godzinach na twarzy.

Fluid ten nie ciemnieje na twarzy, absolutnie nie ma mowy o smugach czy zbieraniu się w zmarszczkach - tak samo, jak się to nie dzieje w przypadku każdego innego kremu nawilżającego na dzień. 
Moon Flower genialnie współpracuje z Primerem Satin z Kolorówki - oba leciutko wyrównują koloryt skóry, oba delikatnie rozświetlają, dogadały się i wyglądają pięknie na skórze, która nie jest przy okazji przeciążona nadmiarem szpachli.

Trudno jest się przestawić na zupełnie inny rodzaj produktu, który teoretycznie znamy i wiemy jak używać. Jeśli jednak raz "załapiemy" o co w nim chodzi, naprawdę można się zakochać. Kluczem tutaj jest zweryfikowanie swoich oczekiwań - jeśli potrzebujemy mocnego krycia i matu, cóż, to nie jest ten produkt. Jeśli jednak szukamy kremu na co dzień, który nam dobrze dokarmi i nawilży cerę a przy okazji zaskoczy pozytywnie jej wyglądem po aplikacji - to jest ten produkt. 

Mój egzemplarz pochodzi ze sklepu Matique: KLIK! 50 ml tego fluidu kosztuje 112 zł i moim zdaniem wart jest tych pieniędzy. Zastępuje co najmniej dwa produkty, a dodatkowo skład, jaki otrzymujemy, jest w pełni naturalny i organiczny. 

Dostępne są dwie wersje tego fluidu. Moon Flower przeznaczony jest dla - szeroko pojętej - kolorystyki chłodnej, do których zaliczają się i kompletne bladawce, jak i te nieco ciemniejsze. Kolor pięknie adaptuje się do koloru skóry.
Alternatywą jest Sun Flower o nieco bardziej brzoskwiniowo-słonecznym kolorycie, który podpasuje bardziej dziewczynom o ciepłej kolorystyce.

Ściskam i pozdrawiam
Arsenic

3 komentarze:

  1. ja raczej oczekuje krycia i matu więc produkt nie dla mnie, kiedyś mu się przyglądałam gdy szukałam kremu tonującego ale ostatecznie patrząc na skład stwierdziłam że nie dla mnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Też jestem oczarowana tymi produktami, zwłaszcza serum przeciwzmarszczkowym i fluidem nawilżających. Fantastyczne, marzy mi sie i podklad :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tylko z próbek. Rozważam jednak zakup, bo nie potrzebuje mocnego krycia.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger