Kostki ziołowe - sprytny sposób na zachowanie świeżości ziół aż do zimy


Jak co roku, latem mój balkonowy ogródek zarósł bazylią. Uwielbiam jej smak i aromat, często wystarcza mi jako jedyny dodatek do spaghetti (ok, z oliwy i czosnku nie muszę się tłumaczyć :P) czy twarożku... Ale tylko świeża bazylia cieszy się u mnie takim powodzeniem, jej suszonej wersji serdecznie nie znoszę. W moim odczuciu smak suszonej bazylii nie ma z prawdziwą bazylią wiele wspólnego i omijam ją - podobnie jak zioła prowansalskie - szerokim łukiem. A zimą brak świeżej bazylii doskwiera...

Ten sposób na zachowanie soczystego aromatu ziół znalazłam w internecie - przykro mi, nie podam źródła bo zwyczajnie go nie zapisałam, ale nie jest to mój autorski pomysł. Modyfikacja to już mój wynalazek :)
O czym mowa? Ano o wyprodukowaniu sobie pro i wege, zamrożonych kostek ziołowych. Pomysł jest banalnie prosty - potrzebna jest oliwa z oliwek i dowolne zioła, które chcemy zachować na zimę. 
Mój wybór padł oczywiście na bazylię, ale spróbuję w ten sposób przechować również świeży lubczyk, o ile Jego Ekscelencja raczy wyrosnąć nareszcie. 



Modyfikacja przepisu polega na tym, że oliwę z oliwek mieszam z masłem shea i topię je w kąpieli wodnej. Miałam wątpliwości, czy sama oliwa będzie w stanie stężeć do takiej konsystencji aby powstały trzymające kształt kostki, stąd pomysł aby dodać masło shea, które w temperaturze pokojowej jest zbite, choć topi się łatwo. I jest jadalne.

Moje masło shea pochodzi ze sklepu Blisko Natury, jest nierafinowane, świeże i pachnące swojsko. Możecie kombinować z innymi masłami i ziołami, tworząc swoje unikatowe mieszanki. Marzy mi się kombinacja masła kokosowego ze świeżą lawendą lub masła kakaowego z melisą... wyobrażacie sobie ten aromat? Ale do takich zabaw potrzebuję całego ogrodu :)




Oczywiście, jak to zwykle bywa za pierwszym razem, przygotowałam za dużo ziół, w związku z czym połowę zalałam mieszaniną oliwy i shea, zaś drugą połowę czystą oliwą - ale dzięki temu miałam okazję sprawdzić jak się w tych warunkach zachowa czysta oliwa.

Garść świeżych ziół opłukujemy i pozostawiamy do przeschnięcia. W tym czasie topimy masło shea z oliwą w kąpieli wodnej.




Do uformowania "kostek ziołowych" potrzebna jest foremka do lodu lub jakiekolwiek inne, plastikowe lub silikonowe, niewielkie naczynka. 
Gdy zioła są już suche, rwiemy je na kawałki i układamy w foremce. Jeśli chcemy przygotować coś a la gotowe kostki "rosołowe", możemy do każdej przegródki dodać owoc jałowca, ziarnko pieprzu czy papryczkę w płatkach, a oliwę z masłem shea doprawić np. curry, odrobiną soli czy innych ulubionych przypraw. Ja postawiłam na czysty smak bazylii, którą dodaję obficie do wszystkiego, dlatego zrezygnowałam z dodawania innych przypraw.




Zioła w foremce zalewamy oliwą z roztopionym masłem shea i wstawiamy do zamrażarki. Tadaa! :) Oliwa tężeje już po ok. godzinie, po trzech już macie gotowe kostki ziołowe. Aby wydłubać je z foremki wystarczy ogrzać ją w wybranym miejscu własną dłonią i kostki wyskakują same. Jeśli jednak nie wyskakują, można spód foremki podgrzać pod bieżącą, gorącą wodą i kostki lekko podważyć nożem. Po wyjęciu, kostki topią się bardzo szybko.

Jaka jest różnica pomiędzy kostką zrobioną z czystej oliwy a kostką z dodatkiem shea? Wersja shea jest bardziej treściwa, szybciej gęstnieje w zamrażarce, wolniej się topi po wyjęciu i łatwiej wyjmuje z foremki, a ponadto ma ten niezrównany aromat masła shea. Zdecydowanie mój faworyt!




Do czego można je wykorzystać? Ano do wszystkiego, co najlepsze - aby doaromatyzować zupę, do sosów, albo można wrzucić do ugotowanego spaghetti, wycisnąć doń czosnek i obiad w 10 minut jest gotowy. Wersja z masłem shea to gotowe, aromatyczne masełko do chleba, które rozsmarowuje się jak marzenie i pachnie obłędnie.




Jest to też genialny półprodukt do szybkiego przygotowania lekkiego sosu do sałatek - wystarczy jedną kostkę zmiksować z sokiem z jednej cytryny i polać tym sałatę - palce lizać!

Jeśli nie jesteście mięsosceptykami, też znajdziecie mnóstwo pomysłów jak wykorzystać tak zachowane zioła - najprościej jest upiec dowolne mięso w folii z dodatkiem jednej takiej kostki :)

Spróbujcie koniecznie!

Smacznego
Arsenic

13 komentarzy:

  1. chętnie spróbuję, ale z masłem kokosowym:)
    bardzo dobry pomysł i modyfikacja:D

    pozdrawiam
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super pomysł! skorzystam, dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne, chociaż shea kulinarnie raczej mi nie podejdzie :D
    Chyba sobie zrobię bazylia + czosnek, a co.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale fajne kostki :) przyznam, że jeszcze nigdy nie robiłam kostek samodzielnie, choć nie korzystam też z takich ze sklepu (zbyt chemiczny ten smak). Na pewno jednak teraz spróbuję wykombinować takie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Na szczęście okazało się, że sama oliwa też ładnie trzyma kształt :) Moja następna porcja też będzie z czosnkiem, a co :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Właśnie mnie też strasznie kusi masło kokosowe... trzeba chyba zamówienie zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  7. masło kokosowe (czy olej kokosowy), to jedyne masło, które mam zawsze na stanie, bo ja na tym wszystko smażę:)
    u mnie akurat deficyt w świeżej bazylii;) - mnie tak cudnie na parapecie nie chce rosnąć:(

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny pomysł i z pewnością wykorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobny problem mam z liśćmi kolendry, która w ogóle nie daje się suszyć. Ostatecznie po prostu je mrożę - ciekawa jestem, czy robienie kostek byłoby lepszym pomysłem. Trochę się boję, czy smak oliwy zawsze by pasował, np. do surówki z chaat masalą?

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny pomysł!! Zaraz dziś wieczorem go wypróbuję z oliwą. A jak tylko zakupię masło shea to zrobię druga paletkę ;P
    A poza tym to ja mam świeże zioła przez cały rok. Po prostu na jesień wnosze je do domu i stawiam w kuchni na stole i parapecie :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger