Mirkwood i Bronz Lee - swatche, analiza kolorystyczna i opis pigmentów mineralnych z Kolorowka.com
Spójrzcie, jak różne mogą być odcienie brązów. Chociaż... fotografując je wcale już nie mam pewności, czy nie rozmawiamy o czerwieni i beżu. Obejrzymy sobie dzisiaj dokładnie pigmenty Mirkwood i Bronz Lee.
Pigmentów podobnych do Mirkwood jest na rynku od groma. Duochrome mieniący się niebieskimi błyskami na brązowej bazie to już klasyk przyciągający sroki od lat. Wydawałoby się, że nic nowego w tym temacie nie można powiedzieć. Tymczasem okazuje się, że Mirkwood z tych wszystkich nowych pigmentów z kolekcji OH! Pure Pigment zaskoczył mnie najbardziej.
Zaraz zobaczycie, cóż to jest za jazz z tymi pigmentami. Ich fotografowanie czy próby opisania koloru obrosły już legendą. I jak zawsze powtarzam: po prostu je sobie kupcie i zmacajcie na żywo, jeśli chcecie się przekonać, jaki ten kolor jest naprawdę. W sklepie są dostępne próbki wszystkich pigmentów z kolekcji OH! Pure Pigment:
Zanim przejdziemy dalej, odpowiem od razu na pytania, które z pewnością pojawią się po przeczytaniu tego wpisu:
- Otóż na zdjęciach, na których prezentuję swatche tych pigmentów mineralnych widzicie je zaaplikowane na dwie bazy do cieni - cielistą i czarną.
- Dzisiaj użyłam dwóch kremowych baz do cieni z paletki What's The Tea marki The Balm. Zdarza się jednak, że używam innych baz, ale wówczas zaznaczam to wyraźnie w tekście.
- Nie ma potrzeby stosowania w ogóle żadnej bazy do cieni, ponieważ te pigmenty dobrze trzymają się nawet nagiej, suchej skóry (widać to zresztą na pierwszym zdjęciu tego wpisu). Wielokrotnie przetestowałam również aplikowanie pigmentów na powieki lekko muśnięte zaledwie podkładem i/lub korektorem - i trzymały się dobrze.
- Nie trzeba mi ufać na słowo, trzeba natomiast sprawdzić to na własnej skórze, ponieważ każda jest inna. I po prostu wybrać najlepszą metodę dla siebie.
- Przypominam też, że słoiczki z pigmentami z serii OH! Pure Pigment są zaklejone plombą z datą ważności. Próby odkręcenia wieczka przed odklejeniem plomby są bezcelowe. :D
- Bądźcie łaskawi dla moich prób opisania kolorów tych pigmentów. Fotografowanie i próba zamknięcia w widełkach opisu czegoś, co zmienia się od drgnięcia dłoni ze swatchem jest piekielnie trudne. DLATEGO właśnie wrzucam aż tyle zdjęć, na których jeden i ten sam pigment wygląda zupełnie inaczej. Tak to z nimi jest - kupując jeden, dostajesz dzilion kolorów.
Zobaczcie, to są oba pigmenty nałożone na suchą, nagą skórę - tak jak na pierwszym zdjęciu tego wpisu.
Okno to samo, godzina wykonania zdjęcia - też ta sama, co w przypadku pierwszego zdjęcia. A jednak kolory się różnią. Wystarczył delikatny ruch dłonią i już Mirkwood (u góry) wpada bardziej w czerwień, a Bronz Lee jest ciemniejszy, mniej rozświetlony tymi jasnobeżowymi błyskami.
Wiecie, co się dzieje gdy filmuję te swatche? Ha, ten, kto ogląda moje relacje na Instagramie, ten wie! ;)
Fani Tolkiena już pewnie rozszyfrowali nazwę. Trzeba przyznać, że kolor (czy też może powinnam powiedzieć: kolory!) pigmentu jak i jego wykończenie czy charakter oddają klimat tamtego miejsca.
Jest to duochrome, który najprościej można określić jako bordowo-brązową bazę, rozświetloną morskimi, turkusowymi błyskami. A w zależności od kąta padania światła, od bazy, jak i od sposobu aplikacji zmienia się niemalże wszystko.
I teraz zaczyna się magia, bo od ilości pigmentu i sposobu jego aplikacji zależy efekt, jaki uzyskamy z jego pomocą. Widzieliście, jak pięknie Mirkwood rozciera się do bordowego dymku na pierwszych zdjęciach w tym wpisie, prawda? Wystarczy niewielka ilość pigmentu, cierpliwe rozcieranie i mamy w zasadzie gotowe smokey, które można dodatkowo urozmaicić malując tym samym pigmentem kreskę. Wystarczy nałożyć go hojniej na czarną kredkę lub eyeliner i dostajemy...
Cacko, prawda? :) Po lewej stronie Mirkwood prezentuje się na czarnej bazie, zaś po prawej - na cielistej. Nałożony na ciemną bazę lub hojniej, pigment ten ujawnia coraz więcej morskich, błękitnych i turkusowych błysków.
Można za pomocą jednego pigmentu stworzyć wielowymiarowy makijaż zmieniając jedynie sposób jego aplikacji.
Spójrzcie, jak się zmienia przy delikatnym ruchu:
Z tego powodu nie można wskazać jednego typu kolorystycznego, który najpiękniej będzie wyglądał w makijażu wykonanym tym pigmentem.
Nałożony delikatniej i roztarty do bordowego dymka może świetnie wyglądać zarówno na Zgaszonym Lecie, jak i na Zgaszonej Jesieni... czy rudej Ciepłej Jesieni.
Z kolei mocny makijaż na ciemnej bazie może sprawdzić się zarówno u Ciemnej Jesieni, jak i u Ciemnej Zimy. Z kolei duże, lśniące turkusem i czerwienią kreski mogą okazać się hitem u typów czystych - czyli u Czystej Zimy i Wiosny.
Dużo też zależy od koloru użytej bazy. Na czarnej Mirkwood wyraźnie chłodnieje, dając bardziej stalowo-morsko-turkusowy blask. Ale już na beżowej bazie jest znacznie cieplejszy, tony bordowo-brązowe zaczynają wybijać. A wyobraźcie sobie jego kolor na kremowych cieniach o nietypowych kolorach, np. na czerwieni czy rudościach.
Polecam stosować go solo i już nie kombinować z innymi kolorami w makijażu. On sam w sobie jest całą orkiestrą i jedyne, czego mu brakuje to porządnie wytuszowane rzęsy i rozświetlona cera.
No tak, chyba już wszyscy się zorientowali, że Mirkwood jest na szczycie mojej prywatnej listy ulubieńców spośród pigmentów z serii OH! Pure Pigment. Nic nie poradzę, tego typu kontrastowe połączenia kolorów zawsze mnie kręciły.
OH! PURE PIGMENT Bronz Lee
Ta nazwa zawsze mi poprawia humor! Bruce... to znaczy, Bronz Lee jest - w przeciwieństwie do Mirkwood - jasnym, ciepłym i fajnym brązem, który dobrze sprawdzi się w codziennym makijażu.
Ale nie myślcie sobie, że jest nudny. Dzisiaj mamy festiwal pigmentów zaskakujących i przyznaję, że i Bronz Lee zrobił na mnie wrażenie.
Ale nie myślcie sobie, że jest nudny. Dzisiaj mamy festiwal pigmentów zaskakujących i przyznaję, że i Bronz Lee zrobił na mnie wrażenie.
Przede wszystkim chcę zwrócić Waszą uwagę na niesamowitą konsystencję tego pigmentu. Jest tak kremowy i przylegający, że doskonale trzyma się plastikowego wieczka od słoika. Zero osypywania!
Rozsmarowany na skórze zachowuje się niemalże jak cień w kremie, jest niesamowicie przyjemny. Jeśli więc kolor Wam odpowiada, ale przede wszystkim szukacie komfortowego, gotowego cienia do powiek, z którym nie będzie żadnych problemów - Bronz Lee to jest ten pigment.
Rozsmarowany na skórze zachowuje się niemalże jak cień w kremie, jest niesamowicie przyjemny. Jeśli więc kolor Wam odpowiada, ale przede wszystkim szukacie komfortowego, gotowego cienia do powiek, z którym nie będzie żadnych problemów - Bronz Lee to jest ten pigment.
I ponownie - po lewej stronie Bronz Lee został zaaplikowany na czarną bazę do cieni. Po prawej - na cielistą.
Pozornie mamy tutaj do czynienia ze zwykłym, satynowym, średnim brązem, który rozciera się do bardzo przyjemnego dymka w kolorze toffi. Tymczasem w zależności od koloru bazy jak i kąta padania światła, pigment ujawnia... piękną taflę beżowego błysku. Taki chłodny zefir w tym pozornie ciepłym, jasnym brązie.
Pozornie mamy tutaj do czynienia ze zwykłym, satynowym, średnim brązem, który rozciera się do bardzo przyjemnego dymka w kolorze toffi. Tymczasem w zależności od koloru bazy jak i kąta padania światła, pigment ujawnia... piękną taflę beżowego błysku. Taki chłodny zefir w tym pozornie ciepłym, jasnym brązie.
Bardzo mi się ten efekt spodobał, bo - znów! - mamy tutaj do czynienia z pigmentem, którym samodzielnie można wykonać cały makijaż. Pomyślcie - cała powieka przydymiona lekko tym odcieniem toffi, a środek rozjaśniony napakowanym na bazę pigmentem. Pięć minut i gotowe.
Bronz Lee nałożony na cielistą bazę wydaje się być bardziej różany niż ten sam Bronz Lee nałożony na czarną bazę, prawda? I ponownie wszystko się zmienia wraz z ruchem - pigment igra ze światłem, dając wiele efektów w pozornie prostym, dziennym, beżowo-brązowym makijażu.
Jest to pigment, który łączy w sobie tony ciepłe z chłodnymi - choć w zupełnie inny sposób, niż ma to miejsce w Mirkwood. Efekt ten jest znacznie subtelniejszy. Z tego powodu polubią go na pewno osoby o kolorystyce jasnej i ciepłej, ale lubiące pokombinować. Po Bronz Lee sięgnąć mogą więc na pewno Ciepłe i Jasne Wiosny, ale też Ciepła czy Zgaszona Jesień. Myślę też, że i co odważniejsze Zgaszone Lata mogłyby wyciągnąć z tego pigmentu wiele pięknych makijaży.
Muszę jeszcze zaakcentować jedną ważną rzecz - kolor mojej skóry jest bardzo chłodny, wręcz szary, a do tego ekstremalnie jasny. To może nie być widoczne od razu na zdjęciach, zwłaszcza tak skadrowanych, że widać na nich wyłącznie dłonie. Jednak ma to wpływ na sposób prezentacji pigmentów. A konkretniej - na osobach o ciemniejszej karnacji taki, na ten przykład, Bronz Lee będzie wyglądał na znacznie jaśniejszy niż u mnie. A ten wspominany dymek w kolorze tofii może być wręcz niezauważalny u osób mocno opalonych.
Jeśli są tutaj odważne czytelniczki z Krakowa, które mają ciemną karnację lub są czarnoskóre i chciałyby spotkać się na mazianko pigmentami - to ja bardzo proszę o kontakt! Z przyjemnością się spotkam, przyniosę wszystkie te piękne cacka i zrobię porządne zdjęcia porównawcze.
Zobaczycie wtedy, jak jeszcze te wszystkie pigmenty się zmieniają w zależności od koloru skóry noszącej go osoby!
Oba opisywane tutaj pigmenty znajdziecie - jak zawsze - tam, gdzie są wszystkie najpiękniejsze kosmetyki mineralne świata, czyli w sklepie Kolorowka.com. :)
Ściskam i pięknego dnia życzę,
Arsenic
Ściskam i pięknego dnia życzę,
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz