„Efekt powinien mówić sam za siebie” — czyli życzeniowa teoria, która nie wytrzymuje kontaktu z rzeczywistością
Tę mantrę powtarzają zazwyczaj osoby, które desperacko próbują podważyć cudzą pracę, bo same stoją w miejscu. Według nich każdy, bez przygotowania i bez narzędzi, powinien widzieć to, co widzi specjalista. Ale, jak się odłoży emocje na bok i na chłodno przemyśli tę kwestię raz jeszcze...
Percepcja koloru nie jest obiektywna
Realna analiza nie polega na tym, żeby czuć, że „coś gra”. Polega na rozumieniu fenotypu: poziomów i typów melaniny, gęstości pigmentu, sposobu, w jaki światło odbija się od struktury skóry, włosów i tęczówki. To fizyka i biologia, nie estetyczna zgadywanka.
A jeśli ktoś chce zobaczyć „brak efektu”, to go zobaczy
To nie ma nic wspólnego z analizą. To jest tylko komentarz podszyty ambicją, frustracją albo potrzebą bycia „tą, która wie lepiej”. Profesjonalna analiza nie powstaje ani z uprzedzeń, ani z potrzeby dowalenia konkurencji, ponieważ jest wiedzą, a nie unikatową umiejętnością daną od aniołów.
Po lewej stronie widzimy efekt „przed”, po prawej — „po”. I niezależnie od tego, czy styl Gabrieli trafia w czyjkolwiek prywatny gust, czy nie; czy ktoś widzi w nim coś dla siebie, czy kompletnie nic — nie ma to żadnego znaczenia w rozmowie o analizie kolorystycznej.
To, co widzimy po prawej, to jej naturalne barwy przełożone na ubrania. Kolor, który nie walczy z fenotypem, tylko go podkreśla. Dlatego całość jest spójna, uporządkowana, a w centrum uwagi jest Gabriela, nie t-shirt, nie kurtka, nie zachcianka sezonu. Do tego dochodzi święty spokój w szafie, bo jeśli paleta wynika z fenotypu, to ubrania po prostu zaczynają się ze sobą dogadywać.
I czy kogoś naprawdę dziwi, że jej obecne stylizacje bywają pod obstrzałem komentarzy osób, które „tak by się nie ubrały”? To jest ok stwierdzić, że "to nie mój styl", ale nie jest to argumentem w dyskusji o doborze kolorów.
Ludzie są emocjonalni wobec kolorów — i to też wpływa na odbiór
Kolejna rzecz: ktoś może nie cierpieć jakiegoś koloru tak mocno, że zawsze będzie uważał, że wygląda w nim źle. Błękit? Nuda. Żółty? Trauma z podstawówki. Zieleń? „W życiu”. Przeprowadziłam w ostatnich piętnastu latach setki stacjonarnych analiz i słyszałam już to wszystko.
Jeśli ktoś od lat unika danego odcienia, to nie zobaczy w nim „efektu”, choćby był to jego kolor marzeń. Wtedy nie mówimy o fizyce światła — mówimy o psychologii i historii osobistych skojarzeń.
No dobrze — a co z tymi kolorami po analizie?
Z tym nie pracuję, ponieważ nie jestem - i nie będę - psychologiem. Daję narzędzia, daję wsparcie, wiedzę i... czekam. Rekordzistka wróciła do swoich kolorów osiem lat po swojej analizie. I nie osiągnęłaby tak spektakularnych efektów, gdybym ją wtedy - osiem lat temu - próbowała przekonać, przymusić do spróbowania.
Nie wiem, co będzie za lat pięć czy osiem. Kupujesz wiedzę, przyswój ją i zobacz, co dobrego możesz z niej wyciągnąć dla siebie. Sprawdź to za jakiś czas, bo może zmieniło się coś w Twoim życiu, lub w Tobie, co pozwoli Ci się bardziej otworzyć na kolory? Zobaczyć je w nowym ujęciu, wydaniu?
Możesz wdrożyć wszystko, możesz wdrożyć część, możesz schować próbnik do szuflady i wrócić do niego za rok. Ja robię swoją pracę: opieram się na biologii, fizyce barwy i realnym fenotypie. Cała reszta to Twoje życie, Twój styl i Twoja praca z tą wiedzą.
Jeśli po przeczytaniu tego tekstu masz poczucie, że chcesz wreszcie zobaczyć analizę kolorystyczną, która nie opiera się na „wydaje mi się”, tylko na realnym fenotypie, to zapraszam na stacjonarną analizę kolorystyczną w Warszawie i w Krakowie.
Pracuję spokojnie, metodycznie i bez zgadywania. Ty przychodzisz z ciekawością, ja biorę na siebie całą resztę.
Konsultacje kolorystyczne w Krakowie
Konsultacje kolorystyczne w Warszawie
Pięknego dnia!




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz