Pocztówka z dzieciństwa

Kilka dni temu znajoma wrzuciła na swoim Facebooku zdjęcia ze swojej przeszłości, kiedy robiło się je jeszcze aparatami z kliszą w środku i nie było przebacz, jeśli się zrobiło minę cierpiętnika - bo i fotoszopy jeszcze wtedy nie było! 

Tak mnie to zainspirowało, że przekopałam dysk w poszukiwaniu swoich zdjęć z okresu galopującej głupoty i głupawki... 

Niestety, większość moich pamiątek została w moim domu w innym mieście i są one wyłącznie w formie papierowej. 

Tę garść fotek zeskanowałam dawno temu, chyba z myślą o stworzeniu porządnego, rodzinnego albumu ze zdjęciami...  
Poznajcie małą Olę :) 



Wychowałam się w domu przesiąkniętym zapachem farb olejnych. Moja ciotka jest malarką i niezwykle kreatywną osobą, od najwcześniejszych lat miałam więc kontakt z ciekawymi ludźmi i ze Sztuką... Pamiętam, że godzinami siedziałam pod jej stołem i podglądałam jej prace. Pomagałam robić kolaże, czasem dostawałam pędzel do łapki i mogłam się wyżyć artystycznie na jakimś niedokończonym obrazie... Uwiebiałam to!



Pamiętam dużo spacerów z mamą i z ciocią po lesie - chodziłyśmy na grzyby, na jagody, albo po prostu aby połazić, "pobujać się po dzielni" ;)
Podczas któregoś z tych spacerów moja ciocia zaprowadziła mnie do najprawdziwszego Zamku Czarodzieja. Był naprawdę imponujący - ogromny, z wieloma wysokimi wieżyczkami, z gigantycznymi bramami i z wieloma mniejszymi pomieszczeniami nieznanego mi zastosowania.
Miałam wtedy może 4 czy 5 lat i budowla zrobiła na mnie ogromne wrażenie - najwyraźniej, skoro pamiętam to do dziś ;) Wierzyłam, że magiczna para unosząca się nad zamkiem jest najlepszym dowodem na to, iż Czarodziej siedzi w środku i doskonale zdaje sobie sprawę z mojej rozdziawionej i wstrząśniętej obecności u jego bram.


Parę lat później zrozumiałam, że ta budowla jest po prostu fabryką czegoś niezwykle pożytecznego, stąd te długie szyby, wysokie kominy i rozmach. Cóż, chyba wtedy zrozumiałam w pełni, jaką potęgą jest wyobraźnia i jak ważne jest, aby otwierać oczy dzieciom na różne możliwe sposoby patrzenia na świat. Jestem wdzięczna mojej cioci za to, że odkryła przede mną inny wymiar tej rzeczywistości blokowiska.
P.S. Fabryka stoi do dziś. Czasami spaceruję tamtędy i zawsze puszczam oko Czarodziejowi ;)


Na tym zdjęciu, od lewej strony siedzą moja babcia i mama. Jeszcze mnie nie było na świecie, a scenka jest chyba z wesela któregoś z wujków - za cholerę nie mam pojęcia, którego, bo tylu ich było...
A tak naprawdę, to lubię atmosferę tej fotografii - moją uśmiechniętą mamę i wyluzowaną babcię.



To zdjęcie wkładałam do skanera dosłownie w kawałkach - tak jest wytarmoszone, co zresztą widać. Czasy mrocznego, głębokiego PRL-u z rachityczną choinką, którą sami w przedszkolu przyozdabialiśmy; z Mikołajem jak ta lala, no i z Olą, która uparła się na ukochaną, jasnożółtą sukienkę sięgającą chyba aż do pępka...  Strasznie szybko wyrastałam ze wszystkiego.
No a jak się Ola uprze, to nie ma bata.


Wiecie, że kiedyś zbuntowałam całe przedszkole? A było to tak:
nasza Pani wykazała się kreatywnością i wymyśliła dla nas zabawę polegąjącą na przechodzeniu pomiędzy skakankami leżącymi na ziemi i ułożonymi w kółka. 
"Te kółka to straszliwe przepaście! Jak nadepniecie na skakankę to wpadniecie w przepaść i zginiecie" - tak z grubsza brzmiał przekaz.
Wszystkie dzieci potulnie, drżąc ze strachu, prześlizgiwały się nad krawędziami przepaści i ratowały swe czteroletnie życia cudem. A gdy przyszła kolej Oli, zabawa się skończyła.
Otóż uparłam się, że zabawa jest głupia, bo jest ryzykowna dla mojego życia, w związku z czym nie mam najmniejszego zamiaru próbować przekraść się pomiędzy przepaściami. Nie i nie. 
Pani rozłożyła ręce i próbowała zachęcić inną owieczkę do skoku nad urwiskiem, ale nikt już nie chciał się w to bawić. 
Nagle wszyscy zauważyli, że niefajnie dać się zabić w przedszkolu.



Miło było wrócić do tych wspomnień, do małej, upartej Oli i do zaczarowanych miejsc... A Wy, macie w swojej okolicy z dzieciństwa jakieś magiczne zamczyska?
A może też macie takie klasyczne, czerwone zdjęcie z Mikołajem? :D



Pozdrawiam i do następnego.


Arsenic

6 komentarzy:

  1. Kochana! Jaka cudowna opowiesc! Zazdroszcze takiej cioci. Teraz juz wiem, skad twoje zamilowanie do malowania - czym skorupka za mlodu nasiaknie... :) A wiesz, ze masz w sobie zarowno cos z babci, jak i cioci? Podobne jestescie do siebie, choc rozne... Ale zaraz, zaraz ile ty masz lat Olu? Bo ja myslalam, ze mlodszas, a tu takie fotki z PRLu widze... :) A wiesz, ze po tych fotkach na Facebooku tez mi przez mysl przemknelo, zeby pokazac i poopowiadac fotki na blogu? To teraz juz to musowo zrobie. :) Aha, swietna ta historyjka ze zbuntowaniem przedszkola - natura czlowieka i charakter juz od dziecka daje znac o sobie. :) Tak sobie przypomnialam, ze ja tez mialam ciekawa historyjke w dzicinstwie, moze nie o bunt chodzilo, a o udawanie, ze... Ale - na zakonczenie, zapraszam do mnie niedlugo. (Zbiore jeszcze troche fotek, poki mam mozliwosc). Pozdrowienia, naprawde superowo sie czytalo i wogole arcyciekawy blog! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Z babci jak i mamy" - mialam napisac. Uf, wczesniej bylo o cioci to mi sie poplatalo, a chodzilo mi o te fotke gdzie babacia z mama na weselu wujka. ;)

      Usuń
    2. Dziękuję kochana za miłe słowa! Strasznie fajnie było pogrzebać w tych fotografiach i poprzypominać sobie różne historie... koniecznie opowiedz nam swoją! :)

      Usuń
  2. A ta ostatnia fotka na torach - poezja, taka "Podroz w dziecinstwo"... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przedostatnia fotka dla mnie - HIT, cudowne są te stare zdjęcia, żałuję, że u mnie nikt nie miał aparatu i nie robił zdjęć prywatnie... mam tylko takie ze szkoły :( Oficjalnie więc Wam dziewczyny ZAZDRASZCZAM chwil utrwalonych na kliszach :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne zdjęcia - taka podróż w czasie :)
    Też mam fotę z Mikołajem :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger