Makijaż Pawie Oko



Co robić, gdy sesja, wszystkie gry na JoeMonster już przeszłam, mieszkanie wysprzątane, czasopisma przeczytane? Ano wyciągam kosmetyki i bawię się makijażem ;) Żartuję, sesja ścisnęła mnie w tym roku wyjątkowo mocno, dlatego dziś krótki post z prezentacją kilku produktów, bez których ostatnio żyć nie mogę.

Makijaż ten to proste, dość ciemne, granatowe smokey na bazie z żelowego eyelinera, okraszone odrobiną fioletu i rozświetlone pigmentami z Kolorówki. Imprezowego charakteru dodają mu kolorowe rzęsy - górne pomalowałam na niebiesko, zaś dolne na zielono.

Cienie, których użyłam pochodzą z mojej ulubionej paletki Sleek - Ultra Mattes v2 Darks. Mowa o fiolecie Highness oraz o bardzo ciemnym, przygaszonym granacie o nazwie Ink. Smokey jest matowe, dlatego postawiłam na rozświetlenie dolnej powieki.

Zieleń, którą widzicie na dolnej powiece, to pigmenty z Kolorówki - zmieszane ze sobą w równych proporcjach pigmenty Primavera i Satin Blue. W wewnętrznym kąciku oka dały piękne, subtelne rozświetlenie, natomiast pociągnięte na ciemną bazę z żelowego eyelinera stworzyły wrażenie głębokiej, satynowej morskiej zieleni.
Kolorowe tusze do rzęs są z Avonu, z serii Very Me. Są całkiem niezłe, tzn. dają dość intensywny (zwłaszcza w słońcu!) kolor, ale nie liczcie na ekstra bonusy po ich użyciu. Kolor dość znacznie ciemnieje po wyschnięciu na rzęsach, ale w świetle dziennym, a zwłaszcza w słońcu, jest doskonale widoczny.



Brwi, jak zwykle, podkreśliłam Color Tattoo z Maybelline w kolorze taupe. 

Podkłady są dwa, bo BeBik z Lumene jest dla mnie nieco zbyt ciemny, dlatego rozjaśniam go Rimmelem Match Perfection w tym najjaśniejszym odcieniu - i wychodzi idealnie.

Jako rozświetlacza użyłam czystego pigmentu o nazwie Apricot Dream. U mnie nadal jest w saszetce z nazwą "Bezimienny 3" ponieważ niedawno dopiero jedna z Was nadała mu nazwę w konkursie z Kolorówką ;) Używam go jako rozświetlacza na zmianę z Whisper of Angels, który ma nieco chłodniejszy odcień. Oba są skończonymi, gotowymi rozświetlaczami, nie trzeba ich z niczym mieszać i wystarczy odrobina aby uzyskać odpowiedni efekt. Uwielbiam je!


Brązer to nowość u mnie, którą odkryłam dzięki kochanej Kunie Domowej. Będąc u mnie w Krakowie zaciągnęła mnie do Inglota i mówi tak: "505. Kupuj."
Nie mając wyjścia kupiłam i jestem przeokrutnie zadowolona - uwaga, bladziochy i osobniczki z chłodnym odcieniem cery! Jest to puder do modelowania twarzy, zdaje się, nowość w Inglocie. Całkowicie matowy, w odcieniu dość jasnego, zgaszonego i chłodnego brązu. Nareszcie trafiłam na drogeryjny brązer, który u mnie nie wygląda jak plama z samoopalacza. Dziękuję, Elu!

Napiszę o nim więcej i porównam do innych brązerów, jakie posiadam - w tym do samoróbkowego mineralnego.

Różem jest u mnie, jak zawsze, samoróbka mineralna z użyciem bazy kolorystycznej Mysterious Mauve, pisałam o nim tutaj: KLIK!



Pomadkę dopasowałam odcieniem do różu, jest to Chic Nude - mój ulubieniec z Avonu - która to pomadka również ma w sobie tony mauve. Jest to mój ulubiony odcień nude na ustach, pasuje do zdecydowanej większości moich makijaży.


Wybaczcie prześwietlone zdjęcie - aparat zjadł absolutnie wszystkie kolory, nie miałam siły z tym walczyć. Niemniej, odcień pomadki wyszedł dość wiarygodnie.

Uciekam z powrotem do moich książek, ale postaram się wracać tutaj częściej :) Szukuję dla Was niespodziankę! Ktoś zgadnie z jakiej okazji? ;)

Miłego dnia!

Arsenic
Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger