Indygo - farbowanie n-te, udoskonalone
Po pierwszych, nieśmiałych farbowaniach henną opracowałam, ulepszając każde kolejne farbowanie, najlepszą dla mnie metodę na uzyskanie naturalnej czerni, pokrycie siwych i polepszenie ogólnej kondycji moich włosów. Ciekawi, jak farbowanie indygo wygląda u mnie teraz? Gdzie kupuję, co dodaję i w jakim stanie są moje włosy?
Przede wszystkim, znalazłam darmowego e-booka, w którym autorka opowiada bardzo szczegółowo o roślinach używanych do farbowania włosów, jak się je przygotowuje, jak się farbuje włosy henną, no, słowem, kompendium wiedzy, a w dodatku za darmo do pobrania tutaj: KLIK!
Chcąc uzyskać odpowiedni dla mnie odcień - a więc naturalnej, nie chemicznej, czerni, mieszam Indygo z innymi ziołami polecanymi do pielęgnacji włosów. A więc z tymi, o których pisałam w tym poście: KLIK!
Najlepiej u mnie sprawdza się mieszanka 1:1 Indygo z Ecliptą - daje to u mnie fajny, bardzo naturalny dla mnie kolor a przy tym dobrze kryje siwe. Kolor jest na tyle zbliżony do mojego, że całą głowę farbuję co kilka miesięcy taką mieszanką, a czystym Indygo tylko skronie (gdzie mam najwięcej siwych włosów) co 3-4 tygodnie.
Zrezygnowałam z dodatku Khadi Ciemny Brąz - farbował moje siwe niemal na rudo, co dawało fatalny efekt. Dobrym pomysłem jednak jest pofarbowanie najpierw wszystkich włosów brązem z Khadi, a potem Indygo... jeśli ktoś ma czas na takie zabawy.
Do mojej mieszanki Indygo z Ecliptą dodaję przeważnie łyżeczkę soli (tak zaleca autorka wyżej podlinkowanego e-booka, jeśli włosy są oporne w farbowaniu, jak np. właśnie siwe) oraz pantenol i żel hialuronowy. Zrezygnowałam z dodawania odżywek gdy zauważyłam, że moim włosom nie robi to żadnej różnicy. Farbowałam je już czystym Indygo, jak również z dodatkiem odżywki czy maski - efekt jest ten sam. Natomiast iście spektakularne wyniki osiągam właśnie gdy do mieszanki dodam pantenol, żel hialuronowy, spirulinę czy keratynę.
Farbowanie henną traktuję jak specjalny super-hiper-ekstra zabieg pielęgnujący włosy, dlatego nie żałuję sobie półproduktów. 10% żelu hialuronowego i tyle samo pantenolu oznacza często naprawdę spore ilości, biorąc pod uwagę ile henny trzeba na pokrycie w całości włosów do pasa.
Moje włosy po takim farbowaniu są wyjątkowo lśniące, gładkie, cudowne. Uwielbiam je!
Do mieszanki czasami dodaję też kilka kropli olejku eterycznego - moimi ulubionymi są lawendowy i bergamotowy za cudowny zapach, ale polecam też rozmarynowy lub z drzewa herbacianego, jeśli borykacie się z łupieżem. Dodatek olejków eterycznych sprawia, że charakterystyczny zapach henny nie jest tak intensywny ani wyczuwalny na włosach już po zmyciu - dla mnie to plus, bo niefajnie jest ciągnąć za sobą ogon zapachu kojarzącego się z czymś nielegalnym ;)
Farbuję się przeważnie wygodnie rozłożona przed lustrem w przedpokoju. Podkładam sobie wielki worek na śmieci rozdarty na pół, wdziewam różowe rękawiczki nitrylowe z Kauflandu, na ramiona zarzucam ręcznik, przeznaczony na szmaty i jadę z koksem. Jeśli henna jest rozrobiona na odpowiednią konsystencję, na worku nawet nie ma jednej zielonej kropki. Nakładam ją rękami, dzięki czemu mogę farbę od razu wmasować w skalp.
Farbę trzymam na włosach... ile wlezie. Przeważnie przeznaczam na to jeden dzień, bo zwykle potrzebne są później poprawki. Zwykle oznacza to, że Indygo trzymam przez 4-5 godzin, zmywam i sprawdzam, czy na skroniach trzeba poprawić - jeśli tak, nakładam już czyste Indygo na godzinę lub dwie tylko na skronie.
Co jeszcze się zmieniło od pierwszego farbowania? To, że zioła spłukuję wodą a potem normalnie myję głowę szamponem. Męczyłam się strasznie przez pierwszych kilka farbowań, zmywając Indygo samą wodą aby pozwolić farbie "dojrzeć" na włosach przez kolejny dzień. Oznaczało to dla mnie niebieski kark, niebieskie koszulki i niebieskie poszewki poduszek oraz matowe, szorstkie włosy dopóki ich nie umyłam szamponem.
Być może ta metoda sprawdza się w przypadku włosów krótszych niż do pasa, mniej ciężkich, gęstych i grubych niż moje. Od któregoś kolejnego farbowania zdecydowałam, że mam to gdzieś, zmywam Indygo z grubsza wodą a potem normalnie myję głowę szamponem - i to się sprawdza u mnie. Kolor nadal jest taki, jaki ma być a włosy od razu po farbowaniu są przepiękne, miękkie, gładkie i lśniące.
Włosy zawijam w folię spożywczą - taki sposób uważam za najwygodniejszy, bo nic nie cieknie tak jak w przypadku siatek foliowych. Kupne czepki z gumką są fajne, ale najwyraźniej producenci nie pomyśleli o tych kobietach, które mają trochę więcej włosów - albo zmieści mi się w nim głowa, albo włosy, innej opcji nie ma. A już na pewno nie włosy obłożone obficie henną.
Farbowanie ziołami jest - w mojej opinii - równie łatwe jak farbowanie zwykłą farbą. Po pewnym czasie doszłam do takiej wprawy, że sam proces - od rozrobienia ziół po zawinięcie włosów w folię - nie zajmuje mi dłużej niż 20-30 minut. Dzięki opcji z folią przed lustrem nie brudzę też całej łazienki dookoła - wszystko tak naprawdę rozbija się o dobrą konsystencję henny. Jeśli jest taka, jak ma być, cały proces farbowania jest dziecinnie prosty.
Kolor z moich włosów się wypłukuje po ok. 3 tygodniach. Wówczas muszę zrobić poprawki na skroniach, gdzie zaczynają wyłazić mi siwulce. Nie są to odrosty, lecz całe nitki, co wskazuje na to, iż kolor się po prostu z nich spłukuje - a więc nie jest trwały. Szkoda, ale i tak jestem bardzo zadowolona z efektu.
Gdzie kupuję Indygo? Przeważnie na wagę w Mazidłach: KLIK! gdzie przy okazji kupuję inne półprodukty. Biorąc największe opakowanie henny, wychodzi naprawdę tanio w przeliczeniu na 100 g. Łapię też okazje - jak np. ostatnio w sklepie Mint, gdzie można kupić Khadi po 22 złote.
Moje włosy, po tej, trwającej już ponad pół roku, przygodzie z Indygo, są w takim stanie, że przez chwilę zastanawiałam się, czy na pewno tego potrzebuję i jestem pewna, że wiem co robię. Stały się tak grube, ciężkie, jędrne i długie, że czasem nie mam do nich zwyczajnie siły. Lato przetrwałam upinając je w koki, bo gdy nosiłam je rozpuszczone, temperatura mojego karku podnosiła się o dobre 10 stopni Celsjusza ;)
Wierzę, że moje włosy przeżywają właśnie maksimum swoich możliwości - jestem tym trochę już zmęczona, a jednocześnie trochę zbyt mocno pod wrażeniem, aby je ścinać. Mogę polecić farbowanie ziołami chyba każdemu, kto chce swoje włosy wzmocnić i polepszyć ich wygląd. Nie ma się czego bać, ziołami można uzyskać bardzo naturalne odcienie!
Nie chwalę się bez powodu - tak, jestem zadowolona ze stanu swoich włosów, jestem z nich dumna bo wkładam cholernie dużo pracy w to, aby wyglądały dobrze. Opowiadając Wam o tym, mam nadzieję, że zmotywuję Was do spróbowania henny, jeśli do tej pory się jej obawiałyście z różnych powodów - tak samo jak zresztą i ja sama. Przecież pierwsza porcja henny przeleżała w mojej lodówce... rok? Chyba rok, zanim zdecydowałam się wreszcie włosy pofarbować ;)
Na co dzień jednak są one znacznie bardziej proste. Niemniej, kolor jest oddany w miarę wiernie. Ja pierdziu, teraz widzę, ile tego cholerstwa noszę na głowie! |
Mój Mężczyzna oficjalnie wyraża swoje zadowolenie. Powiedział, że nie chce żadnej innej farby na moich włosach, a tą paćką mogę sobie je farbować do końca życia ;) To naprawdę coś! No i dziękuję, Mężczyzno, za asystę przy fotografowaniu dzisiejszego procesu farbowania! :) Bez Ciebie... no, aparat byłby cały uciapany.
Ściskam
Arsenic
*głębokie westchnienie* z jednej strony kusi mnie to indygo szalenie, bo i ochłodzenie koloru i efekt pielęgnacyjny, z drugiej w końcu zaczęły odrastać mi włosy w kolorze, jaki miałam kiedyś, jeszcze przed pierwszą przygodą z farbowaniem. Choć nie zastanawiałam się nad patentem z myciem głowy po farbowaniu, i chyba wypróbuję.
OdpowiedzUsuńMyślę, że jednak nad henną trzeba się poważnie zastanowić, sporo dziewczyn farbuje nie siwki a po prostu swoje naturalne włosy bez uprzedniego researchu, i nagle się okazuje że włosy zbyt rude mimo farbowania na brąz, że ciemnieją, ze cośtam. A jak wiadomo nie istnieje coś takiego jak rozjaśnianie albo pozbywanie się henny z włosa (internet pęka w szwach jeśli chodzi o zielonowłose lub spalonowłose damy które próbowały).Także trochę jest się czego bać :D Ale poza tym to świetny zabieg pielęgnacyjny.
OdpowiedzUsuńFarbowałam włosy naturalnymi farbami przez ok 2 lata, kiedy to uparłam się zapuścić włosy. Używałam khadi, sama mieszałam ziółka z mazideł, kombinowałam bardzo, ale kilka rzeczy sprawiło, że z bólem serca zrezygnowałam z naturalnego farbowania. Nigdy nie udało mi się spowodować, żeby ciemno brązowy kolor nie rudział z czasem. Poza tym brąz był pięknie równomierny do 3-4 mycia, potem z koloru na odrostach pozostawało wspomnienie, a ja wyglądałam jakbym łysiała. Moje naturalne włosy nie były dużo jaśniejsze od farbowanych, jednak doprowadzało mnie to do szału. Pogrubienie? owszem, ale efekt utrzymywał się nie dłużej niż kolor na odroście... Owszem, włosy były w idealnej kondycji, gładkie, błyszczące, ale mimo wszystko nie zdecydowałam się na kontynuowanie przygody z henna. Dodatkowo znacznie skróciłam włosy, można powiedzieć, ze został mi wyłącznie odrost;)
OdpowiedzUsuńAle zgadzam się z Tobą, że dla grubych, ciężkich i gęstych włosów henna jest idealnym rozwiązaniem. Jednocześnie z własnymi, farbowałam wtedy włosy koleżanki, grube i długie. Ta sama mieszanka, ten sam farbujący i ten sam czas trzymania papki, a efekty zupełnie inne.
Nibi nie kombinuj przy włosach!!!
OdpowiedzUsuńMiałam dokładnie to samo, włosy nabierały u mnie szalonej grubości i koloru chłodnego brązu, ale po jakimś czasie zacznały się plątać a na czubku głowy widniał irytujący rudawy obszar - tragedia :D
OdpowiedzUsuńJa się po raz kolejny przymierzam do henny - najpewniej bezbarwnej, bo chcę wrócić do naturalnego koloru. Ale tak przy okazji - link do ebooka coś nie działa ;)
OdpowiedzUsuńbez obaw, zioła im robią znakomicie
OdpowiedzUsuńNibi nie kombinuj przy kolorze!!!
OdpowiedzUsuń--> to chciałam napisać :P
Ja też farbuję henną, używałam khadi, a ostatnio kupiłam hennę i indygo i sobie to pomieszam przy następnym farbowaniu. Skorzystam też z Twojego sposobu i dodam jakieś półprodukty (myślisz, że gliceryna roślinna też może być?) Kiedyś zamiast wody użyłam glutka z siemienia i efekt był świetny. Jedyne, czego nie lubię w tym sposobie farbowania to ubrudzona wanna (bo farbuję nad wanną), ale piszesz o odpowiedniej konsystencji, więc może mam tą mieszankę za gęstą? ;)
OdpowiedzUsuńLink do e-booka nie działa.
już chyba kiedyś na fb pisałam pod jednym z Twoich postów, że ja za henną tęsknię i nad nią płaczę bo niestety mam za ciemne włosy żeby uzyskać taki kolor jak bym chciała. Niestety uparłam się, że chcę być ruda. Od wielu lat nie mogę się od tego uwolnić. Henna i mieszanki ziołowe dają u mnie mahoń z miedzianym połyskiem, a nie o taki efekt mi chodzi. Już postanowiłam, że jak odłożę pieniądze to pójdę po prostu do fryzjera na normalne farbowanie z rozjaśnianiem. Trochę jeszcze się boję, że sobie zniszcze włosy, ale z drugiej strony wierzę, że jeśli będę o nie dbała, to te zniszczenia uda mi się ograniczyć do minimum.
OdpowiedzUsuńTak przy okazji, czy są tu jakieś użytkowniczki cassi? Czy ona naprawdę nie daje koloru? Chciałabym od czasu do czasu odżywić włosy ziołami, ale żeby czasem mi ten cholerny mahoń nie wyskoczył :/
I jeszcze jedno pytanie do tychże użytkowniczek: Czy po cassi nie muszę się bać farbowania chemicznego, czy powinnam się spodziewać efektu spranej zieleni lub fioletu? :P
Nadal próbuję się przekonać do farbowania henną, tzn. bardzo bym chciała bo generalnie wszelkie mieszanki półproduktów nie są mi obce, ale boję się, że kolor wyjdzie mi jakiś dziwny, za ciemny lub za jasny... No i to mierzenie temperatury wody podczas dolewania, tak na oko to chłop w szpitalu i te sprawy ;) Dużo mam jeszcze obaw :D
OdpowiedzUsuńCassia daje złotą poświatę i ponoć u jasnych blondynek nieco rudą, ale nie sądzę żeby na ciemniejszych włosach widać było jakiekolwiek jej efekty kolorystyczne ;)
OdpowiedzUsuńNo to może bezbarwną Cassię? :)
OdpowiedzUsuńhttp://kascysko.blogspot.com/2014/06/cassia-po-4-tygodniach-czyli-zycie.html
Nie płacz za henną - zawsze możesz korzystać z dobrodziejstw innych ziół dających genialne efekty pielęgnacyjne, a kolor... cóż, jeśli to musi być jasny rudy, to trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńhttp://arsenicmakeup.blogspot.com/2014/05/eclipta-amla-brahmi-i-shikakai-w-jednej.html
Glicerynę też czasami dodaję - nie na wszystkich włosach się sprawdza, ale u mnie daje radę. A glutka z siemienia lnianego koniecznie muszę wreszcie i ja spróbować!
OdpowiedzUsuńLink już poprawiłam.
To raczej nie henny się trzeba bać a własnych pomysłów ;)
OdpowiedzUsuńA nie korci Cię, żeby zostawić swój naturalny kolor włosów? Jest piękny...
OdpowiedzUsuńten przy głowie - owszem, ale z chęcią pozbyłabym się czerwieni na długości. I martwię się, że nawet przy małej ilości indygo będzie mocno widać różnicę.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to jest możliwe. Nie bardzo wiem, jak Ci pomóc - nigdy nie miałam takich dylematów, jeśli chodzi o włosy a zachowanie indygo znam od podszewki jedynie na swoich włosach. Z tego, co dziewczyny mówią, po 3-4 tygodniach farba ziołowa się wypłukuje i wraca stan wyjściowy + resztki farby, czyli nieciekawie. U mnie jest to niewidoczne, bo kolor jest w zasadzie identyczny z moim naturalnym, więc po prostu któregoś poranka budzę się z siwizną na skroniach, którą pacykuję indygo i jest spokój.
OdpowiedzUsuńNa Twoim miejscu prawdopodobnie przemęczyłabym się z odrostem, regularnie skracając włosy; albo przeciwnie - poszłabym do fryzjerki, żeby za jednym zamachem ściągnęła mi kolor i spokój.
Dokładnie, chyba największą zmorą użytkowniczek henny jest "A jednak zmieniłam zdanie, z czerni na blond bym chciała..." :))
OdpowiedzUsuńw moim wypadku farba ziolowa trzyma dłużej - czerwień to pozostałość po hennie robionej półtora roku temu ;) no nic, przeczekałam zejście z rozjaśnianego blondu, przeczekam i to.
OdpowiedzUsuńno trzymaj trzymaj! mam wielkie ambicje żeby znaleźć rudy, który wpasuje się w moją kolorystykę a nie będzie wyglądał jak z totalnie innej bajki ;)
OdpowiedzUsuńdzięki za odpowiedź :) zastanawiam się jeszcze jak jest z tymi późniejszymi interakcjami przy farbach chemicznych.
OdpowiedzUsuńJa się farbowałam kasztanowo-miedzianym brązem Khadi i mi wyszedł rudy, a naturalne mam brązowe, tylko że ja akurat nie chciałam rudego, bo dziwnie mi w takich jasnych włosach ;)
OdpowiedzUsuńJeszcze nigdy nie używałaś glutka?! No to do dzieła :)
OdpowiedzUsuńBezbarwna niewiele mi da, bo włosy farbowane od 8 lat, potrzebują już pokrycia odrostów ;)) Ale w sumie u kascysko włosy ściemniały :)
OdpowiedzUsuńCassia na pewno nie sprawi, że późniejsze rozjaśnianie wyjdzie na zielono, bo nie zawiera indygo. Nie przebije też na rudo, bo w gruncie rzeczy jest bezbarwna. Nie wiem tylko jak jest z późniejszym farbowaniem chemicznym, mi po hennie wszystko dość szybko spływało.
OdpowiedzUsuńJa teraz robiłam ciemnym brązem z Khadi, ciemny jest ale do rudego się wypiera, poradzisz co zamieszać żeby był brąz?
OdpowiedzUsuńNo właśnie dodatek indygo zwykle załatwia sprawę. Jak widzisz, czyste indygo nawet na moich włosach nie daje smolistej czerni.
OdpowiedzUsuńMożesz też myć włosy szamponami z dodatkiem henny - Fitomed takie ma, zdaje się.
Czyli jak teraz będę robić to dodaję Indygo po prostu... a na szampony zobaczę, może jakiś ziołowy w mieście będzie mieć :)
OdpowiedzUsuńA może zaprezentowałabyś na blogu swoje włosy w całej okazałości, prooszę ;)
OdpowiedzUsuńSpróbuj 1:1 ciemny brąz khadi z indygo, albo może mniej indygo - wychodzi ciemny brąz, który nie rudzieje aż tak. Jeśli lubisz się cackać, możesz też całe włosy zrobić ciemnym brązem, spłukać a potem na krótko nałożyć indygo.
OdpowiedzUsuńPoza tym, maski z eclipty też mogą ładnie ochładzać kolor i przedłużać jego żywotność, jeśli nie masz zbyt wielu siwulców.
Wybacz idiotyczne pytanie, ale masz tatuaż na ręce, czy umazałaś się henną? :D A kolor piękny, faktycznie nie pomyślałabym że włosy są jakkolwiek farbowane.
OdpowiedzUsuńKoło henny chodzę już od dawna, ale brakowało mi informacji co i z czym zmieszać, by uzyskać czerwony kolor... Książkę już pobrałam, będę się edukować :)
Ach, ten Disqus... :) Jest już wszędzie :)
Tak właśnie myślałam i przyglądałam się zdjęciom, ale ostatecznie nie mogłam zgadnąć :D Może faktycznie w końcu powinnam odwiedzić okulistę :D
OdpowiedzUsuńCzytałam podobne informacje, ale wiesz jak to w Internecie... W jednym miejscu piszą, że czysta henna da czerwień, w drugim, że miedziany rudy, w trzecim potrafię się dowiedzieć że włosy będą zielone, bo farbowałam chemicznymi :D No i to zależy od koloru włosów - mój naturalny kolor to ciemny mysi blond, więc stawiam raczej na rudy. Stąd poszukiwanie przeze mnie informacji o dodatkach do niej.
W podanej przez Ciebie książce z kolei czytam, że jeśli henna będzie odpowiedniej jakości, to mogę po niej bez problemu wrócić do syntetycznych farb jeśli coś pójdzie nie tak. Wolę nie być pesymistką, ale zawsze to jakieś wyjście w razie niepowodzenia :)
Kolor czystej henny możesz podbić kurkumą, startymi na proszek goździkami i naparem z hibiskusa. Najintensywniejszy kolor dają goździki. Chociaż po wielokrotnym farbowaniu i czysta henna przechodzi w czerwień zamiast miedzi.
OdpowiedzUsuńKasja nie zmieni koloru, po kilku myciach wypłucze się do zera. I nie wchodzi w żadne interakcje z rozjaśniaczem, amoniakiem, ani wodą utlenioną.
OdpowiedzUsuńDzięki za cenne wskazówki! O naparze z hibiskusa czytałam, ale na goździki bym nie wpadła :D Skoro szansa jest, to muszę poważniej o tym pomyśleć i zakupić jakąś Khadi. Długo się powstrzymywałam, bo widziałam że Jaskółce z jaskolcze-ziele.blogspot.com mimo wielokrotnego hennowania nadal zostają rude, a ja w rudym czuję się jednak średnio. :)
OdpowiedzUsuńJa uzylam po raz pierwszy ciemny braz z Khadi doslownie 2 dni przed twoim postem :( i tez wyszedl mi rudawy zamiast zwyklego ciemnego brazu. Chcialabym sprobowac mieszanke z Indygo jak radzisz Angel, ale jak szybko moge ufarbowac wlosy ponownie? Oraz zaopatrzylam sie w Cassie - chce uzywac jako odzywki - jakies rady a propos kiedy i jak czesto sie stosuje?
OdpowiedzUsuńU mnie farby ziołowe dają tak dobry efekt, że mogłabym ich używać co tydzień :) Zatem nie czekaj na wypłukanie koloru, możesz farbować niemal od razu jeśli widzisz, że coś poszło nie tak.
OdpowiedzUsuńCassii nie stosowałam nigdy, ale regularnie używam innych ziołowych masek na włosy:
http://arsenicmakeup.blogspot.com/2014/05/eclipta-amla-brahmi-i-shikakai-w-jednej.html
Gdy mam czas, zdarzają się okresy, że robię takie maski przed każdym myciem głowy (myję co 3-5 dni). Wymaga to pewnej dyscypliny jeśli chodzi o nawilżanie włosów, ale jeśli wszystko robisz dobrze, efekty są zniewalające.
no to teraz tylko musze Indygo gdzies znalezc i do dziela :)
OdpowiedzUsuńdziekuje
Też chętnie przestałabym męczyć skalp farbą.
OdpowiedzUsuńPowiedz proszę, czy da się henną uzyskać głęboki fiolet, taki z ciemną czerwienią? Po latach doszłam do mojego ulubionego koloru, ten kładę na odrosty, a na długości, a zwłaszcza końcówkach przestałam farbować, więc mam tam zgaszoną, z lekka wypłukaną czerwień. I pasuje mi to, ale hennę położyłabym na całe włosy. Mam nadzieję, że siwe też przykryje.
A tak poza tym to gdzie kupujesz ecliptę? Cudów się o niej naczytałam i dlatego muszę ją mieć, nawet jeśli nie do farbowania.
witam :) ja farbuję włosy chną (bo tak się nazywało to coś co kupowałam od Rosjan na Różyckim) od prawie 30 lat. Parę razy zdradziłam zioło na rzecz farb sklepowych ale zawsze z podkulonym ogonem wracałam do chny. Po chnie przez te wszystkie lata miałam zawsze taki piękny miedziany rudy kolor. Teraz coś mnie podkusiło i kupiłam hennę khadi i mam kolor, którym zachwycają się wszyscy dookoła, tylko nie ja:p. Bo o ile kocham rudości to z czerwienią już się tak nie lubię. I zła jestem bo po khadi włosy są w dużo lepszej kondycji niż po tej mojej chnie, tylko ten kolor....czerwony i nie chce się sprać :( może któraś z Was zna sposób na uzyskanie takiego złotomiedzianego koloru? niestety nie mam już dostępu do tej rosyjskiej chny muszę poszukać zioła zamiennego.
OdpowiedzUsuń