Dieta i pielęgnacja przy bielactwie nabytym (Vitiligo)
Napisała do mnie niedawno czytelniczka z pytaniami na temat bielactwa. Pomyślałam sobie, że jest to doskonały moment na wpis na blogu, ponieważ nie da się tak rozległego tematu streścić w mikrowpisie na portalu społecznościowym. Zastanawialiście się kiedyś, jak się żyje ze skórą zupełnie pozbawioną melanocytów? I jakie są tego konsekwencje?
Termin "odbarwienie" odnosi się do utraty prawidłowego zabarwienia skóry. Jak wynika z definicji, nie występuje ono w momencie narodzin. Odbarwienie może pojawić się bez żadnej uchwytnej przyczyny, być wynikiem działania jakiegoś czynnika lub też występować w okresie zdrowienia, wtórnie do różnych stanów zapalnych skóry. Ta ostatnia sytuacja jest również określana jako leukoderma, jak ma to miejsce w przebiegu łuszczycy lub kiły.
Bielactwo nabyte (Vitiligo) występuje u 1:100 - 1:200 osób i rozpoczyna się zwykle między 10 a 30 rokiem życia. Choroba występuje równie często u kobiet, jak i u mężczyzn i dotyczy różnych grup etnicznych.
Istotą choroby jest jej nabyty charakter pojawiających się coraz liczniejszych plam, które początkowo są częściowo odbarwione, następnie zupełnie tracą barwę, a w późniejszym okresie mogą zajmować nawet duże obszary skóry.
W początkowym okresie choroby występują drobne, blade lub białe plamki, które są lepiej widoczne, gdy otaczająca je skóra jest ciemna lub opalona. Pomocne okazuje się badanie w świetle lampy Wooda, szczególnie przy jasnej karnacji. W początkowej fazie liczba zmian jest na ogół niewielka, a ich rozmiar waha się od kilku milimetrów do kilku centymetrów. Zmiany są ostro odgraniczone, a często otaczająca je skóra jest przebarwiona. W miarę upływu czasu liczba zmian zwiększa się i mają one tendencję do zlewania się w większe wykwity.
Czasami pacjenci skarżą się na świąd, ale klinicznie prawie nigdy nie stwierdza się cech stanu zapalnego. W przypadku intensywnej ekspozycji na światło słoneczne zmiany ulegają zaczerwienieniu i stają się bolesne. Skóra pozbawiona melanin jest bezbronna wobec szkodliwego działania promieniowania ultrafioletowego. W przypadku bielactwa zajmującego znaczne powierzchnie ciała istnieje duże ryzyko rozwoju ciężkich zmian posłonecznych w miejscach niechronionych przed działaniem światła słonecznego.
Przyczyna bielactwa nabytego jest złożona, a dodatkowo wiele czynników współdziała, prowadząc do niszczenia melanocytów:
- Genetyczne. Rodzinne występowanie sugeruje dziedziczenie wielogenowe i wieloczynnikowe. Zidentyfikowano wiele różnych genów, które mogą mieć wpływ na podatność na zachorowanie na bielactwo. Zwiększona częstość występowania u pacjentów z bielactwem innych chorób autoimmunologicznych wskazuje na wrodzoną skłonność do chorób genetycznych, ogólnoustrojowych i autoimmunologicznych. Wskazuje się również na związek bielactwa z występowaniem atopii.
- Biochemiczne. Stwierdza się dwa główne zaburzenia związane z bielactwem. Pierwsze to zwiększona synteza tetrahydrobiopteryny, powodująca zwiększony poziom katecholamin (wysoki poziom katecholamin we krwi wiąże się ze stresem, stąd - odwracając sytuację - silny, nagły stres również może być czynnikiem powodującym rozwój bielactwa). Drugie to nadmierna aktywacja głównych źródeł reaktywnego tlenu i uszkodzona obrona przed wolnymi rodnikami, powodujące gromadzenie dużych stężeń nadtlenku wodoru w naskórku, który może być toksyczny dla melanocytów.
- Autoimmunologiczne. Prawdopodobnie dochodzi do wytworzenia cytotoksycznych przeciwciał skierowanych przeciwko melanocytom i w konsekwencji do ich niszczenia. U pacjentów z bielactwem nabytym stwierdza się wiele różnych rodzajów autoprzeciwciał, ale najtrudniej znaleźć skierowane przeciw melanocytom. Stąd też uważa się, że jest to raczej wtórna niż pierwotna przyczyna. Niezwykle ważne wydaje się pojawienie krążących swoistych limfocytów T cytotoksycznych skierowanych przeciwko rezydującym w skórze melanocytom na obrzeżach aktywnych plam bielaczych. Jedna z teorii zakłada, że katecholaminy konkurują z tyrozyną jako substrat tyrozynazy i są przekształcane do aktywnych chinonów. Te z kolei inaktywują tyrozynazę i tworzą nowy antygen, który pobudza proliferację limfocytów T cytotoksycznych.
- Nerwowe. Ze względu na fakt, że zmiany skórne w przebiegu bielactwa nabytego często układają się zgodnie z układem dermatomów skórnych sugerowano, iż jakiś mediator neurochemiczny jest odpowiedzialny za niszczenie melanocytów. W obszarach odbarwień wykazano częsty bezpośredni kontakt między zakończeniami nerwowymi i melanocytami, zaburzenia budowy nerwów i zaburzenia neuroprzekaźników.
- Niedobory w układzie czynnika wzrostu melanocytów. W skórze chorych na bielactwo w melanocytach stwierdza się obniżenie poziomu cytokin wytwarzanych przez keratynocyty istotnych do przeżycia i aktywności komórek melanocytowych.
W początkowym okresie choroby melanocyty wytwarzają mniejszą ilość melaniny. Prawdopodobnie w tej wczesnej fazie proces niszczenia jest jeszcze odwracalny, co może wyjaśniać lepszą odpowiedź na leczenie, jeżeli zostanie ono niezwłocznie wdrożone. W późniejszym okresie choroby melanocyty są już zniszczone.
Czasami dochodzi również do uszkodzenia głębiej położonych melanocytów, znajdujących się w okolicy mieszków włosowych, choć w większości przypadków nie są one objęte chorobą, stając się potencjalnym źródłem odnowienia populacji komórek wytwarzających barwnik.
Z bielactwem może wiązać się wiele chorób, dlatego rozpoznawszy u siebie odbarwienia należy - bez paniki i stresu - przejść się do lekarza dermatologa i/lub endokrynologa, aby poprowadził dalej przez konieczne badania. Bielactwa się zwykle nie leczy, należy je pokochać lub nauczyć się maskować, ale jest to objaw, dzięki któremu - z pomocą odpowiednich badań - można rozpoznać i naprawić sobie inne szwankujące w organizmie układy.
Często są to choroby autoimmunologiczne. Najczęstsze są zaburzenia ze strony gruczołu tarczowego, które spotyka się u 30% pacjentów z bielactwem nabytym. Obserwuje się zarówno choroby przebiegające z nadczynnością tarczycy, np. choroba Gravesa-Basedowa, jak również zaburzenia związane z jej niedoczynnością, np. wole Hashimoto.
Do innych zaburzeń endokrynologicznych mogących mieć związek z bielactwem zalicza się chorobę Addisona, a także cukrzycę 1 i 2 typu.
Ponadto duża grupa różnorodnych zaburzeń autoimmunologicznych ma niewątpliwy związek z bielactwem. Są to: niedokrwistość złośliwa, toczeń rumieniowaty układowy, twardzina układowa, miastenia, choroba Crohna, pierwotna marskość żółciowa, zespół Sjogrena oraz łysienie plackowate.
Bielactwo może się również pojawiać w przebiegu czerniaka złośliwego i jest wtedy uważane za objaw dobry prognostycznie, jako efektywna immunologiczna obronna reakcja organizmu na komórki nowotworowe.
Wiele czynników może prowokować rozwój bielactwa, ale podobnie jak w przypadku chorób towarzyszących, zwykle nie mają one jasnego odniesienia klinicznego. W przebiegu bielactwa spotyka się bardzo nasilony objaw Kobnera. W aktywnej fazie choroby, gdy dochodzi do powstawania nowych zmian, nawet mały uraz mechaniczny może spowodować odbarwienia.
Interesującym czynnikiem sprawczym wydaje się również znacznego stopnia oparzenia słoneczne. W tym przypadku można spekulować, że prawdopodobnie dochodzi do uszkodzenia melanocytów, ponieważ ulegają one przemęczeniu na skutek produkcji zwiększonej ilości barwnika i innych produktów, co powoduje pobudzenie odpowiedzi autoimmunologicznej.
Spośród innych czynników stymulujących rozwój bielactwa należy wymienić stres oraz ciężkie choroby ogólnoustrojowe (pomijając towarzyszące zaburzenia endokrynologiczne oraz autoimmunologiczne), jednak ich rola w tym procesie jest trudna do prawidłowej oceny.
Długa lista proponowanych metod terapii jest dowodem na to, że nie ma (jak do tej pory) skutecznego sposobu leczenia bielactwa. Bardzo istotną częścią postępowania jest wyczerpująca rozmowa z lekarzem na temat zalet i wad poszczególnych metod terapii, ponieważ tylko w ten sposób można oszacować, czy potencjalnie marne efekty obarczone wieloma skutkami ubocznymi są warte ryzyka.
Co z pewnością można zrobić już teraz, to wdrożyć mądrą, sensowną ochronę przeciwsłoneczną w miejscach już pozbawionych melanocytów. Melaniny w skórze pełnią przede wszystkim rolę ochronną przed promieniowaniem UV. Gdy ich brak, należy zadbać samemu o to, aby chronić DNA komórek skóry przed zniszczeniami. Na blogu pisałam wielokrotnie o roli ochrony przeciwsłonecznej, ponieważ sama mam problem z bardzo jasną karnacją, podatną na oparzenia słoneczne.
Moimi sprawdzonymi produktami od lat są po prostu mineralne filtry przeciwsłoneczne, do których wracam doceniając po prostu ich skuteczność. Nie skreślam filtrów chemicznych - bo te również stosuję - ale gdy potrzebuję pewniaka, sięgam po stary, dobry Pick Me! Sun Cream. Używam go na tych fragmentach ciała, które są najbardziej narażone na spalenie w okresie letnim - tj. na ramiona, stopy, dłonie. A gdy planuję dłuższą ekspozycję na słońce, smaruję grubo również twarz, nie przejmując się bieleniem.
Więcej o fizycznych filtrach mineralnych przeczytacie tutaj:
Warto rozważyć dodanie do niego również Blue Light Shield, który działa jak Booster SPF, czyli zwiększa ochronę przeciwsłoneczną produktu, do którego się go dodaje, a dodatkowo sam zapewnia ochronę w szerszym zakresie, przed tzw. światłem niebieskim. Można go dodać do pudru, podkładu, czy nawet do drogeryjnego kremu z filtrami chemicznymi, aby zwiększyć jego wartość SPF. Pisałam o nim bardziej szczegółowo tutaj:
Trzeba zrozumieć, że chorując na bielactwo ochrona przeciwsłoneczna jest konieczna i nie powinna być przedmiotem dyskusji ideologicznych. Wybór metody ochrony jest dowolny, ale nie warto dokładać sobie problemów związanych z oparzeniami i zniszczeniami DNA komórek skóry, prowadzących w prostej linii do nowotworów.
Inną sprawą, na którą warto zwrócić uwagę chorując na bielactwo, jest odpowiednia podaż antyoksydantów - zarówno w diecie, jak i w pielęgnacji. Melaniny nie tylko chronią komórki skóry przed promieniowaniem UV, ale są też bardzo silnymi antyoksydantami, w dodatku biorącymi udział w szeregu różnych procesów w organizmie, w tym np. w procesie słyszenia. Dlatego jeśli zauważycie u siebie pierwsze objawy pogorszenia słuchu gdy cierpicie na bielactwo - marsz do lekarza. To samo dotyczy pogorszenia wzroku, szczególnie jeśli odbarwienie dotyczy również tęczówek.
W przypadku rozległych zmian obejmujących duże obszary skóry mówimy o potężnych niedoborach ważnych dla organizmu antyoksydantów. Poza rozsądną dietą bogatą w antyoksydanty, należy więc pamiętać również o odpowiedniej pielęgnacji, aby nieco swój organizm wspomóc wyposażając w te ważne dla niego substancje. Zawsze podkreślam rolę antyoksydantów w pielęgnacji, ale w przypadku dużych odbarwień w przebiegu bielactwa może to być szczególnie ważne.
Od lat polecam sprawdzone, genialne, niezawodne kwasy PHA, które są świetnymi antyoksydantami. Stosuję je od początków istnienia tego bloga w formie toników, ponieważ jest to dla mnie najwygodniejsze. Są superłatwe do wykonania, bezpieczne dla kobiet w ciąży, nie mają działania fotouczulającego, a w dodatku można je łączyć z wieloma rodzajami pielęgnacji.
Na wieczór natomiast polecam fantastyczne serum olejowe z kwasem α -liponowym. To również jest już klasyk mojej pielęgnacji, który wraca do mnie cyklicznie. Kwas α -liponowy (INCI Alpha Lipoic Acid) jest bardzo silnym antyoksydantem, około sto razy silniejszym niż kwas askorbinowy - witamina C. Skutecznie chroni przed wpływem promieniowania UV i przed działaniem wolnych rodników tlenowych, działa przeciwzapalnie oraz przeciwzmarszczkowo. Ze względu na swoją budowę bardzo łatwo przenika do wnętrza skóry. Kwas α -liponowy znajduje zastosowanie w kosmetykach do pielęgnacji cery dojrzałej, z przebarwieniami, cery trądzikowej, dla osób narażonych na działanie promieniowania UV.
W rozmowach z osobami dotkniętymi bielactwem powraca temat maskowania odbarwień. Nawet, gdy dana osoba jest pogodzona ze swoją chorobą, zwykle dla "świętego spokoju" chce ukryć odbarwienia przed ciekawskim wzrokiem ludzi, którzy zwykle po prostu nie rozumieją, na co patrzą, więc... patrzą niekiedy dłużej niż wypada. To całkiem zrozumiałe i nie widzę powodu, aby sobie nie ułatwić życia, choćby w tak drobnym zakresie. Oczywiście, że farbowanie odbarwionych włosów (i brwi) jest możliwe i w grę wchodzą zarówno farby ziołowe jak i chemiczne. Trzeba tylko pamiętać o tym, że skóra pozbawiona melanocytów (a także włosy pozbawione pigmentu!) jest delikatniejsza, bardziej wrażliwa i podatna na podrażnienia. Z tego powodu polecam wykonać najpierw test uczuleniowy przed nałożeniem farby, nawet ziołowej.
W przypadku odbarwień występujących na twarzy, szyi i dekolcie sprawdzi się... po prostu makijaż maskujący. Ja, jako fanka podkładów mineralnych, a w szczególności tych, które mogę sobie zrobić sama, oczywiście polecam ze szczególnym entuzjazmem podkłady z Kolorówki:
Moim ulubionym podkładem mineralnym jest obecnie ten stworzony z bazy Veil Base i sprawdzonego od lat Color Blend Beige. Po ich zmieszaniu otrzymuję podkład w idealnym dla mnie odcieniu, więc pracy mam przy tym wyjątkowo mało. Ale Veil Base nie ma bardzo dużego krycia, dlatego osobom pragnącym ukryć nieco więcej polecam przyjrzeć się bazom kosmetycznym o nieco większym współczynniku krycia:
Bardzo cenię to, że we wszystkich bazach kosmetycznych z Kolorówki jest w składzie alantoina i myślę, że docenią to również osoby dotknięte bielactwem, których skóra jest dużo wrażliwsza i podatna na podrażnienia. Równie przyjemnym składnikiem jest także puder jedwabny występujący w Cover i Concealer, który ma właściwości pielęgnujące i odżywcze, a także odbija promieniowanie UV.
Swoje podkłady mineralne - zarówno te "samoróbkowe", jak i drogeryjne - warto jest wzbogacić składnikami wspomagającymi ochronę przeciwsłoneczną i z właściwościami antyoksydacyjnymi. Należą do nich m. in.:
Wiem, że bielactwo rodzi wiele frustracji i osoby nim dotknięte często wstydzą się swoich widocznych plam. Z pewnością jest to źródłem dodatkowego stresu, który w tej chorobie szczególnie nie pomaga. Jak ze wszystkim jednak - trzeba sobie pewne sprawy przepracować, przemyśleć i nauczyć się z nimi radzić emocjonalnie. Nie wyklucza to szczęśliwego życia ani zadowolenia ze swojego wyglądu. Jeśli dobrnęliście do końca tego artykułu i żyjecie z bielactwem, napiszcie w komentarzu swoje przemyślenia. Jak postrzegacie swoją chorobę, czy zakrywacie odbarwienia, czy przeciwnie - nauczyliście się już z nimi żyć? Jaką stosujecie ochronę przeciwsłoneczną, czy dbacie o podaż antyoksydantów w diecie i pielęgnacji? Czy lekarze okazali się pomocni, doradzili coś sensownego, zwrócili uwagę na coś istotnego? Dajcie znać, wasz głos może być ważny dla kogoś mniej oswojonego ze swoim vitiligo.
Uściski
Arsenic
Inną sprawą, na którą warto zwrócić uwagę chorując na bielactwo, jest odpowiednia podaż antyoksydantów - zarówno w diecie, jak i w pielęgnacji. Melaniny nie tylko chronią komórki skóry przed promieniowaniem UV, ale są też bardzo silnymi antyoksydantami, w dodatku biorącymi udział w szeregu różnych procesów w organizmie, w tym np. w procesie słyszenia. Dlatego jeśli zauważycie u siebie pierwsze objawy pogorszenia słuchu gdy cierpicie na bielactwo - marsz do lekarza. To samo dotyczy pogorszenia wzroku, szczególnie jeśli odbarwienie dotyczy również tęczówek.
W przypadku rozległych zmian obejmujących duże obszary skóry mówimy o potężnych niedoborach ważnych dla organizmu antyoksydantów. Poza rozsądną dietą bogatą w antyoksydanty, należy więc pamiętać również o odpowiedniej pielęgnacji, aby nieco swój organizm wspomóc wyposażając w te ważne dla niego substancje. Zawsze podkreślam rolę antyoksydantów w pielęgnacji, ale w przypadku dużych odbarwień w przebiegu bielactwa może to być szczególnie ważne.
Od lat polecam sprawdzone, genialne, niezawodne kwasy PHA, które są świetnymi antyoksydantami. Stosuję je od początków istnienia tego bloga w formie toników, ponieważ jest to dla mnie najwygodniejsze. Są superłatwe do wykonania, bezpieczne dla kobiet w ciąży, nie mają działania fotouczulającego, a w dodatku można je łączyć z wieloma rodzajami pielęgnacji.
- Tonik z glukonolaktonem i acerolą
- Tonik z glukonolaktonem i retinolem
- Tonik z glukonolaktonem i kwasem laktobionowym
Na wieczór natomiast polecam fantastyczne serum olejowe z kwasem α -liponowym. To również jest już klasyk mojej pielęgnacji, który wraca do mnie cyklicznie. Kwas α -liponowy (INCI Alpha Lipoic Acid) jest bardzo silnym antyoksydantem, około sto razy silniejszym niż kwas askorbinowy - witamina C. Skutecznie chroni przed wpływem promieniowania UV i przed działaniem wolnych rodników tlenowych, działa przeciwzapalnie oraz przeciwzmarszczkowo. Ze względu na swoją budowę bardzo łatwo przenika do wnętrza skóry. Kwas α -liponowy znajduje zastosowanie w kosmetykach do pielęgnacji cery dojrzałej, z przebarwieniami, cery trądzikowej, dla osób narażonych na działanie promieniowania UV.
W rozmowach z osobami dotkniętymi bielactwem powraca temat maskowania odbarwień. Nawet, gdy dana osoba jest pogodzona ze swoją chorobą, zwykle dla "świętego spokoju" chce ukryć odbarwienia przed ciekawskim wzrokiem ludzi, którzy zwykle po prostu nie rozumieją, na co patrzą, więc... patrzą niekiedy dłużej niż wypada. To całkiem zrozumiałe i nie widzę powodu, aby sobie nie ułatwić życia, choćby w tak drobnym zakresie. Oczywiście, że farbowanie odbarwionych włosów (i brwi) jest możliwe i w grę wchodzą zarówno farby ziołowe jak i chemiczne. Trzeba tylko pamiętać o tym, że skóra pozbawiona melanocytów (a także włosy pozbawione pigmentu!) jest delikatniejsza, bardziej wrażliwa i podatna na podrażnienia. Z tego powodu polecam wykonać najpierw test uczuleniowy przed nałożeniem farby, nawet ziołowej.
W przypadku odbarwień występujących na twarzy, szyi i dekolcie sprawdzi się... po prostu makijaż maskujący. Ja, jako fanka podkładów mineralnych, a w szczególności tych, które mogę sobie zrobić sama, oczywiście polecam ze szczególnym entuzjazmem podkłady z Kolorówki:
Moim ulubionym podkładem mineralnym jest obecnie ten stworzony z bazy Veil Base i sprawdzonego od lat Color Blend Beige. Po ich zmieszaniu otrzymuję podkład w idealnym dla mnie odcieniu, więc pracy mam przy tym wyjątkowo mało. Ale Veil Base nie ma bardzo dużego krycia, dlatego osobom pragnącym ukryć nieco więcej polecam przyjrzeć się bazom kosmetycznym o nieco większym współczynniku krycia:
Bardzo cenię to, że we wszystkich bazach kosmetycznych z Kolorówki jest w składzie alantoina i myślę, że docenią to również osoby dotknięte bielactwem, których skóra jest dużo wrażliwsza i podatna na podrażnienia. Równie przyjemnym składnikiem jest także puder jedwabny występujący w Cover i Concealer, który ma właściwości pielęgnujące i odżywcze, a także odbija promieniowanie UV.
Swoje podkłady mineralne - zarówno te "samoróbkowe", jak i drogeryjne - warto jest wzbogacić składnikami wspomagającymi ochronę przeciwsłoneczną i z właściwościami antyoksydacyjnymi. Należą do nich m. in.:
Wiem, że bielactwo rodzi wiele frustracji i osoby nim dotknięte często wstydzą się swoich widocznych plam. Z pewnością jest to źródłem dodatkowego stresu, który w tej chorobie szczególnie nie pomaga. Jak ze wszystkim jednak - trzeba sobie pewne sprawy przepracować, przemyśleć i nauczyć się z nimi radzić emocjonalnie. Nie wyklucza to szczęśliwego życia ani zadowolenia ze swojego wyglądu. Jeśli dobrnęliście do końca tego artykułu i żyjecie z bielactwem, napiszcie w komentarzu swoje przemyślenia. Jak postrzegacie swoją chorobę, czy zakrywacie odbarwienia, czy przeciwnie - nauczyliście się już z nimi żyć? Jaką stosujecie ochronę przeciwsłoneczną, czy dbacie o podaż antyoksydantów w diecie i pielęgnacji? Czy lekarze okazali się pomocni, doradzili coś sensownego, zwrócili uwagę na coś istotnego? Dajcie znać, wasz głos może być ważny dla kogoś mniej oswojonego ze swoim vitiligo.
Uściski
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz