DIY: Serum cztery oleje (z kwasami)
Uwielbiam odkrywać nowe oleje do pielęgnacji, a sklepy z półproduktami prześcigają się w wynajdywaniu coraz to bardziej zwariowanych surowców. Olej z nasion pomidora? Jak się nad tym zastanowić, to to niezłe wariactwo jest. Myśleliście o tym, ile nasionek trzeba wytłoczyć, żeby uzbierało się choćby 10 ml czystego oleju?
Pisząc więc, że "uwielbiam" je odkrywać, możecie się domyślić, że gdy podczas zakupów natknę się na takie cudo, wrzucam je do koszyka z dzikim chichotem ;)
A co za tym idzie, mam takich zjawisk w szufladzie sporo.
Jakoś tak już się u mnie dzieje, że chętka na tworzenie nowych receptur chwyta mnie najczęściej wieczorami - czyli akurat wtedy, gdy nie ma dobrego światła do fotografowania :P Zdecydowana większość receptur więc z tego powodu w ogóle nie jest publikowana na blogu - chyba, że robię daną rzecz kolejny raz, wówczas już dbam o odpowiednie warunki.
Ale dzisiejszy przepis jest z rodzaju tych, które światła dobrego nie potrzebują a są naprawdę fajne. Mowa o kolejnym serum olejowym z kwasami - ale tym razem z kwasem alfa liponowym i salicylowym, oraz na bazie czterech naturalnych olejów bardzo wysokiej jakości.
Te cztery oleje to takie cacuszka, które czekały w mojej szufladzie "surowcowej" na swój moment. Szkoda mi było robić z nich po prostu krem, ponieważ są to oleje naprawdę cenne i wyjątkowe. Lubię pielęgnację olejami, a że okres jesienny przed nami, warto to połączyć z kuracją kwasami.
Oczywiście, jest to po prostu kolejne serum olejowe u mnie, ale z troszeczkę zmienioną formułą w porównaniu z tym: KLIK! czy nawet tym: KLIK!
Chyba po prostu trzeba się pogodzić z faktem, że na moim blogu przeróżnych przepisów na sera olejowe z kwasami będzie dużo. I dobrze - dzięki temu każdy znajdzie przepis dla siebie.
Niekwestionowaną gwiazdą tego serum jest olej Sacha Inchi, który mam ze sklepu Blisko Natury. Jest to, proszę Państwa, taki olej, który jak najbardziej można stosować solo. Jest bardzo lekki, pachnie trochę orzechowo a trochę korzennie, cudownie się wchłania i daje natychmiastowe ukojenie skórze suchej czy podrażnionej. Świetnie się sprawdza w przypadku podrażnień czy oparzeń słonecznych, na własnej skórze przekonałam się także, że przyspiesza gojenie uczuleń wszelkiego typu.
Od kiedy Lili wspomniała o nim u siebie (KLIK!) pomyślałam, że bardzo chciałabym go spróbować.
Odsyłam Was do jej postu - znajdziecie tam wszelkie informacje o samym oleju.
![]() |
Źródło: http://pachnaca-kraina.pl/inca-inchi |
Jest to absolutnie genialny olej dla osób borykających się nie tylko z trądzikiem, ale i z egzemą czy atopią, tudzież podrażnieniami wszelkiej maści.
Olej z nasion pomidora wrzuciłam kiedyś do koszyka podczas zakupów w sklepie Zrób Sobie Krem z tą myślą, że wykombinuję z niego jakiś hiper-ekstra kosmetyk. No i skończył jak wszystkie inne oleje u mnie :)
Olej ten jest z kolei potężnym antyoksydantem i dostarczycielem karotenoidów oraz flawonoidów, bogaty jest też w aminokwasy.
Czwartym gagatkiem w tej recepturze jest stary, dobry olej z żurawiny - w tym towarzystwie naprawdę wygląda swojsko jak ziemniaki z kapustą ;) A tymczasem olej żurawinowy jako jedyny posiada naturalny stosunek kwasów omega-6 do omega-3 wynoszący 1:1. Taki stosunek jest niezwykle istotny w przypadku absorpcji i wykorzystania niezbędnych kwasów przez skórę. Badania wykazały, że kwasy omega-3 w znaczącym stopniu odżywiają skórę, zaś przy odpowiednim zbalansowaniu z kwasami omega-6 stopień ten zdecydowanie wzrasta. Nie ma drugiego naturalnego oleju, który oferuje równowagę omega-3 do omega-6 1:1.
Skład serum kwasowego "Cztery oleje" - ok. 54 g
(no, korciło, korciło bardzo, żeby je nazwać szumnie: cztery pory roku, czy coś w ten deseń):
- Olej Sacha Inchi - 15 g
- Olej z czarnuszki siewnej - 10 g
- Olej z nasion pomidora - 10 g
- Olej żurawinowy - 10 g
- Witamina E - 5 g
- Kwas alfa-liponowy - 2,7 g
- Kwas salicylowy - 1,3 g
Wszystkie składniki podlinkowałam Wam bezpośrednio do sklepów, z których pochodzą aby było łatwiej je odnaleźć. Koszt wszystkich składników, kupionych w najmniejszych opakowaniach wynosi 76,81 zł i pozwala na zrobienie co najmniej dwóch takich porcji.
Proporcje pomiędzy poszczególnymi olejami nie są istotne. Ważne, aby wszystkich razem było 45 gramów, dopełniamy do 50 gramów witaminą E.
Wybrałam kwas alfa liponowy jako najzwyczajniej w świecie mój ulubiony (tuż po kwasach PHA), który świetnie sprawdza się na mojej skórze i dobrze współpracuje z kwasem salicylowym.
Jeśli chcecie, możecie dodać do tej mieszanki również witaminę C rozpuszczalną w tłuszczach - ja jej nie dodałam tylko dlatego, że nie miałam jej pod ręką ;)
Po zmieszaniu wszystkich składników kwasy będą potrzebowały czasu aby "dojść do siebie" i się porządnie rozpuścić w olejach... A i tak całkiem prawdopodobne jest to, że podczas aplikacji będziecie wyczuwać pod palcami paproszki nierozpuszczonych kwasów. To jest w porządku, ot, taki urok samoróbek.
Kwasy pewnie nieźle rozpuściłyby się w podgrzanych olejach, ale niech Was ręka Boska broni przed podgrzewaniem tych czterech olejów! Żal olejów, naprawdę. Stracą wszystkie swoje cenne składniki, które decydują o ich wartości. Całym sensem tego typu kosmetyków samorobionych jest właśnie dobór wartościowych składników, które w tanich, sklepowych kosmetykach zastępują trójglicerydy czy oleje rafinowane.
Witamina E w tej ilości całkiem nieźle zagęściła cały kosmetyk i sprawiła, że wchłania się on zdecydowanie wolniej. Świetnie się nadaje dzięki temu do długiego, porządnego masażu twarzy, ale jeśli wolicie lżejsze formulacje, zmniejszcie ilość witaminy E do ok. 2-3% (ok. 1-1,5 g).
Serum ma kolor zielonkawy... musicie uwierzyć na słowo, bo zdjęcia koloru nie oddają ;) Pachnie ziołowo-korzennie, ale przyjemnie. Oczywiście, jeśli macie taki kaprys, można dodać do niego kilka kropli ulubionego olejku eterycznego, ja z tego tym razem zrezygnowałam.
Jak stosować?
Jak każde inne serum olejowe, przy czym polecam jednak porę wieczorową. Po prostu dla wygody. Serum wchłania się nieźle, ale wymaga do tego długiego masażu - żółwik każdemu, kto ma na to czas rano ;)
Ze względu na obecność kwasu salicylowego tonik NIE może być używany przez osoby uczulone na salicylany (np. aspirynę) oraz przez kobiety w ciąży.
Mam zamiar spróbować też wreszcie tego serum na skórę głowy - no co, głowie też się należy masaż i złuszczanie naskórka a włosom te wszystkie oleje mogą zrobić tylko dobrze. Dam znać, jak się sprawdził w tej roli ;)
Jak się kwasicie tej wiosny... tfu, jesieni? :P
Ściskam
Arsenic