Coslys - maska regenerująca z olejem z mirabelek
Skusiłam się na tę maskę chyba z powodu tęsknoty za wiosną. Gdy zobaczyłam, że ma w składzie olej z mirabelek, przypomniały mi się te wszystkie lata spędzone w dzieciństwie w Lublinie, gdzie na całym osiedlu rosły drzewka mirabelkowe. Miękkie, kwaśnawe, niezwykle aromatyczne owoce leżały na uliczkach pomiędzy blokami, kierowcy na nie psioczyli bo ślisko, a my pestki ładowaliśmy do proc :)

Tak, olej mirabelkowy faktycznie w składzie jest, choć - jak to zwykle bywa - jest go na tyle niewiele, iż funkcjonuje tu raczej jako ciekawy dodatek niż baza, na której maska opiera całe swoje działanie.

Ja rozrabiam swoje maski z sokiem z aloesu, który dorwałam na niezłej promocji w Superpharm. Niestety, już mi się on kończy, ale coś jeszcze z niego wycisnę :)
Maska już po rozrobieniu z aloesem jest rzadsza i ma przyjemniejszą konsystencję - to w zupełności wystarczy aby można ją było nałożyć na włosy i cieszyć się jej działaniem. Ja jednak na swoje rytuały maskowe przeznaczam większą ilość dobroci - skoro już siedzę w turbanie, niech tam działa więcej składników. Dodaję więc olej z czarnuszki oraz algi z Biedronki.
Nie odmierzam składników - rozcieńczam/zagęszczam konsystencję tak, aby było dobrze. Moje włosy lubią dość płynne mazidła, więc nie żałowałam oleju z czarnuszki ani soku z aloesu. Algi dodałam pamiętając, jak cudownie zadziałała na moje włosy spirulina... w czasach gdy ją nakładałam na włosy. Dawno to było, chyba powinnam wrócić do takiej pielęgnacji.
Cóż, powstanie zielone błotko, którego nowy zapach skutecznie maskuje przyjemny, owocowy zapach maski - teraz pachnie trochę czarnuszką, trochę rybą.
Błotko trzymam na włosach godzinkę, może dwie po czym obficie myję. Na koniec we włosy wciskam trochę oleju z czarnuszki - no nie poradzę, bardzo się z nim polubiłam.
I jest efekt wow - włosy są sprężyste, lśniące, gładkie i sypkie. Zanim nauczyłam się tę maskę rozrabiać, zdarzało się, że nie domywała się całkowicie z włosów - spłukiwanie jej samą wodą mija się z celem. Możliwe, że będzie ona działała lepiej na włosach bardzo zniszczonych lub kręconych i suchych - moje proste, całkiem nieźle odżywione włosy jednak wolą jej lżejszą wersję.
Maskę można kupić w sklepie Matique: KLIK! A ja ciekawa jestem, czy jej używaliście? Jak się sprawdzała? Czy też mieliście problemy z jej wmasowaniem we włosy? Jeśli tak - jak sobie z tym radziliście? A jeśli nie - jakie macie włosy? :)
Pozdrawiam
Arsenic