Bell by Marcelina - sześć nowych matowych pomadek. WRÓĆ! Metalicznych!


Za co kocham Bell? Za to, że regularnie wypuszczają nowe kolory matowych pomadek, które dopracowali mistrzowsko; oraz za to, że w każdej kolekcji są kolory dla mnie. Czytaj taka Moskwa albo Ibiza :)
Tym razem do matowej formuły pomadki w płynie, pracowite bellowe elfy dodały metaliczne pigmenty, dzięki czemu pomadki cudnie się mienią. Nie jest to efekt przesadzony, bynajmniej nie mówimy tutaj o brokacie, o wykończeniu metalicznym - niestety - tak do końca też nie można mówić. Jeśli wyobrażacie sobie chromowane usta, to nie tym razem. Pigmentów dających metaliczne wykończenie jest bardzo mało, a tych w kolorach akceptowanych powszechnie na ustach - jeszcze mniej, o ile w ogóle. Producenci pomadek tzw. "metalicznych" trochę naciągnęli ten termin, bo jak inaczej oddać charakter takiej pomadki, jednocześnie nie używając spalonego już w latach '90 określenia "brokatowa"? Ano właśnie. "Satynowa"? To już było i nikt tego nie kupił. Myśląc o prawdziwie metalicznych pigmentach, do głowy przychodzi mi jedynie obraz przepięknego pigmentu Mirror Mirror z Kolorowki. No ale, wiecie. Jeśli akurat się nie wybieram na imprezę tematyczną, przebrana za T1000, to nie widzę zastosowania takiej pomadki na co dzień.
Z tego powodu pomadki te dają - mniej lub bardziej rozświetlającą - taflę z niewielkimi, błyszczącymi drobinami. Jedne pomadki są bardzo lśniące, inne bardziej satynowe. Jak zwykle też, kolory w tej kolekcji są bardzo przemyślane. Zarówno fanki mocniejszych, bardziej soczystych kolorów, jak i te od spokojniejszych, będą zadowolone.
Mnie, oczywiście, najbardziej ujęły Ibiza i Moskwa. 



Ale jedźmy po kolei:

01 Majorca
Neutralny w swojej temperaturze, dość jasny beż. Nie mieni się nachalnie, daje taflę, poświatę na załamaniach skóry. Przyjemny, neutralny codzienniaczek. Im cieńsza warstwa produktu na skórze, tym kolor jest jaśniejszy i bardziej świetlisty.

02 Malbork
To mój ulubieniec spośród tych jaśniejszych i spokojniejszych kolorów z kolekcji. To świetlisty, dość jasny, różany beż. Dajcie mu (wszystkim kolorom dajcie!) czas podczas testowania w sklepie - po zastygnięciu robi się jeszcze bardziej delikatny, jaśniejszy. W porównaniu do poprzednika lśni nieco mocniej.

03 Moskwa
Moskwa jako miejsce i jako stan umysłu kojarzy mi się z czerwienią cieplejszą, może nawet podbitą lekko brązem. W tym przypadku dostajemy czerwień soczystą, agresywną i bardzo chłodną, podbitą różem. Jest boska! I jest satynowa, zero drobin.

04 Ibiza
Jest Ibiza, jest impreza! Mocny, żywy, intensywny fuksjo-fiolet o wykończeniu chyba najbardziej matowym spośród wszystkich sześciu pomadek. Zero drobin, satyna baaardzo subtelna. Ale mam to gdzieś, jeśli mogę być szczera. Kolor mnie tak zauroczył, że z pewnością zużyję nie patrząc ani na okazję, ani na rodzaj wykończenia pomadki ;)

05 Mexico City
Jeszcze jeden fiolet, a tak inny od poprzedniego? Meksyk jest zgaszony i troszkę cieplejszy od Ibizy. Przez to wydaje się być również ciemniejszy, ale tak nie jest. Ładny, świetlisty, łagodny fiolet z baaardzo delikatnymi drobinkami. Do noszenia nawet na co dzień.

06 Venice Beach
Piękna, klasyczna, lśniąca miedź. Wykończeniem (mocno lśniąca satyna) najbardziej przypomina Malbork, zaś kolorem - Majorkę, choć od tej jest zdecydowanie cieplejsza. 



Uczulam Was na to, aby w trakcie testów nie ulegać zbytniemu pośpiechowi. On nie służy matowym pomadkom, a tym zawierającym rozświetlające pigmenty - szczególnie. Te pomadki pełnię swoich wdzięków pokazują dopiero po całkowitym zastygnięciu. Wówczas pigmenty zaczynają pięknie lśnić, kolory jaśnieją i stają się bardziej czyste. Gdy już porobicie w sklepie "słoczyki" aż po łokieć, obejrzyjcie je sobie dokładnie, najlepiej w świetle dziennym. Dzięki temu będziecie naprawdę w stanie zobaczyć, jak dany kolor będzie się zachowywał. W sztucznym oświetleniu te rozświetlające pigmenty będą bardziej widoczne, dając wrażenie mocno brokatowej formuły. A w niektórych kolorach nie dostrzeżecie tej subtelnej gry światła w satynie w ogóle. 
Bardzo się cieszę, że Bell stworzył te pomadki, a jeszcze bardziej mnie raduje to, że nie są to brokatowe koszmarki, stworzone wyłącznie w imię trendów, których nikt później nie chce nosić. Numery 03 i 04 będą u mnie gościły często, a pewnie od czasu do czasu skuszę się też na 02 i 05 :)
Nawiasem mówiąc, skończywszy już te zdjęcia, przeciągnęłam paluchem przez wszystkie te "słoczyki" i trwałość trzeba docenić. Owszem, lekko się rozmazały a na palcu został mi różowy ślad (całkiem ładny, różany odcień!), ale kontury pozostały. Inna sprawa, że - tak jak w przypadku wszystkich matowych pomadek w płynie - również i te można między sobą mieszać i bawić się kolorami, tworząc nowe. Planuję już domieszać (oczywiście na dłoni, nie w opakowaniu!) odrobinę Malborka do Moskwy, żeby stworzyć róż...
W kolekcji jest też pięć nowych, lśniących lakierów do paznokci - ale te pokażę Wam przy innej okazji. Produkty dostępne w wybranych drogeriach Rossmann od marca, a w sieci drogerii Hebe od kwietnia.
BONUS: Gdyby Bell stworzył czarną metaliczną pomadkę i nazwał ją Oslo, byłaby to pierwsza blackmetalowa pomadka na rynku! :D

Buziaki!
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger