Nowa marka eko: Esse Organic
Chciałabym, żebyście poznali nową markę produkującą ekologiczną i naturalną pielęgnację: Esse Organic.
Marka w ofercie ma już w zasadzie kompletną gamę produktów do pielęgnacji - od toników i kremów, po maski a nawet serię dla profesjonalistów, do użytku w gabinetach kosmetycznych.
Zacytuję Panią Katarzynę, przedstawicielkę marki:
"Esse Organic Poland jest polską spółką, która jest głównym importerem kosmetyków firmy Esse Organic Skincare. Producent (Esse Organic Skincare) znajduje się w Republice Południowej Afryki , ponieważ tam zbierane są rośliny, tam są laboratoria i cały proces prowadzący do produktu końcowego. Link na stronę producenta http://www.esse.co.za/ Firma Esse sprzedaje już z sukcesem m.in. w Azji, Austrii, Niemczech, Hiszpanii, Danii.My jako polski importer dopiero od lipca ruszyliśmy z dystrybucją i najpierw zaczęliśmy od SPA, ponieważ jest również bardzo bogata oferta kosmetyków profesjonalnych. Od października ruszy sprzedaż internetowa, a w miarę zainteresowania produktem na rynku polskim w przyszłości na pewno będzie sklep stacjonarny. 3 Października firma będzie prezentowała produkty Esse w Gdańsku na Targach Uroda 2015."
Miałam okazję dotknąć, powąchać i wypróbować ich produkty w formie miniatur - ale hej, widzę przecież, że mają piękne składy, a jako technolog jestem też w stanie to odpowiednio docenić. A jeśli to was nie przekonuje do końca - ich produkty mają certyfikat EcoCert, a ponadto są odpowiednie dla wegan.
W uroczej, drewnianej skrzyneczce dostałam spory wybór miniatur produktów do zmacania i nie ukrywam, że forma podania i design są bardzo przyjemne. Do dziś kilka z tych miniatur stoi na mojej półce w łazience, a w pudełeczku już zalęgła się moja biżuteria ;)
Moją uwagę przyciągnął najbardziej Cocoa Exfoliator - peeling posiadający w składzie prawdziwe kakao, bardzo drobne kryształki cukru oraz oleje: sezamowy, kokosowy, marula i manketti, z którym spotykam się po raz pierwszy.
Skład: Glycerin, Sucrose, Theobroma Cacao (Cocoa) Powder, Sesamum Indicum (Sesame) Seed Oil*, Cocos Nucifera (Coconut) Oil*, Cetearyl Olivate, Sorbitan Olivate, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Schinziophyton Rautanenii (Manketti) Seed Oil, Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Oil*, Vanilla Planifolia Extract, Citric Acid, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Vanilla Planifolia Oil, Tocopherol, Helianthus Annus (Sunflower) Seed Oil, Cananga Odorata (Ylang Ylang) Flower Oil*,Linalool***, Citronellol***, Geraniol***
Czemu Cocoa Exfoliator jest fajny? Bo ma bardzo przyjemną konsystencję gęstej, pięknie pachnącej maski i nie jest hardkorowym zdzierakiem, można więc spokojnie stosować go na twarz, szyję i dekolt bez obawy o podrażnienia. Żeby było przyjemniej, po wymasowaniu nim skóry, można go po prostu na niej zostawić jako maseczkę - aż drobinki cukru się roztopią, nawilżając skórę.
No i pięknie pachnie trochę wanilią, a trochę geranium - dość zaskakująco, bo patrząc na barwę i konsystencję (o nazwie nie wspominając!) kosmetyku, spodziewałam się zapachu kakao lub kawy. Ale świeży zapach geranium zaskoczył mnie bardzo miło.
Bardzo obiecujący kosmetyk, o przemyślanym składzie - prosty, ale jakże skuteczny. Zawsze gdy o nim myślę, staje mi przed oczami pomadka peelingująca z Sylveco, też prosta rzecz, a przecież tak poręczna i skuteczna, że w moim prywatnym rankingu wygrywa konkurs na jajko Kolumba.
Wartym poznania jest również Cream Cleanser - bardzo gęsta, bogata, kremowa emulsja (masło maślane!) do mycia. Robię sobie takie sama - receptura jest dość prosta dla kogoś, kto potrafi zrobić krem. Po prostu za całą fazę wodną w takim produkcie robi jakiś łagodny detergent, dzięki czemu otrzymuję bardzo gęstą emulsję o właściwościach myjących, która jednocześnie dobrze nawilża i odżywia skórę.
Wartym poznania jest również Cream Cleanser - bardzo gęsta, bogata, kremowa emulsja (masło maślane!) do mycia. Robię sobie takie sama - receptura jest dość prosta dla kogoś, kto potrafi zrobić krem. Po prostu za całą fazę wodną w takim produkcie robi jakiś łagodny detergent, dzięki czemu otrzymuję bardzo gęstą emulsję o właściwościach myjących, która jednocześnie dobrze nawilża i odżywia skórę.
Tutaj jest podobnie, ale co mnie uderzyło w składzie to wyciąg z liści herbaty rooibos już na pierwszym miejscu składu. Rzadkość!
Skład: Aspalathus Linearis (Rooibos) Leaf Extract*, Glycerin**, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Decyl Glucoside, CetearylAlcohol, Sclerocarya Birrea (Marula) Seed Oil, Glyceryl Stearate, Cetyl Alcohol, Xanthan Gum, Aloe Barbadensis (Aloe Vera) LeafExtract*, Pelargonium Graveolens (Rose Geranium) Oil*, Sodium Phytate, Cymbopogon Martini (Palmarosa) Oil*, Citric Acid, Carum Carvi (Caraway) Oil, Benzyl Alcohol, Ascorbyl Palmitate, Dehydroacetic Acid, Tocopherol, Mentha Vidiris (Spearmint) Leaf Oil*, Linalool***, Citronellol***, Geraniol***, Limonene***
I przyjemność! Bo poza tym mamy w składzie olej marula, wyciąg z aloesu i pięknie pachnący olejek geraniowy, a myje nas glukozyd decylowy, znany dobrze fankom delikatnej pielęgnacji.
Tak, Cream Cleanser jest gęsty :) Tak bardzo, że ciężko jest go wydobyć z miniaturowej buteleczki. Na szczęście pełnowymiarowy produkt posiada pompkę.
I cóż, znów mam do czynienia z marką produkującą kosmetyki, które zrobiłabym sobie sama, dlatego z czystym sumieniem - polecam, zwróćcie na nie uwagę. A może już znacie?
Ściskam
Arsenic
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz