Koniec z tym Shrekiem na twarzy, sięgamy po Anti-Redness Mica!
Pokażę Wam dzisiaj prosty trick niwelujący zaczerwienienia, np. delikatnej skóry wokół oczu. Ale też i w każdym innym miejscu na skórze, np. w przebiegu trądzika różowatego.
Tak, chodzi o starą jak świat sztuczkę z korekcją optyczną z pomocą dopełniających się kolorów, w tym przypadku z zielenią. O ile jednak sztuczka jest stara jak sam makijaż, tak metody - na całe szczęście - mocno poszły do przodu. Można nareszcie odłożyć na bok zielone pasty i przestać robić z siebie Shreka udając, że przecież tak ma być, producent wszak obiecał...
Powtarzam Wam tutaj często, że zaawansowane surowce kosmetyczne będą wyglądały bardzo niepozornie na liście składników kosmetyku. A i sam kosmetyk z takim ekstra dodatkiem może niespecjalnie się czymkolwiek wyróżniać. Ot, zwykły korektor, czy zwykły puder, który jednak po nałożeniu na skórę i kryje lepiej, i jakoś skuteczniej ukrywa wspomniane zaczerwienienia skóry.
Przyjrzyjmy się zatem Anti-Redness Mica. Owszem, jest to mika - czyli składnik mineralny - której powierzchnia została pokryta jednocześnie dwutlenkiem tytanu, jak i tlenkiem cyny. Ja wiem, że ten opis niewiele może wyjaśniać, szczególnie osobom stawiającym pierwsze kroki w makijażu mineralnym.
Otóż jest to tak sprytnie pomyślane, że na płytce powszechnie używanego składnika mineralnego "osadzono" zielonkawy pigment (tak! Zgadliście - to tlenek cyny!), który nie tylko koryguje zaczerwienienia z racji swojej barwy, ale też ma działanie przeciwzapalne, pochłania promieniowanie ultrafioletowe i chętnie jest stosowany przez producentów kosmetyków przeznaczonych do cery problematycznej, np. z trądzikiem właśnie.
Tlenek cyny znajdziemy m. in. w składach kosmetyków Ziaja z serii "Liście manuka".
Tak przygotowana mika jest po roztarciu na skórze niemal zupełnie transparentna (no, chyba, że napakujemy jej sobie dużo i w dodatku na bazę do cieni... tylko po co?) i ma zielonkawy, bardzo delikatny połysk.
Jest to składnik funkcyjny, który po prowadzeniu do formulacji optycznie koryguje zaczerwienienia, dyskretnie i bez efektu maski. Zarówno połysk jak i zielonkawe zabarwienie stają się niewidoczne po wprowadzeniu do formulacji, ponieważ do pudrów czy podkładów mineralnych dodajemy go maksymalnie 10%, zaś do korektorów czy podkładów płynnych - maks. 15%.
Zieleń znika zupełnie, a magia nadal działa. Zapomnijcie o tych przedpotopowych metodach malowania twarzy zieloną, żółtą i lilaróż pastą, żeby ukryć wszystko. To zawsze kończyło się warstwą tęczowego sernika na skórze - teraz stawiamy na zaawansowane techniki.
Jak więc sobie ułatwić życie, mając wiecznie zaczerwienione oczy? Poza radą, aby wysypiać się lepiej, nie stresować i unikać alergenów, przyjmijcie ode mnie również proste DIY, do którego potrzebne będą całe dwa składniki:
- Anti-Redness Mica
- oraz Wasz ulubiony korektor pod oczy
Korektor może być w płynie lub w kremie - moim wyborem jest, oczywiście, jeden z płynnych korektorów z Bell Hypoallergenic. Jest go w opakowaniu dokładnie 5 gramów, więc - szybko i niedbale licząc - dodaję do niego niecałe 0,9 grama Anti-Redness Mica dla stężenia gdzieś pomiedzy 10% a 15%, czyli blisko maksów.
Nie radzę się siłować z prawami natury i dodawać więcej, ponieważ płynny korektor może wówczas nadmiernie zgęstnieć, co zepsuje całą zabawę. Z kolei zbyt duża ilość tego dodatku w pudrze lub podkładzie mineralnym może w pełnym słońcu fundować mijanym na ulicy ludziom zielone powidoki, co z kolei może tej zabawy komuś przysporzyć.
Nie radzę się siłować z prawami natury i dodawać więcej, ponieważ płynny korektor może wówczas nadmiernie zgęstnieć, co zepsuje całą zabawę. Z kolei zbyt duża ilość tego dodatku w pudrze lub podkładzie mineralnym może w pełnym słońcu fundować mijanym na ulicy ludziom zielone powidoki, co z kolei może tej zabawy komuś przysporzyć.
I tak po prostu, bez podgrzewania i bez nadmiernego kombinowania, dosypujemy mikę do korektora, mieszamy dokładnie i... gotowe. Składnik ten miesza się z fluidami i emulsjami bardzo ładnie, nie grudkuje, nie trzeba miksować i na upartego da się go wprowadzić nawet bagietką.
A na jeszcze większego upartego można po prostu rozpylić szczyptę Anti-Redness Mica na maźnięcie korektora na dłoni w trakcie robienia makijażu. Robicie tak, czy od razu ze szpatułki nakładacie korektor na skórę wokół oczu? Ja zwykle maziam sobie odrobinę korektora na wierzch dłoni i szczelnie go zamykam, żeby nie gęstniał. Dodając jednak mikę w ten sposób zalecam ostrożność w dawkowaniu - z tych samych powodów, co wyżej.
Po wymieszaniu, wykonujemy makijaż tak jak zazwyczaj. Korektor NIE będzie lśnił na zielono, ale zaczerwienienia będą optycznie skorygowane i mniej widoczne niż bez tego składnika - takie czary.
Można też, oczywiście, zdublować sobie efekt i na korektor z dodatkiem Anti-Redness Mica nałożyć puder utrwalający... z dodatkiem Anti-Redness Mica. Polecam w tym celu zapoznać się z recepturą na mój pyłek wygładzający pod oczy. Łatwo jest go zmodyfikować zastępując część np. mikrosfer silikonowych dodatkiem Anti-Redness Mica.
Przypominam też, że w sklepie Kolorowka.com można dostać coś takiego, jak spersonalizowana baza pod makijaż, która jednocześnie jest kremem pielęgnującym i robi wszystko to, czego potrzebujecie, ponieważ sami dobieracie sobie składniki pod swoje potrzeby. Wśród nich jest też omawiana tutaj Anti-Redness Mica. Serdecznie polecam - nie tylko osobom ze skórą wrażliwą i czerwieniejącą z różnych powodów nie tylko wokół oczu, ale też... gdy się trochę zbyt długo posiedziało na słońcu. Baza/krem z tym dodatkiem z pewnością pomoże wyrównać koloryt.
Pozdrawiam serdecznie
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz