Pożegnanie z latem i przebarwieniami - przepis na marchewkowe serum z kwasami
Niezależnie od tego, jak dobrze chronię swoją skórę przed wpływem słońca - przebarwienia i tak się pojawiają. U mnie najczęściej zlokalizowane są w zewnętrznych kącikach oczu. W tym roku są znacznie mniejsze niż do tej pory, ale jednak są... dlatego gdy tylko słońce zacznie mniej przygrzewać, warto wprowadzić znów kwasy do pielęgnacji. A najlepiej w postaci przeuroczo pomarańczowego olejku z kwasami, który może pełnić różne funkcje, choć ostateczny wynik jego stosowania jest jeden - wyraźnie rozjaśniona cera z wyrównanym kolorytem. A do tego świetnie nawilżona i odżywiona, oraz chroniona przed wpływem wolnych rodników.
Jakiś czas temu pokazywałam Wam prosty przepis na serum olejowe z kwasem alfa liponowym: KLIK! Bardzo je lubię i stosuję często, zmieniając jedynie olej bazowy aby znaleźć kompozycję absolutnie dla mnie najlepszą, ale tym razem potrzebuję czegoś mocniejszego.
Kwas salicylowy czeka grzecznie w moim magazynku kosmetycznym na swoją kolej, podobnie jak i inne surowce, które - jak się okazuje - całkiem nieźle radzą sobie z przebarwieniami. Postanowiłam stworzyć silne serum na przebarwienia łączące w sobie i kwasy, i dobrej jakości oleje.
Składniki na pomarańczowe serum z kwasami (na ok. 50 g serum):
- Olej z kiełków pszenicy - 17,5 g
- Macerat z marchwii - 17,5 g
- Emulgator SLP - 5 g
- Witamina C rozpuszczalna w tłuszczach - 4 g
- Witamina E - 2,5 g
- Kwas alfa liponowy - 2,5 g
- Kwas salicylowy - 1 g
- Olejek z drzewa herbacianego - kilka kropli
Wielokrotne aplikacje salicylanów mogą skutecznie zwiększyć ekspozycję skóry właściwej i naskórka na promieniowanie UV. Podczas stosowania kwasu salicylowego należy więc skórę chronić stabilnymi filtrami przeciwsłonecznymi.
Kwas alfa liponowy jest bardzo silnym antyoksydantem, około sto razy silniejszym niż kwas askorbinowy - witamina C. Skutecznie chroni przed wpływem promieniowania UV i przed działaniem wolnych rodników tlenowych, rozjaśnia skórę, działa przeciwzapalnie oraz przeciwzmarszczkowo. Ze względu na swoją budowę bardzo łatwo przenika do wnętrza skóry.
Witamina C rozpuszczalna w tłuszczach (Ascorbyl Palmitate) to - wbrew reklamom - nie jest najbardziej trwała forma witaminy C, choć bez wątpienia jest bardziej trwała od kwasu L-askorbinowego. Najbardziej trwałą formą witaminy C jest sól magnezowa fosforanu askorbinowego - to tak, żebyście wiedziały :) Więcej info o działaniu witaminy C znajdziecie tutaj: KLIK1! i KLIK2!
Olej z kiełków pszenicy świetnie nawilża skórę, jest bardzo bogaty w witaminy a także pomaga walczyć z przebarwieniami i bliznami.
Macerat z marchwii jest wykorzystywany w kosmetyce głównie z powodu bogactwa naturalnych karotenów, które stosuje się w preparatach przeciwstarzeniowych i nawilżających. Główna substancja czynna oleju, czyli prowitamina A (beta-karoten), która pod wpływem witaminy E przekształca się w skórze w witaminę A, pełni przede wszystkim funkcje regulacyjne i pomaga zachować dobrą kondycję skóry.
Normalizuje grubość i strukturę warstwy rogowej naskórka co prowadzi do wzmocnienia jego funkcji ochronnej i zmniejszenia TEWL. Poprawia stan tkanki łącznej skóry właściwej, a tym samym skóra staje się bardziej jędrna, elastyczna oraz zmniejsza się ilość zmarszczek.
Systematyczna aplikacja maceratu marchwiowego zwiększa regenerację komórek skóry o 30% i powoduje znaczne wzmocnienie skóry właściwej.
Olej ponadto wykazuje właściwości przeciwzapalne, immunostymulujące, wygładzające, zmiękczające, brązujące, chroniące przed promieniami UV i przebarwieniami, przyspieszające gojenie drobnych zranień, oparzeń, owrzodzeń, czyraków, przewlekłych chorób skóry.
Aplikacja oleju z marchwi jest szczególnie zalecana w przypadku łagodzenia skutków poparzeń słonecznych. Składniki oleju wykazują również działanie antyrodnikowe.
Olejek z drzewa herbacianego działa antybakteryjnie, skutecznie odblokowuje pory skóry, przy regularnym stosowaniu znacznie poprawia ogólny wygląd i stan cery, zmniejsza plamy po opalaniu na słońcu lub w solarium.
Dodatkowo, w przepisie jest emulgator - pewnie zastanawiacie się, po co on tam jest potrzebny. Otóż po to, aby serum dobrze łączyło się np. z kwasem hialuronowym czy żelem borowinowym, jeśli mamy taką fantazję. Po drugie - serum to można stosować jako olej-maseczkę, którym wymasujemy porządnie twarz, po czym spłuczemy samą wodą. Dodatek emulgatora sprawi, że olej zmyje się z twarzy bez potrzeby użycia detergentów i nie zostawi jej odtłuszczonej.
Wykonanie
Zrobienie tego serum jest równie proste jak serum z samym kwasem alfa liponowym. Należy zwrócić szczególną uwagę na to, aby wszystkie zlewki, bagietki jak i buteleczka, do której przelejemy gotowe serum, były zdezynfekowane i zupełnie suche. Jeśli w butelce zawieruszy się parę kropli wody, dodatek emulgatora sprawi, że serum połączy się z wodą tworząc emulsję, która niestety już po tygodniu może się zepsuć gdyż w formulacji nie ma konserwantu. Jest tylko witamina E wydłużająca trwałość olejów.
Zlewkę stawiam na wadze, taruję ją i po kolei wlewam olej z kiełków pszenicy oraz macerat marchwiowy - obu razem ma być 35 g.
Oba oleje mają piękny, pomarańczowy kolor. Maceratu marchwiowego zaleca się dodawać niewiele do kremów, z tego względu, że farbuje skórę - ale to serum jest tak skonstruowane, że nie pozostaje na skórze, dlatego pozwoliłam sobie poszaleć z ilością karotenów w składzie :)
Do olejów dodaję emulgator. Jest on dość gęsty, dlatego potrzeba chwili aby odmierzyć odpowiednią jego ilość. Łączy się z olejami naprawdę świetnie - wystarczy zamieszać bagietką.
Teraz dodaję jeszcze witaminę E i kwestię składników olejowych mam z głowy.
Mając oleje z emulgatorem już wymieszane, dodajemy wszystkie nasze proszki - witaminę C oraz kwasy salicylowy i alfa liponowy.
Muszę wyjaśnić pewną kwestię - kwas salicylowy rozpuszcza się w olejach, to wszyscy wiedzą. Kwas alfa liponowy natomiast rozpuszcza się zarówno w olejach jak i w wodzie, w tych pierwszych lepiej jeśli oleje są podgrzane. Niemniej, ja nie podgrzewam swoich olejów, ponieważ są to wysokiej jakości oleje nierafinowane, naturalne, pełne witamin i dobroci, które rozpadają się pod wpływem temperatury.
Ba, olej z marchwii powinien być przechowywany bez dostępu światła, aby beta-karoten nie uległ utlenieniu. Szkoda byłoby mi tak po prostu pozbawić te oleje ich świetnych właściwości tylko po to, aby kwasy rozpuściły się w nich szybciej. One i tak się rozpuszczą, gwarantuję. Wystarczy serum zrobić wieczorem i zostawić je na noc, rano mamy gotowy produkt.
Można pomóc sobie w mieszaniu używając spieniacza do mleka, choć i sama bagietka w zupełności wystarczy. Ważne jest tylko, aby dokładnie rozbić i rozetrzeć grudki kwasów - zwłaszcza alfa liponowy lubi się zbrylać.
Na koniec dodaję kilka kropli olejku z drzewa herbacianego. Jest to składnik w zupełności opcjonalny, ale gorąco polecam z niego nie rezygnować. Olejek z drzewa herbacianego to cud-miód składnik dla skóry trądzikowej, przetłuszczającej się - ale nie tylko. Działa lekko ściągająco i znacznie przyspiesza procesy regeneracji skóry. Dodatkowo, sam w sobie również pomaga pozbyć się plam posłonecznych.
Równie dobrze na przebarwienia działa olejek sandałowy - ma on działanie regeneracyjne i łagodzące na skórę, stosowany na przebarwione miejsca pomaga wyrównać koloryt skóry. Pomaga utrzymać cerę jasną i o zdrowym wyglądzie.
Jak stosować?
Po wymieszaniu wszystkich składników otrzymujemy ogniście pomarańczowe serum antyoksydacyjno-peelingujące, które dodatkowo normalizuje pracę gruczołów łojowych. Jest dość lekkie, wchłania się na skórze dłoni praktycznie do matu - jeśli wmasujemy go dosłownie kroplę lub trzy. Niemniej, lekko barwi skórę, dlatego warto jest je stosować do cowieczornego masażu twarzy (wówczas bierzemy więcej niż 4 krople) a następnie spłukać wodą.
Można też po masażu zostawić je na skórze i potraktować tym samym jak serum na noc, pod wybrany krem - a wszystko zmyć rano po przebudzeniu. Polecam tę opcję jednak osobom już przyzwyczajonym do działania kwasów. I zdecydowanie polecam najpierw zapoznać się z formułą tego serum - nie każdej cerze bowiem przypasuje zostawienie go na całą noc.
Jak ze wszystkimi serami olejowymi, tak i to można zmieszać np. z kwasem hialuronowym lub żelem borowinowym. Powstanie żółciutka emulsja, która wspaniale nawilży skórę, wyrówna jej koloryt a po dłuższym stosowaniu pomoże walczyć z przebarwieniami po lecie.
UWAGA! Podczas stosowania tego serum bezwzględnie należy pilnować ochrony przeciwsłonecznej.
Jeszcze mała uwaga odnośnie opakowania - nie sugerujcie się moimi zdjęciami. Moje serum zapakowałam w plastikową, przejrzystą butelkę 100 ml, ale ja swoje serum trzymam głęboko w łazience, i nigdy nie jest ono wystawiane na działanie promieni słonecznych.
Jeśli trzymacie swoje serum np. w pokoju na toaletce lub w Waszej łazience jest okno - zdecydowanie radzę przelać serum do butelki z ciemnego szkła. Szkoda beta-karotenu, który błyskawicznie się utlenia pod wpływem działania promieni słonecznych, przez co kosmetyk traci swój kolor i silne działanie.
Ten kosmetyk sprawdzi się też świetnie wczesną wiosną lub pod koniec zimy - jako trening przygotowawczy dla skóry na nadchodzące lato :) Naprawdę polecam, przepis jest bardzo prosty a działanie ma świetne.
Buziaki
Arsenic