DIY: Superodżywczy krem dla męskich dłoni



...i nie tylko dla męskich dłoni, ale też dla wszystkich, które tego potrzebują. Jest to tłuścioch o ogromnej mocy nawilżającej dzięki sporej zawartości żelu hialuronowego w składzie.
Jest to wzbogacona wersja tego puszystego masła, którego przepis widzieliście tutaj: KLIK! Bazą do moich tłuściochów do zadań specjalnych jest masło shea lub kakaowe, zmiksowane z żelem hialuronowym. Do tej podstawy można dodawać wszelkie substancje aktywne, jakie tylko macie chęć dodać aby naprawić swój problem. 

W tym przypadku problemem jest bardzo sucha, spękana, szorstka skóra na męskich dłoniach. Taka skóra potrzebuje dwóch rzeczy: silnego nawilżenia oraz tłustej ochrony pozwalającej tę wodę w naskórku zamknąć. Chcąc wykonać taki kosmetyk składnikami naturalnymi, najprościej jest... połączyć masło/oleje z żelem hialuronowym :)

Od proporcji zależy, czy będzie to tłuścioch, czy całkiem znośnie wchłaniający się krem, możliwy do stosowania również na twarzy.



A skoro już jesteśmy przy proporcjach - zarówno masło przetopione z olejami jak i faza wodna, czyli woda z żelem hialuronowym, występują tutaj w mniej-więcej równych proporcjach. Nigdy nie odmierzam tego perfekcyjnie, co do dziesiątych grama, bo mija się to z celem. Wystarczy, że na logikę zaczniemy się orientować, iż większy udział maseł w kremie sprawi, że będą one bardziej tłuste i ciężkie, zaś więcej wody i żelu hialuronowego spowoduje, iż krem ten będzie lżejszy. 

Masło i żel w równych proporcjach dają krem, który ma dość ciężką konsystencję, pozostawia tłustą warstewkę, ale jest "mokry" - jeśli się kiedyś z tym spotkałyście, to wiecie o co chodzi. Skóra tę wilgoć cudownie chłonie, podczas gdy tłusta warstwa chroni przed ucieczką wilgoci.


I teraz, do tych dwóch faz - olejowej i wodnej - możemy dodać składniki aktywne, które się rozpuszczają albo w wodzie, albo w olejach. Pilnujemy tylko mniej-więcej tego, aby jedna z faz nie rozrosła nam się zbytnio zmieniając konsystencję kremu.

Ja swoją fazę olejową "wyrzeźbiłam" z masła shea, oleju różanego, maceratu nagietkowego oraz oleju z pestek winogron i niewielkiego dodatku wosku pszczelego i emulgatora (tego samego, którego używam do zrobienia oliwki hydrofilowej: KLIK!). Wszystko razem do kupy daje 50% całości kremu. Drugą połowę, a więc fazę wodną, stworzyłam z wody demineralizowanej, żelu hialuronowego i dodatków rozpuszczalnych w wodzie. Cała filozofia.

Wybór tych konkretnych składników był podyktowany potrzebą ratowania skóry suchej i zniszczonej na dłoniach.

Mamy tutaj więc macerat z nagietka, którego wielką fanką jestem. Pisałam o nim tutaj: KLIK!



Calendula officinalis, a więc nasz nagietek lekarski, a szczególnie jego kwiaty, zawierają bardzo wiele substancji czynnych. Są to: saponiny triterpenowe, alkohole triterpenowe oraz ich estry, sterole, karotenoidy (nadają barwę kwiatom), flawonoidy, kumaryny, olejek eteryczny. Ponadto związki śluzowe, kwasy organiczne, gorycze, żywice, poliacetyleny, polisacharydy, witaminę C i sole mineralne, m.in. ze związkami magnezu. Saponiny triterpenowe w kwiatach nagietka są zbudowane podobnie jak saponiny korzenia żeń-szenia, surowca leczniczego stosowanego na Dalekim Wschodzie.

Nagietek należy do wszechstronnych leków ziołowych, a warunkuje to bogaty i różnorodny skład substancji czynnych. Nagietek i przetwory z niego stosowane zewnętrznie działają przeciwzapalnie, bakteriobójczo, grzybobójczo. Dzięki zawartym w tym surowcu karotenoidom i triterpenom przyspieszają gojenie się ran.



Ponadto, dodałam do przepisu również olej z pestek winogron. Jest to olej ze sklepu Kosmetyki z Maroka, który wprowadza do kremu właściwości  kojące i łagodzące. Przyspiesza on regenerację naskórka, ma działanie tonizujące i przeciwzapalne. Dodatkowo, z uwagi na to, że jego skład przypomina strukturę lipidową skóry, wzmacnia jej naturalną barierę ochronną. 
Posiada bardzo wysoki poziom nienasyconych kwasów tłuszczowych (powyżej 90%), jest bogatym źródłem witaminy E, zwanej witaminą młodości (do 120 mg/100 g) - wykazuje więc działanie przeciwrodnikowe. Ponadto zawiera również flawonoidy, witaminy A i B6, resweratrol, minerały i lecytynę.
Olej ten jest całkowicie przyjmowany i wchłaniany przez skórę, nie pozostawia nieprzyjemnie tłustej powierzchni. 

Do fazy wodnej dodałam mocznik z glukonolaktonem, składniki używane przeze mnie w toniku z PHA, o którym pisałam tutaj: KLIK! Jak dobrze poszukacie w tekście, to znajdziecie odnośnik do przepisu.
Wraz z tymi składnikami dostajemy porządną dawkę nawilżenia, wygładzenia i wzmocnienia skóry. 
Ponadto, dosypałam hojnie alantoinę, niacynamid, dolałam d-pantenol... Aaa, zobaczcie sobie skład ;)

Superodżywczy krem dla męskich dłoni:
Podaję w gramach, bo taki sposób odmierzania jest dla mnie łatwiejszy i nie przeliczałam tego na mililitry. Stawiam zlewkę na wadze, taruję i odmierzam na wadze - prościzna.

faza olejowa - razem 55 g

  • masło shea - 24 gramy
  • olej z pestek winogron - 5 g
  • olej z róży - 5 g
  • macerat z nagietka - 5 g 
  • gliceryl cocoate - 7 g
  • wosk pszczeli - 5 g
  • witamina E - 5 g
  • po jednej kropli olejków eterycznych: bergamotowego i cytrynowego
faza wodna  - razem 56 g

  • woda demineralizowana (może być hydrolat) - 10 gramów
  • żel hialuronowy - 15 gramów
  • d-pantenol - 5 g
  • alantoina - 1 g
  • mocznik - 6 g
  • glukonolakton - 12 g
  • niacynamid - 5 g
  • konserwant - 1 g


Składniki fazy olejowej mieszamy ze sobą, a fazy wodnej - ze sobą ;) Na koniec mieszamy fazę olejową z fazą wodną, koniec filozofii ;)
Uwaga! 1 kropla FEOG waży 0.04 g - wystarcza na zakonserwowanie od 4 do 8 gramów kosmetyku, czyli na 50 ml (40 g) kremu nalezy użyć od 5 do 10 kropel FEOG. 
W naszym przypadku jest to więc 25 kropli czyli 1 g konserwantu.

No, ale macie tutaj filmik, w którym pokazuję - po wycięciu co najmniej 20 minut chaosu (jednak przerwy w kręceniu DIY robią swoje...) - jak po kolei robię ten krem. 



Opakowania kupiłam w sklepie Zrób Sobie Krem i jestem nimi podjarana, bo są ładne, zgrabne, nie mają w sobie nic z tej surowości "aptecznej". Gdy się na taką tubeczkę naklei ładną etykietę, nie będzie wstydu gdy się ją wyciągnie w towarzystwie z torebki i posmaruje dłonie. I mają butelki spieniające! Już planuję zrobić piankę do golenia :D

Miłego dnia!
Arsenic


Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger