"Mały, ale wariat" - gadżety do masażu i oczyszczania skóry od Dermo Future Precision


Ja za bardzo gadżetów do pielęgnacji/mycia twarzy nie lubię i nie poszukuję. I w związku z tym ostatnio przybyły mi aż trzy, o których Wam dzisiaj opowiem ;) 
Wszystkie trzy są marki Dermo Future Precision i służą do masażu skóry. Każdy z nich jednak ma jakiś bonusik wyróżniający.
Pierwszym z gadżetów, którego silną chęć posiadania poczułam w siedzibie marki Tenex (tak, tej od Dermo Future Precision właśnie) jest masażer z głowicą wzbogaconą 24-karatowym złotem. Ja nie wiem jak to jest z tymi jonami złota, którymi czaruje nas producent, nie wnikam w odmładzającą moc urządzenia - ale mając go w dłoni, masując wówczas twarz myślałam tylko o tym, że chcę tak codziennie.


Urządzonko, wibrując, nie tylko masuje skórę ale też pomaga nałożonym na nią kosmetykom wchłonąć się i zadziałać lepiej. Stąd też proponuję (i sama w naturalny sposób tak praktykuję) stosować ten masażer wieczorem, na zakończenie rytuału pielęgnacji. Ja i tak zwykle kończę dzień nie tylko demakijażem i nałożeniem kosmetyków pielęgnacyjnych, ale właśnie masażem. Krótszym lub dłuższym, zależy od czasu i chęci, ale jednak zawsze staram się swoje sera olejowe czy inne specyfiki wmasować dokładnie. Złoty masażer bardzo w tym pomaga, przy okazji wyciszając biednego człowieka przed snem ;)
Nie polecam stosowania tego urządzenia u posiadaczek cery z aktywnym trądzikiem. Ja wiem, że złoto, że dezynfekcja, ale masaż nawet urządzeniem utkanym z promieni księżyca w takim przypadku może spowodować rozsianie bakterii po całej masowanej powierzchni. Nie i nie. Lepiej zapobiegać, niż później leczyć i żałować, a wiedza o tym, co się może wydarzyć (i jest to wielce prawdopodobne w tym przypadku!) jest właśnie etapem zapobiegania.


Kolejne urządzenie również masuje, ale dodatkowo jego głowica delikatnie się nagrzewa (do ok. 40°C), dzięki czemu relaksuje skórę i pomaga specyfikom lepiej się wchłaniać i działać. Jest to masażer dedykowany do zadań specjalnych - a konkretniej do usuwania zmarszczek z okolic oczu i ust, w czym ułatwia mu sprawę mniejsza głowica niż w przypadku złotego masażera. 


Urządzenie nagrzewa się bardzo delikatnie, jest lekko ciepłe, nie gorące. Nie powoduje absolutnie żadnego dyskomfortu, a i wibracje chyba ma delikatniejsze niż ten złoty masażer. Stosując takie wynalazki trzeba jednak bardzo uważać na to, co się kładzie na skórę. Niedokładnie zmyte filtry przeciwsłoneczne, wtłoczone tym masażerem w skórę? Nie polecam takich przygód.
"Mały, ale wariat" - stwierdził z błyskiem w oku Mężczyzna na jego widok, dodając z głębi swojego czarnego serca jeszcze kilka dowcipnych komentarzy. 
W przypadku tego urządzenia, tak jak i poprzedniego masażera, bardzo żałuję tylko, że nie ma w zestawie jakiegoś poręcznego etui czy saszetki, w której łatwiej by się transportowało je w podróży. Radzę sobie trzymając swoje masażery w kosmetyczce luzem, ale jednak wolałabym je odseparować od kosmetyków.

Najnowszym gadżetem w mojej łazience jest coś, przed czym broniłam się najdłużej - mowa o szczoteczce sonicznej do oczyszczania twarzy. Nadal jestem nastawiona raczej sceptycznie do propozycji producenta, aby stosować ją codziennie, choć przyznaję, że troszeczkę ją... zaakceptowałam już. :)


Tak, mam różową :P
Szczoteczka p
osiada system miękkich wypustek i, oczywiście, też wibruje, pomagając doczyścić twarz. Ma kilka plusów, które mnie do niej przekonały, choć nadal mam wiele zastrzeżeń odnośnie sposobu korzystania z niej. 
Plusy? Proszę bardzo: jest naprawdę delikatna. Wypustki są miękkie i nie "rysują powierzchni", a siłę wibracji można dowolnie stopniować za pomocą wygodnie ułożonych przycisków. Jest bardzo poręczna i łatwo ją oczyścić. Rzeczywiście pomaga ładnie wyczyścić cerę, która po jej użyciu chłonie kosmetyki znacznie lepiej. 


Jeszcze nie wiem, czy system ładowania szczoteczki zamiast opcji wymiany baterii w niej jest dla mnie plusem, czy minusem. To się okaże po jakimś czasie. Póki co - widzę potencjalny problem w postaci "prztyczka" zakrywającego wejście ładowarki, który wygląda na bardzo podatny na urwanie. Ja po prostu już to widzę, jak któregoś pięknego poranka Ola staje przed lustrem w łazience z głupią miną, ze szczoteczką w jednej dłoni i "prztyczkiem" w drugiej. Ja to widzę bardzo dokładnie w tym małym skrawku silikonu, tak cienkim, że prześwituje przez niego Wawel. 
Przy okazji, polecam bardzo uważnie podejść do kwestii zasłaniania tego wejścia przed użyciem szczoteczki. Lepiej aby woda się nie dostała do środka.
Ok, teraz trochę o minusach i potencjalnych zagrożeniach wynikających ze stosowania takiej szczoteczki. Przede wszystkim - podeszłabym bardzo rozsądnie do zapewnień producenta, że szczoteczką tą można oczyszczać każdy rodzaj cery. Nie można! Jeśli masz cerę hiperwrażliwą, z aktywnym trądzikiem lub trądzikiem różowatym - zastanów się, czy warto ryzykować pogorszenie stanu cery dla chwili z gadżetem, który każdy ma i poleca?
Ponadto, uważam że nie powinno się tych szczoteczek używać codziennie. Na Odyna, codzienny peeling żadnej cerze nie zrobi dobrze! Skóra naprawdę nie potrzebuje aż takiego dogłębnego oczyszczania codziennie, choćby szczoteczka była delikatna jak... aaa nie chce mi się nawet szukać poetyckich porównań. Łapiecie to. Peeling enzymatyczny też jest superdelikatny, a nikomu nie przychodzi do głowy aby wykonywać go codziennie. No.
Inną sprawą jest też czas stosowania szczoteczki. Ludzie, zmywacie z jej pomocą brud z twarzy. Rozumiem, że wibracje są przyjemne, masaż przyjemny, ale postarajcie się nie łączyć zmywania brudu z dłuższym masażem. Dlaczego? Ponieważ jeśli po krótkim czasie brudu nie zmyjemy ze skóry wodą, zaczniemy go w tę skórę na nowo wmasowywać. Zaiste, minuta, dwie masażu w mydlinach i spłukujemy! A jeśli masowanko jest fajne, zawsze można sięgnąć po złoty masażer i wmasować z jego pomocą serum w oczyszczoną już skórę. 

Kwestię higieny poruszę tylko jednym palcem - opłukanie szczoteczki po każdym użyciu samą wodą nie wystarczy. Wszystko, co dotyka skóry wielokrotnie w ciągu swojego żywota, powinno być dezynfekowane. Najwygodniej - alkoholem izopropylowym. Rzekłam.


Tak się złożyło, że szczoteczka soniczna trafiła do mnie niemalże w tym samym momencie co - nowość dla mnie - żel enzymatyczny z Vianka. Długo nie myślałam, użyłam szczoteczki z żelem jeszcze tego samego wieczoru - i byłam zachwycona efektem. Nadal jestem. O samym żelu pewnie napiszę więcej za jakiś czas, póki co jednak jest to mój ulubiony, cotygodniowy rytuał oczyszczający. 
Podsumowując - zadowolona jestem z tych gadżetów. Odpowiednio użyte z pewnością pomogą w pielęgnacji cery, a mnie spodobały się głównie dlatego, że nie musiałam zbytnio zmieniać swoich nawyków pielęgnacyjnych. 

Pozdrawiam
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger