Norel Dr Wilsz peeling enzymatyczny
Jestem wielką fanką peelingów enzymatycznych. Są bardzo łaskawe dla skóry, ale już w trakcie masażu czuć pod palcami jak robi się gładsza i przyjemniejsza. Zwykle jednak używałam czystej bromelainy ze sklepu z półproduktami, którą mieszam z mlekiem wproszku lub bezpośrednio na dłoni z żelem do mycia twarzy. Enzymy w kremie to dla mnie nowość.
W labo pracowałam nad recepturą gotowej mieszanki (różnych fajnych rzeczy, w tym zielonej herbaty, aminokwasów jedwabiu itp) z bromelainą, ale dziewczyny z marketingu uświadomiły mnie, że maseczka w postaci proszku jest niepraktyczna i niewygodna, i wolą produkt w kremie. Też wolicie enzymy w kremie? Dajcie znać.
Przed dalszymi próbami powstrzymywała mnie informacja o tym, że bromelaina traci swoje właściwości eksfoliujące po dłuższym kontakcie z wodą. Jak to więc się ma do "Aqua" w składzie? Miałam próbkę roztworu wodnego bromelainy, ale niestety bez info od producenta o tym jak i czy w ogóle to jest stabilizowane w specjalny sposób. Nie wiem, muszę poszukać info o tym - jeśli Wy wiecie, dajcie znać. A może to mit? I enzym ten wcale nie traci swoich właściwości po kontakcie z wodą dłuższym niż 15-20 minut? Jeśli wiecie więcej na ten temat, proszę o info.
Norel robi dobre rzeczy, więc gdy się zorientowałam, że mają również taki peeling enzymatyczny w kremie, natychmiast postanowiłam spróbować.
Skład jest bardzo prosty, ot emolientowa baza z dwoma rodzajami enzymów roślinnych: bromelainą i papainą. W istocie, czego więcej oczekiwać po dobrym peelingu enzymatycznym? Ja jestem prostej konstrukcji i nie oczekuję zaawansowanej pielęgnacji od czegoś, co ma złuszczać naskórek.
A czy złuszcza? I to jak, proszę państwa. Produkt ten można z powodzeniem stosować nie tylko tradycyjnie, jak peeling, nakładając,masując i cześć, ale również jak maseczkę - nałożyć, rozmasować, poleżeć 15 minut i dopiero zmyć. No i tutaj faktycznie już by się przydały jakieś cuda w składzie :) Coś z antyoksydantami, coś pielęgnującego może wrażliwą skórę albo pantenol łagodzący podrażnienia.
No, ale - jeśli stawiamy na szybki numerek licząc tylko na złuszczenie, to jest bajkowo. Aż się uśmiechnęłam, gdy używając go po raz pierwszy poczułam pod palcami to charakterystyczne wygładzenie skóry. Jest moc. A i wygoda jest też, faktycznie.
Opakowanie bromelainy z ZSK jest piekielnie szczelne, ale zawsze drżę i wstrzymuję oddech otwierając je, modląc się aby całe 10 gramów "szczęścia" nie wylądowało mi na twarzy i w płucach. Albo żeby mi nie nakapało do środka, bo będzie pozamiatane. A tu? Wyciskam trochę kremu na dłoń i bezproblemowo jadę z peelingiem.
Produkt można kupić tutaj: KLIK! Ja polecam, fajna, bardzo poręczna rzecz - sprawdzi się na wyjazdach, robi swoje, jest bardzo wygodny w użyciu. A do tego przyjemna cena.
Ujmujące jest to, że producent przypomina o stosowaniu peelingu również na obszarze szyi i dekoltu, o których tak często się zapomina. Spotkałam się z tym nawet wśród kosmetyczek- zabieg na twarz = twarz dosłownie i basta, zupełnie tak jakby szyja i dekolt mogły być zaniedbane i brzydkie.
Pozdrawiam serdecznie
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz