Arsenic w kuchni: robimy suszone pomidory
No zwariowałam. Raz, że naprawdę zwariowałam na punkcie smaku tej potrawy, dwa, że wstrzeliłam się w sezon na pomidory jak przysłowiowa baba z wesela, nie ma co. Ale dopóki pogoda dopisuje, można jeszcze dostać naprawdę dobre pomidory we względnie niskiej cenie - dlatego stwierdziłam, że od razu podzielę się z Wami przepisem na suszone pomidory. Takie pyszne, że ledwo udało mi się cokolwiek zawekować "na Święta" ;P
Suszone pomidory uwielbiam od zawsze. Kryzys miałam gdy przez rok mieszkałam na Sycylii i po prostu na własne oczy widziałam jak się produkcja takich rarytasów w rzeczywistości odbywa. O ile mogę zdzierżyć jeszcze własnoręcznie przez babcię Franceskę robione oliwki, w których trafić się może robal, tak widok pomidorów suszonych na wielkiej płachcie folii rozłożonej wprost na ziemi, po których chodziło wszystko co żywe na tejże Sycylii - od kotów, poprzez jaszczurki a na zalęgniętych w nich larwach much kończąc, sprawił, że na parę ładnych lat odrzuciło mnie od suszonych pomidorów. Niemniej - uwielbiam, zażeram się.
Dlatego gdy trafiłam na ten przepis na Fochu uznałam, że oto jasne dni dla mnie nastały i już teraz niecierpliwie czekam na sezon pomidorowy 2015, aby narobić tych weków taką ilość, jakiej nie przeżrę przez najbliższych 10 lat.
Pomysł jest banalnie prosty - jeśli nie możemy sobie wysuszyć pomidorów na słońcu, po których będą deptać koty a muchy do woli składać jaja, zróbmy je sobie w piekarniku. Przy czym od razu dodaję uwagę: ma to naprawdę sens, jeśli faktycznie jest sezon na pomidory i mamy ich od groma po niskiej cenie. Z kilograma pomidorów wychodzi od biedy jeden mały słoiczek, który po otwarciu nie przetrwa nawet dwóch minut.
Poza sezonem proponuję suszyć sobie niewielkie porcje pomidorów "na już", do obiadu czy do sałatki do pracy/na uczelnię. Po prostu dlatego, że roboty z nimi niewiele a tak przyrządzone pomidory mają bardzo wzmocniony smak. Kto powiedział, że wszystko trzeba wekować?
Co będzie potrzebne?
- pomidory - najlepsze, jakie możesz dostać. Dojrzałe, wonne, piękne, najlepiej wyhodowane samodzielnie. Ilość? Ile wlezie/ile uniesiesz!
- olej słonecznikowy
- sól, pieprz, kolendra, świeża bazylia
- główka czosnku
Celowo nie podaję ilości, bo to jest naprawdę jedna wielka zmienna. W zależności od stopnia wysuszenia pomidorów czy wielkości słoika - potrzeba więcej lub mniej oleju.
Dobór przypraw jest zupełnie subiektywny - podałam Wam te, których ja użyłam do stworzenia mojego pierwszego słoja z suszonymi pomidorami. Za kolendrą wariuję ostatnio bardzo - dodaję jej do wszystkich potraw, a świeża bazylia, cóż, to po prostu klasyka. Czosnek musi być i basta.
Potrzebne będzie też sporo cierpliwości do tego wszystkiego. Jeśli suszymy pomidory z opcją wekowania, będzie trochę z tym roboty. Zatem:
Myjemy pomidory i kroimy w cząstki. Ja pokroiłam swoje pomidory we wszystkie możliwe rodzaje "cząstek" aby wybadać, które dają radę najlepiej. Okazuje się, że najsłabiej wypadły "ósemki", czyli ćwiartki przekrojone jeszcze na pół. Ćwiartki jeszcze dają radę, ale najepiej sprawdziły się plastry z pomidora przekrojonego w poprzek - czyli odkrawam "czapeczkę" pomidora i zjadam, resztę kroję dalej w plastry ok. 1 - 1,5 cm grubości.
Piekarnik odpalam na 100 stopni Celsjusza z termoobiegiem - a po doświadczeniu z pierwszą blachą ususzonych pomidorów, polecam od razu 150 stopni.
Blachę wykładam papierem do pieczenia lub folią aluminiową, przy czym druga opcja wymaga posmarowania folii odrobiną oleju. Na nią wykładam plastry pomidorów, lekko solę i do piekarnika, w którym zostawiam lekko uchylone drzwiczki aby wilgoć parująca z pomidorów miała którędy się wydostać i proces suszenia miał generalnie sens.
Polecam od razu przygotować i suszyć jednocześnie 2 lub nawet 3 i 4 blachy naraz - ekonomiczniej jest.
Gdy uznamy, że pomidory są wystarczając suche (suche, a nie zwęglone!), trzeba je wyjąć, przełożyć na czysty talerz lub deskę i odstawić na chwilę, aby wystygły. Gdy wystygną, są właściwie gotowe do jedzenia - wystarczy oprószyć je odrobiną pieprzu czy innych ulubionych przypraw, dodać listek bazylii i dodatek do kanapki czy sałatki, czy nawet obiadu jest gotowy.
Jeśli mamy tych pomidorów dużo, polecam włożyć je do wyprażonych uprzednio słoików - jedna warstwa pomidorów, warstwa czosnku i liści bazylii + przypraw, na to znów warstwa pomidorów. Trzeba je nieco docisnąć, bo lubią zajmować dużo miejsca - lepiej aby w słoiku jednak znalazło się dużo pomidorów upakowanych dość ściśle, niż żeby te puste przestrzenie wypełniał olej. Ekonomiczniej jest.
Na wierzch piramidy pomidorowej kładę kilka liści bazylii i parę plastrów czosnku i zalewam całość gorącym olejem słonecznikowym. Trzeba odczekać chwilę, żeby olej wsiąknął w pomidory i przedostał się do wszystkich pustych przestrzeni - a następnie dolać go tyle, aby zasłonił pomidory. Wycieramy gwint słoika do sucha, zakręcamy i stawiamy słoik na zakrętce - zapasteryzuje się sam.
Polecam spróbować zrobić takie pomidory też z ziarenkami pieprzu zamiast dodawać mielony, albo łączyć je z innymi przyprawami - korci mnie połączenie smaku suszonych pomidorów ze świeżym imbirem...
Smacznego!
Arsenic
Cudowny przepis! Spróbuję jeszcze dostać pomidory (choć mnie tam muchy sruchy, koty i inne jaszczurki nie przeszkadzają, mało obrzydliwa jestem :P). Ale powiedz, nie lepiej zalać oliwą?
OdpowiedzUsuńTo zależy, czy lubisz smak oliwy. Jest on dość intensywny i obawiam się, że może kompletnie zdominować pomidory.
OdpowiedzUsuńA lubię, lubię :) Dzięki za odpowiedź!
OdpowiedzUsuńTeż robiłam w tym roku suszone pomidory, tylko nie kładłam ich do słoików, ale włożyłam do zamrażarki. Teraz po prostu wyjmuję i rozmrażam ilość jaka jest mi potrzebna. Chociaż muszę przyznać że połowa została zjedzona zanim miała szansę trafić do zamrażarki!
OdpowiedzUsuńSuszone pomidory jadłam tylko raz, ale może czas zrobić je w domu :)
OdpowiedzUsuńświetne rozwiązanie, ja za suszonymi pomidorami nie przepadam, ale takie własnej roboty może skusiłyby mnie ;)
OdpowiedzUsuńu mnie pomidory tym roku to była porażka, niestety :/ jakaś pleśń się wdarła do tunelu i zanim cokolwiek dojrzało to zaczynało czernieć i gnić ;___; ale jak się znowu trafi takie lato, że będziemy zasypani pomidorowym urodzajem to na pewno wypróbuję!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie pomidorki ^^
OdpowiedzUsuńMuszę zdecydowanie kiedyś twój przepis wypróbować :)
OdpowiedzUsuń