Zmarszczki od smartfona? Wpływ niebieskiego światła na skórę, jak się chronić + proste DIY
Chronicie skrupulatnie skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym, a przebarwienia i tak uparcie wciąż się pojawiają? Stan skóry się pogarsza? Kolagen z elastyną już nie te, co kiedyś? Okazuje się, że również światło niebieskie, emitowane m. in. przez urządzenie, na którym właśnie czytacie ten tekst, może pogarszać wygląd skóry.
CZYM JEST HEVL I JAK DZIAŁA?
Światło niebieskie, określane również mianem światła widzialnego, o wysokiej energii (HEVL, High Energy Visible Light), obejmuje zakres światła widzialnego o długości fali 400-500 nm. Tak, oznacza to, że jest ono obecne naturalnie w promieniowaniu słonecznym. Ale też jest również emitowane przez ekrany telefonów, komputerów i tabletów. Ekrany wykorzystują źródła światła typu LED charakteryzujące się bardzo wysokimi temperaturami barwowymi. Ich luminofory wymagają do naświetlania intensywnego światła z niebieskiego zakresu widma. Konwencjonalne filtry pochłaniają jedynie promieniowanie UVA-UVB (290-400 nm).
Naturalna ekspozycja na niebieskie światło (ze światła słonecznego) w ciągu dnia może zwiększyć czujność, poprawić pamięć i podnieść nastrój. Jednak wpatrywanie się w nocy w laptopa lub czytnik e-booków przed snem może zakłócać rytm dobowy organizmu, utrudniając spokojny sen. Oraz... niszczyć skórę.
Promieniowanie HEVL generuje podobną ilość wolnych rodników, jak połączone promieniowanie UVA i UVB, a skutki jego działania na skórę ujawniają się w czasie. Wolne rodniki tlenowe generują szereg niekorzystnych reakcji, m.in. degradację lipidów, protein, aktywację metaloproteinaz. Światło niebieskie penetruje skórę głębiej niż promieniowanie UV, skraca żywotność i proliferację fibroblastów, może wywoływać uszkodzenia DNA, powstawanie przebarwień i przedwczesne starzenie się skóry.
Nic w przyrodzie nie jest jednak zero-jedynkowe. Światło niebieskie ma również udowodnione działanie antybakteryjne i może być wykorzystywane w terapii trądziku. Porfiryny produkowane przez Propionibacterium acnes absorbują promieniowanie w zakresie światła widzialnego i ultrafioletu, co skutkuje reakcją fotodynamiczną i zniszczeniem bakterii. Najbardziej intensywne zjawiska fotodynamiczne zachodzą po pochłonięciu długości światła odpowiadającej światłu niebieskiemu. Lampy LED emitujące światło niebieskie mogą być wykorzystywane w leczeniu łagodnej i umiarkowanej postaci trądziku. Terapia prowadzi do zmniejszenia łojotoku i zwężenia ujść gruczołów łojowych.
Badania potwierdziły również działanie przeciwgrzybicze przeciwko drożdżakom z gatunków Malassezia.
JAK CHRONIĆ SIĘ PRZED NADMIAREM ŚWIATŁA NIEBIESKIEGO?
Cóż, "umiar" pewnie byłby tutaj najprostszą odpowiedzią, jednak nie znajdującą zastosowania zbyt często we współczesnym świecie. Owszem, można krytycznie przyjrzeć się swojemu stylowi życia i częściej odklejać się od smartfona, czy odpuścić sobie serial oglądany już w łóżku, tuż przed zaśnięciem. Organizm na pewno za to podziękuje, skóra także. Ale wiem przecież sama dobrze, że większość nas spędza całe dnie przed monitorami, ponieważ taką ma po prostu pracę. Wspaniale byłoby móc rzucić to wszystko i wyjechać w dzicz aby patrzeć już wyłącznie na piękną, zieloną roślinność... ale najpierw trzeba sobie na to zarobić.
Poza zmianą przyzwyczajeń w dostępnym zakresie, na pewno warto też rozważyć włączenie ustawienia „trybu nocnego” na swoich urządzeniach cyfrowych. To znacznie zmniejsza ekspozycję na niebieskie światło na korzyść nieszkodliwego żółtego światła.
Jeśli chodzi o pielęgnację skóry, tradycyjne kremy z filtrami UVA/UVB nadal są świetną obroną przed fotostarzeniem. Jednak opłaca się także zrobić miejsce w rutynowej pielęgnacji skóry dla antyoksydantów, które przeciwdziałają efektom ubocznym niebieskiego światła. Zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ekspozycja na światło HEVL trwa długo po zachodzie słońca. Jest to jeszcze ważniejsze, jeśli borykacie się z trądzikiem różowatym i innymi chorobami skóry, które zaogniają pod wpływem słońca.
Pojawiła się też na rynku długo wyczekiwana nowość: filtr światła niebieskiego, Blue Light Shield. Po raz kolejny sklep Kolorówka wprowadził na nasz rynek surowiec, na który wybuchnie moda za kilka miesięcy. Wspomnicie moje słowa! ;) Wysyp produktów blokujących światło niebieskie za 3, 2... 1...
Jest to nowoczesny, bezpieczny i wyjątkowo wygodny w stosowaniu surowiec mineralny, odbijający i rozpraszający światło niebieskie. Tak jak filtry fizyczne i chemiczne chronią przed promieniowaniem UVA i UVB, tak Blue Light Shield chroni przed HEVL. Ale to nie wszystko.
Surowiec ten jest nie tylko piekielnie wygodny w recepturowaniu, ale zapewnia też szereg dodatkowych benefitów. Sam w sobie działa jak antyoksydant, co bezpośrednio przekłada się na polepszenie ochrony skóry. Co więcej, surowiec ten (chyba jako pierwszy surowiec kosmetyczny - poprawcie mnie, jeśli się mylę!) ma zdolność podnoszenia współczynnika SPF innych filtrów SPF!
- 5% dodatek Blue Light Shield do kosmetyku z filtrami mineralnymi o SPF 30 powoduje wzrost współczynnika do 46;
- 5% dodatek Blue Light Shield do kosmetyku z filtrami organicznymi (Ethylhexyl Salicylate, Homosalate, Ethylhexyl Methoxycinnamate, Avobenzone, Octocrylene) o SPF 22 powoduje wzrost współczynnika do 29.
Jak widać, działanie synergiczne jest silniejsze w przypadku filtrów mineralnych.
A poza tym, to co zwykle: soft focus, zdolności matujące, wypełnianie zmarszczek, nie wysusza (nadaje się nawet do skór suchych i wrażliwych), nie bieli, nie podrażnia, nie zagęszcza kosmetyków, nie robi z nich trudnego we współpracy glutka, dodaje się go do kremów bajecznie łatwo (wystarczy bagietka), a w dodatku można go też dodawać do pudrów.
A nie, czekaj... żaden filtr do tej pory tego nie gwarantował! ;) Zwykle stosowanie kremów z filtrami wiązało się ze zgodą na użeranie się z konsystencją i bieleniem. Soft focus? Błagam, toporny smalec raczej. Kilka lat temu marzyłam o takim surowcu - i oto jest. Zobaczmy go więc.
BLUE LIGHT SHIELD I SZYBKIE DIY
Obietnice łatwego recepturowania postanowiłam zweryfikować dodając Blue Light Shield do dwóch kremów: do znanego Wam już Pick Me! Sun Cream, który stosowałam i opisywałam na blogu już w zeszłym roku. Jest to krem oparty na działaniu filtra mineralnego.
Do tego postanowiłam rozpruć opakowanie kremu Anthelios Shaka Fluid z La Roche Posay aby również i do niego dodać filtr światła niebieskiego.
Sugerowane stężenie Blue Light Shield w kosmetyku: 1-30%. To spory rozrzut, postanowiłam więc zacząć od mniejszych stężeń aby w razie potrzeby mieć pole manewru. Kremu jest łącznie 50 gramów, zatem dodałam do niego ok. 3 gramy filtra Blue Light Shield. Dzięki temu w kremie uzyskałam jego stężenie na poziomie ok. 5,7%.
Pick Me! Sun Cream jest piekielnie łatwy do zrobienia - ot, do gotowej bazy kremowej wsypujemy tlenek cynku, a potem dwa wybrane składniki (olej i coś ekstra), mieszamy bagietką i gotowe. Otrzymujemy mleczko takie jak Shaka Fluid, które bieli mniej-więcej tak jak drogeryjne preparaty z filtrami fizycznymi. Poza tym zachowuje się na skórze bardzo przyzwoicie, nie obciążając jej ani nie świecąc się.
Dodanie Blue Light Shield jest równie proste - odmierzoną ilość po prostu wystarczy wsypać do kremu i cierpliwie, dokładnie wymieszać. Można to zrobić mieszadełkiem (spieniaczem do mleka), będzie szybciej.
Czy i jak zmieniła się konsystencja Sun Cream po dodaniu Blue Light Shield - owszem, jest subtelna różnica. Krem po dodaniu filtra światła niebieskiego pokrywa skórę znacznie szczelniej, dzięki czemu bezpośrednio lepiej chroni skórę - zarówno przed ultrafioletem jak i światłem niebieskim. Dodatek BLS nie zwiększył lepkości kremu, w ogóle nie zostawia on tłustej warstwy na skórze. Soft focus jest delikatnie dostrzegalny, ale największą pozytywną zmianą po dodaniu BLS do tego kremu jest to, że znacznie trudniej jest go przez przypadek zetrzeć ze skóry. Pokrywa ją szczelniej i trzyma się mocniej. Nic się nie rozmazuje, nie tworzy smug i skóra się pod nim nie poci.
Moim zdaniem śmiało można dodawać znacznie więcej Blue Light Shield do tego kremu, ponieważ jego konsystencja spokojnie to zniesie. To udane połączenie. Nawiasem mówiąc, teraz Pick Me! Sun Cream jest w niezłej promocji, łapcie:
Drugim eksperymentem było dodanie ok. 10% Blue Light Shield do Anthelios Shaka Fluid. Dosypałam więcej filtra światła niebieskiego zachęcona pozytywnym efektem uzyskanym z Sun Cream. Widząc, że Blue Light Shield rzeczywiście jest bardzo przyjemny w recepturowaniu, nie obawiałam się ani o kluski, ani o smugi. I słusznie.
Wykorzystałam pudełko po zużytym kremie ze sklepu Kolorowka.com, które dokładnie umyłam, wyparzyłam i zdezynfekowałam. Gdy już było suche, przelałam do niego Shaka Fluid a następnie dodałam ok. 10% filtra światła niebieskiego. Ponownie wymieszałam wszystko bagietką, choć nadal polecam mieszadełko.
Shaka sam w sobie ma konsystencję niemal idealną jak dla mnie. Jest zupełnie niewidoczny na skórze, w dotyku jest minimalnie lepki i zostawia subtelny połysk - dla mnie są to cechy zupełnie trzeciorzędne, prawie bez znaczenia. Dodanie Blue Light Shield niemal zupełnie zmatowiło te resztki połysku we fluidzie, zostawiając w zamian znajomy, miły efekt soft focus - czyli nie tępy, płaski mat, a delikatne rozproszenie światła ukrywające delikatne zmarszczki i nierówności skóry, photoshop na żywo. Ponownie, jak w przypadku Sun Cream, mam wrażenie, że po dodaniu Blue Light Shield, fluid znacznie lepiej trzyma się skóry, szczelnie ją otulając. To dobra wiadomość, trwalszy filtr wprost przekłada się na lepszą ochronę. Mój ulepszony Shaka aktualnie jest zupełnie niewykrywalny na skórze. Nie bieli, nie lśni, nie obciąża jej, a po posmarowaniu skóra w tym miejscu jest wygładzona i zupełnie sucha. Ideał. To ta smuga po prawej stronie, której nie widać. Po lewej - tam, gdzie błyszczy bardziej - jest lśniący swatch oryginalnego Shaka Fluid sprzed reformulacji.
Nie zweryfikuję potencjału zwiększania współczynnika SPF tego nowego surowca, choć... z pewnością rozliczę się z nim jesienią, gdy będę podsumowywała tegoroczną ochronę przeciwsłoneczną.
Tymczasem - bardzo polecam spróbować. Dodanie go do kremu jest tak łatwe jak słodzenie kawy i nie tylko chroni przed światłem niebieskim, ale polepsza też właściwości i konsystencję kremu, do którego go dodamy. Bardzo się cieszę, że mogę Wam przedstawić ten składnik już dzisiaj.
Trzymajcie się zdrowo
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz