Norel Multivitamin: mleczko do demakijażu i tonik, czyli Arsenic też rozmalowywuje się klasycznie... czasami
Ja tam jestem fanką oliwek hydrofilnych, takich jak ta TUTAJ. Zmywają wszystko, włącznie z wodoodpornym makijażem i nie muszę do tego używać wacików. Już nawet nie chodzi o ekologię, ja po prostu dostaję białej gorączki gdy muszę trzeć wacikiem po skórze a na koniec demakijażu w koszu jest ich, kompletnie brudnych, już z dziesięć a twarz tak jakby nie do końca czysta jest. A tymczasem okazuje się, że może ja po prostu nie potrafiłam używać mleczka do demakijażu?
Któregoś dnia, gdy mi wacików zabrakło i jedyną alternatywą był szorstki papier toaletowy, a zdemakijażować się trzeba było, użyłam tego mleczka tak jak zwykle używam oliwki hydrofilnej. Czyli doza mleczka na dłoń, rozsmarowałam i pracowicie wmasowałam w tapetę na twarzy, po czym zmyłam samą wodą. Proces wymagał powtórzenia, ale ostatecznie efekt był niezły - resztki kredki i tuszu udało się ściągnąć mleczkiem, a tłustości, której nie zgarnęłam wacikiem, pozbyłam się po prostu myjąc twarz żelem. Olśniło mnie wówczas, że zamiana kolejności skutkuje zmniejszeniem ilości zużywanych wacików, przez co z metodą polubiłam się trochę bardziej. Następnym razem - mając już waciki pod ręką - również najpierw rozmasowałam mleczko na tapecie, a potem resztki zgarnęłam wacikiem. Jednym. O, Bogowie!
Trafiło na mleczko Norel z serii Multivitamin o bardzo leciutkiej konsystencji, która jednak trzyma produkt w ryzach, nie pozwalając mu spływać po palcach. W istocie jest to więc krem do demakijażu, nazwany mleczkiem by podkreślić jego lekkość i przeznaczenie. Nie obciąża skóry, sunie po niej gładko ułatwiając demakijaż. Jeśli jednak nie ściągniemy go dokładnie chusteczką czy wacikiem, może zostawiać warstewkę na skórze.
Skład jest dość prosty i typowy dla tego typu produktów, jednak wzbogacony kompleksem witaminowym (B6, B5, B3, wit A, C i E), a także kilkoma przyjemnymi dla skóry olejami: słonecznikowym czy z pestek winogron.
Wraz z mleczkiem postanowiłam napocząć również tonik z tej serii, skuszona kwasem mlekowym w składzie. Jakoś tak się u mnie utarło, że najchętniej używam toników z kwasami - a naj-najchętniej mojego własnego z glukonolaktonem. Sprawdzają się u mnie najlepiej, widzę rzeczywistą poprawę stanu skóry po ich stosowaniu. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Cała seria Multivitamin pachnie bardzo przyjemnie, owocowo, świeżo. Mleczko może łagodniej, ale tonik czuć jeszcze przez długi czas po zaaplikowaniu go na skórę. Ale nie samym zapachem człowiek żyje, choć rozumiem, że ta cecha może i często ma decydujące znaczenie przy wyborze kosmetyku. Skład jest prosty i elegancki - jest obiecany kwas mlekowy, jest ekstrakt z limonki i charakterystyczny dla całej serii kompleks witaminowy.
Producent proponuje zwilżyć tonikiem wacik i przemyć nim skórę. Ja jednak robię to po swojemu - dozę toniku pompuję na dłoń, rozsmarowuję i wklepuję w oczyszczoną skórę twarzy, po czym zostawiam do przeschnięcia/wchłonięcia, a w tym czasie zajmuję się balsamowaniem zwłok... yyy ciała! Po kąpieli!
Jak widać na załączonym obrazku, bardzo ten tonik lubię. Na tyle, że w zasadzie jest już na wykończeniu. (Mleczko też już zużyłam do połowy, ale na potrzeby zdjęć wstrząsnęłam nim, aby ładniej wyglądało).
Naprawdę fantastycznie odświeża skórę, która wręcz w oczach nabiera jędrności. Na dłuższą metę robi dokładnie to, czego spodziewam się po tonikach z kwasami - utrzymuje skórę w stanie gładkim, bezpryszczowym, niskozaskórnikowym, wolnym od przesuszeń. To mi wystarczy, naprawdę, w zupełności. Jak na tonik - super.
Norel trzyma fason, oba produkty są godne uwagi. Można je kupić w ich firmowym sklepie, o TUTAJ.
Miłego dnia
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz